witam! Nie Odzywałam się ostatni i pewnie już o mnie zapomnieliście wszyscy ( a "Nowi" wogóle mnie nie znają), ale NIE WYTRZYMAŁAM!!!
Jak jeszcze Wiedźma we Wrocławiu mieszkała i mogłyśmy się widywać to często w rozmowach mówiła, że ma problemy z rodzicami - tzn., że kłócą się o koty. I mówiła, że zupełnie nie może się z nimi dogadać. Oni co prawda mają kotkę - Aga coś o niej kiedyś nawet na form pisała - kochają tą koteczkę niezmiernie, ale ni dopuszczają do siebie myśli - że małe dziecko i koty. Że oczywiści zaduszą, podrapią, zagryzą...itp.
I na nic były wyjaśnienia Agi, że w tym nowym mieszkaniu 3 pokoje, że dziecko da się odizolować tak, żeby koty tylko razem z Agą tam przebywały. A poza tym te jej koty to sama słodycz. Bardzo spokojne. Jedynie Czarek płochliwy, ale on tak od zawsze - po ciężkich przeżyciach. Atak - Masza - cudna i spokojna, Esterka taka "klapa" fotelowa - nic jej się nice chce - tylko by spała i dawała się głaskać i nosić na rękach.
I najgorsze - te koty nie są pod ŻADNYM, powtarzam , ŻADNYM względem przystosowane do życia na wsi, na zasadzie kotów przydomowych. Szczególnie Czarek i Masza, wychowane tylko w mieszkaniu w bloku. I do tego Czarek naprawdę boi się obcych - nie zje, nie podejdzie. orror.
A rodzice Agi już wcześniej wspominali i naciskali na oddanie kotów, ale Wiedźma się nie zgadzała. No to ją załatwili. A przede wszystkim koty.
Nie mam słów. Przep[raszam Wiedźmę serdecznie za to co napiszę, to jej rodzice, ale GŁUPOTA ludzka mnie dobij. I BEZDUSZNOŚĆ!!!