Strona 1 z 12

Nadwislanski Oddzial MiauMafiiCK -zdjecia str 10:))) !!!

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:30
przez ryśka
Było nas kilka.
Nastały dobre czasy - zaczęto nas dokarmiac w restauracji. Robił to pan, który dokarmiał także pieska właściciela tej restauracji. Otwarto dla nas nawet okienko w piwnicy. Byłyśmy takie szczęśliwe.
Urodziły się nasze dzieci.
Ludzkie dzieci, które przychodziły do restauracji razem z rodzicami, miały z tego powodu wiele radości. Bawiły się z naszymi dziećmi, czasem przynosiły nam ze stolika coś dobrego do zjedzenia.
Potem zaczęło być gorzej. Rodziłyśmy coraz więcej dzieci,
a ludzkie dzieci zaczęły się bawić nie z nimi, ale... nimi.
Nadal jednak my nie przeszkadzałyśmy nikomu - przecież dbałyśmy, by nie było myszy. Dobry starszy pan nadal nas dokarmiał.
W tym roku moja siostra urodziła 5 kociąt jednocześnie. Zaczęło się robić odrobinkę ciasno w naszym piwniczym schronieniu, ale nadal byłyśmy szczęśliwe. Nasze dzieci są ostrożne, ludzie mówią, że "dzikie". Część z nich przeżyła i stała się już dorosła - w końcu mieszkałyśmy w restauracji 3 lata.
Tydzień temu wyrzucono nas na parking. Razem z dziećmi. Zamknięto okienko do piwnicy.
Szef restauracji kazał się starszemu panu nas pozbyć. Inaczej zrobi to sam, "w inny sposób". Podobno roznosimy pchły.
Ludzie nas policzyli. Jest nas około 20.
Starszy pan nadal nas dokarmia, ale nie mamy już gdzie spać, gdzie się schronić. Na dworze jest tak gorąco..

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:34
przez Batka
:(

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:35
przez saskia
:evil:

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:39
przez Dorota
:cry:

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:39
przez Mysza
o matko :(

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:51
przez kothka
o rany :cry:

Re: o tym jak koty zaczynają przeszkadzać

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:51
przez ana
No ale to jest przecież całkiem typowa sytuacja.
Kocia kolonia, którą opiekuje się starsza osoba nie wiedząca o błogosławionych skutkach sterylizacji i możliwościach zadbania o zwierzęta w jeszcze inny sposób.

Nie mam pretensji do właciciela restauracji, on też może nie wiedzieć, że sa inne możliwości. A koty - faktycznie - roznoszą pchły. Jest upalny lipiec / sierpień: czas masowego ich namnażania. To może przybrać rozmiary plagi. Zarabia na życie swoje i swojej rodziny prowadząc restaurację. Tam MUSI być czysto. Jeśli nie będzie i przybytek zamkną (Sanepid, brak gości, itp.) to wiele uzależnionych od Właściciela osób (rodzina pracownicy) straci źródło utrzymania.

Rysiu, czy jesteście w stanie:
1. pomóc w sterylizacji i podaniu środków odrobaczających i odpchlających?
2. pomóc w odpchleniu piwnic budynku?
3. jeśli sami nie możecie, to wyedukować 2-3 osoby na miejscu, które mogłyby się tym zająć?

Być może restaurator zechce partycypować w kosztach, wydaje mi się, że nie jest osobą o kamiennym sercu - 3 lata gościł koty, a nie musiał. Od myszy to ma deratyzatora.

Zapytajcie, please :(

PS. niegdyś, w znanym mi szpitalu, przeszkadzała około 20-kocia grupa. Wysterylizowano wszystkie i już nie przeszkadza. Zostały "na włościach". 8)

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:53
przez ana
PS może właściciel restauracji zgodziłby się na wystawienie w lokalu skarbonki "na sterylizacje naszych kotów"?

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 10:58
przez ryśka
Dowiedziałam się o tym parkingu akurat wczoraj - akurat teraz, kiedy przyjechałam w odwiedziny do rodziców. Dzwonił zrozpaczony pan, który dotąd się nimi zajmował.
W Krakowie Jarek, sam, z gromadą sraczkujących kociaków, rezydenci z trudem wytrzymują tą ilość dodatkowych kotów. My zresztą też.
Ja teraz tutaj, u rodziców,
mam 1 transporterek i nie wiem co robić. Do schroniska dzikich kotów nie wsadzę. Na maluchy nie mamy już w domu miejsca.
Na wieczór jestem umówiona z panem - ma mi pokazac, jak to wygląda na miejscu.

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 11:10
przez ana
ryśka pisze:Dowiedziałam się o tym parkingu akurat wczoraj - akurat teraz, kiedy przyjechałam w odwiedziny do rodziców. Dzwonił zrozpaczony pan, który dotąd się nimi zajmował.
W Krakowie Jarek, sam, z gromadą sraczkujących kociaków, rezydenci z trudem wytrzymują tą ilość dodatkowych kotów. My zresztą też.
Ja teraz tutaj, u rodziców,
mam 1 transporterek i nie wiem co robić. Do schroniska dzikich kotów nie wsadzę. Na maluchy nie mamy już w domu miejsca.
Na wieczór jestem umówiona z panem - ma mi pokazac, jak to wygląda na miejscu.
Rysiu, nie wypada dyktować postępowania, ale przyjmij to jako radę: spróbójcie porozmawiać z restauratorem.
Ale z życzliwym podejściem - pewnie facet i tak ma dylemat, bo z jednej strony każą mu utrzymywać czystość, a zdrugie "bierze cięgi" za to co zrobił.
Może jeśli znajdzie sie ktoś, kto mógłby pilotować sprawę na miejscu i obieca właścicielowi stopniowo zrobić ze wszystkim porządek, facet otworzy okienka? Tylko trzebaby odpchlenie pomieszczenia i kotów załatwić na cito.

W moim bloku zdarzyła się kiedyś taka plaga pcheł w piwnicy. Nie dało się tam w ogóle wejść, koty się same wyniosły w siną dal (wszystkie, w ciągu paru dni) a owady weszły nawet do mojego mieszkania na drugim piętrze.Cykl rozwojowy pcheł jest jakiś taki, że one się wszystkie naraz wyluwają z jaj. Po prostu lawina czarnych, wygłodniałych, gryzących świństw. :strach:
To jest, kurna, dramat. Wierz mi.

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 11:17
przez ryśka
Ana,
mnie chyba najbardziej dobija to, że jest to "typowa sytuacja", że ciągle takie są.
Ja się tym zajmę, zrobię co będę mogła,
ale chwilowo mam dosyć, mam mnóstwo innych, swoich i kocich problemów, więcej niż bym chciała.
Mieszkam teraz w Krakowie, a koty są na Śląsku.

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 11:18
przez Mysza
tylko to są duże pchły piwniczne, bytujące w brudnych pomieszczeniach, nie kocie ;)

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 11:24
przez ryśka
Mysza pisze:tylko to są duże pchły piwniczne, bytujące w brudnych pomieszczeniach, nie kocie ;)

...które uwielbiają padlinę - wystarczy, że w piwnicy znajdzie się jedna padła mysz, szczur, kot i od razu są.

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 11:26
przez ana
najbardziej dobija to, że jest to "typowa sytuacja", że ciągle takie są.
Sytuacja typowa, bokarmiciele nie znają innych możliwości sprawowania opiekinad kotami poza doraźnym karmirnirm - można wyedukować.

Ja się tym zajmę, zrobię co będę mogła,
ale chwilowo mam dosyć, mam mnóstwo innych, swoich i kocich problemów, więcej niż bym chciała.
Mieszkam teraz w Krakowie, a koty są na Śląsku.
"Deleguj" :wink: (jak w biurze). Nie wszystkim musisz się zajmować osobiście. Na pewno znajdziesz partnerów do rozmowy, którzy będą umieli zrobić wiele sami, tylko wytłumacz im co i jak.

tylko to są duże pchły piwniczne, bytujące w brudnych pomieszczeniach, nie kocie
Oczywiście, mnożą się ze względu na brud w piwnicy, ale to też trzeba wytłumaczyć - jeśli piwnice są posprzątane to pchły z kotów nie są tak uciążliwe. Niemniej jednak wyklute owady żywią się krwią i kąsają wszystko co żywe, ciepłe i się nawinie: myszy, koty i ludzi.

PostNapisane: Pon sie 01, 2005 11:34
przez ryśka
ana, ja to wszystko wiem i zrobię.
Tylko tak jak napisałam - chwilowo mam dosyć.
Tryskania entuzjazmem, przekonywania innych że trzeba, że się da, biegania z transporterkami, w czasie, którego nie mam.