Nadwislanski Oddzial MiauMafiiCK -zdjecia str 10:))) !!!

Było nas kilka.
Nastały dobre czasy - zaczęto nas dokarmiac w restauracji. Robił to pan, który dokarmiał także pieska właściciela tej restauracji. Otwarto dla nas nawet okienko w piwnicy. Byłyśmy takie szczęśliwe.
Urodziły się nasze dzieci.
Ludzkie dzieci, które przychodziły do restauracji razem z rodzicami, miały z tego powodu wiele radości. Bawiły się z naszymi dziećmi, czasem przynosiły nam ze stolika coś dobrego do zjedzenia.
Potem zaczęło być gorzej. Rodziłyśmy coraz więcej dzieci,
a ludzkie dzieci zaczęły się bawić nie z nimi, ale... nimi.
Nadal jednak my nie przeszkadzałyśmy nikomu - przecież dbałyśmy, by nie było myszy. Dobry starszy pan nadal nas dokarmiał.
W tym roku moja siostra urodziła 5 kociąt jednocześnie. Zaczęło się robić odrobinkę ciasno w naszym piwniczym schronieniu, ale nadal byłyśmy szczęśliwe. Nasze dzieci są ostrożne, ludzie mówią, że "dzikie". Część z nich przeżyła i stała się już dorosła - w końcu mieszkałyśmy w restauracji 3 lata.
Tydzień temu wyrzucono nas na parking. Razem z dziećmi. Zamknięto okienko do piwnicy.
Szef restauracji kazał się starszemu panu nas pozbyć. Inaczej zrobi to sam, "w inny sposób". Podobno roznosimy pchły.
Ludzie nas policzyli. Jest nas około 20.
Starszy pan nadal nas dokarmia, ale nie mamy już gdzie spać, gdzie się schronić. Na dworze jest tak gorąco..
Nastały dobre czasy - zaczęto nas dokarmiac w restauracji. Robił to pan, który dokarmiał także pieska właściciela tej restauracji. Otwarto dla nas nawet okienko w piwnicy. Byłyśmy takie szczęśliwe.
Urodziły się nasze dzieci.
Ludzkie dzieci, które przychodziły do restauracji razem z rodzicami, miały z tego powodu wiele radości. Bawiły się z naszymi dziećmi, czasem przynosiły nam ze stolika coś dobrego do zjedzenia.
Potem zaczęło być gorzej. Rodziłyśmy coraz więcej dzieci,
a ludzkie dzieci zaczęły się bawić nie z nimi, ale... nimi.
Nadal jednak my nie przeszkadzałyśmy nikomu - przecież dbałyśmy, by nie było myszy. Dobry starszy pan nadal nas dokarmiał.
W tym roku moja siostra urodziła 5 kociąt jednocześnie. Zaczęło się robić odrobinkę ciasno w naszym piwniczym schronieniu, ale nadal byłyśmy szczęśliwe. Nasze dzieci są ostrożne, ludzie mówią, że "dzikie". Część z nich przeżyła i stała się już dorosła - w końcu mieszkałyśmy w restauracji 3 lata.
Tydzień temu wyrzucono nas na parking. Razem z dziećmi. Zamknięto okienko do piwnicy.
Szef restauracji kazał się starszemu panu nas pozbyć. Inaczej zrobi to sam, "w inny sposób". Podobno roznosimy pchły.
Ludzie nas policzyli. Jest nas około 20.
Starszy pan nadal nas dokarmia, ale nie mamy już gdzie spać, gdzie się schronić. Na dworze jest tak gorąco..