Strona 1 z 5

czy kiedykolwiek to sie skonczy?- ryska, eve i inni...?

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 14:38
przez Nika Łódź
jak widze, ile kociat co roku przychodzi na swiat, to sie tak zastanawiam, kiedy sie uda zapanowac nad ta sytuacja :? Wydaje mi sie, ze jest kotow coraz wiecej, a przeciez sterylki ida masowo, kazdy zaangazowany tnie wszystkie kotki, ktore tylko im w rece wpadna, nasze schronisko ciacha przynajmniej 2 dziennie/5 dni w tygodniu/caly rok. Robia to juz od chyba 2, 3 lat. Jakby to policzyc, to wychodzi min 1000 kotek wysterylizowanych. Z tych kotek nie ma przynajmniej 3000 kociat, co w skali roku daje 6000 kociat (2 mioty rocznie). Te kociaki nie przyjda na swiat i nie bedzie przynajmniej 3000 kolejnych kotek.
Efekty powinny byc juz widoczne :!: :!: :!: a tu nic, a wrecz gorzej 8O
Przeciez jakies 10, 20 lat temu, nie bylo chyba tak dramatycznie (nie wiem, wtedy nie interesowalam sie), ale nie robilo sie wtedy sterylek na taka skale.....
Czyzby ludzie stali sie wrazliwsi i wiecej widzieli, chcieli pomoc?
Czyzby kotow nadal przybywalo mimo tak szeroko zakrojonej ostatnimi laty akcji sterylizacji?
Kiedy to sie skonczy? Kiedy mozna bedzie powiedziec "stanelo wreszcie", "zaczyna maleć" ?
Niech mi ktos to wyjasni, ktos, kto w tym siedzi latami..... ja tak bardzo bym chciala uslyszec, ze sytuacja zaczyna byc pod kontrola :roll:
Mysleliscie nad przyczynami takiej sytuacji? Dlaczego nadal nie ma poczucia panowania nad tym nawet odrobine :( Czemu mam poczucie, ze ciagle jest to syzyfowa praca? Przeciez wiele lat temu tego tak nie bylo chyba widac, albo ja sie nie rozgladalam. Niech ktos mi postara sie odpowiedziec na te pytania :( Mowie glownie o kotach wolnozyjacych, nie takich, ktore rodza w domu.
Swiadomosc ludzi wzrasta, jest lepiej niz 10, 20 lat temu. Sterylki sa powszechne, duzo bardziej znane niz 10, 20 lat temu, a tu nic, nic lepiej :roll:

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 14:48
przez Agusia
Wydaje mi się, mimo wszystko, że to nie jest syzyfowa praca. Teraz jest jakieś niezrozumiałe przesilenie ale w końcu musi nadejść to "z górki". Musi. Jest coraz więcej osób zaangażowanych, pomagających, sterylizujących. To musi znaleźć ostatecznie swoje odzwierciedlenie w otaczających nas realiach. Jest lepiej, bo coraz więcej ludzi pomaga, widzi problem. Ja w tym roku nie widziałam u siebie na osiedlu małych kotków. Dla mnie sukces, tym bardziej, ze kilka osób było zaangażowanych w sterylki tam. Poprzednio zawsze maluchy były.
Było takie hasło: patrz globalnie, działaj lokalnie. Myślę, ze to wkońcu poskutkuje i będzie lepiej. Będzie widoczny , "namacalny" efekt, statystyka, malejace liczby... trzeba działać dalej.

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 14:53
przez Nika Łódź
Agusiu, ja wiem, ze trzeba robic to dalej, wiem, ze to niezbedne, wiem, ze sama tez bede robic, jak tylko jakas kotka plodna sie zjawi. To nie jest namawianie, by sobie odpuscic. Chcialam tylko uslyszec, ze cos sie zmienia, ze widzicie widoczne efekty. Tylko dlaczego tych kociat jest znow cala masa? Co roku jest ich tu wiecej, czy to dlatego, ze wiecej ludzi sie angazuje i widzi, chce pomoc? Czy sytuacja byla az tak zla, ze dopiero powoli zaczynamy widziec ja globalnie dzieki wielu ludziom w to zaangazowanych? Jak to jest z waszej perspektywy, lokalnie, bo chyba tylko tak mozna zauwazac zmiany.
U nas w Lodzi sterylki ida masowo, tasmowo wrecz, a tu kociat wciaz w schronisku nie ubywa :( Moze schronisko stalo sie bardziej znane i kociaki sa przynoszone zamiast wyrzucane? Tak glosno mysle, czemu nie ma tendencji spadkowej?

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 14:56
przez Nika Łódź
ja siedze w tym za krotko, by widziec problem szerzej, bo dopiero gora 3 lata. Pytam tych, ktorzy zajmuja sie tym dluzej. Moze oni cos zauwazyli, bo w moich oczach jest coraz gorzej :(

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 14:59
przez Agusia
Ja zobaczyłam różnicę tej wiosny. Wiem, ze osiedle to maleńki kawałek świata w porównaniu z całymi dzielnicami, miastami ale dla mnie to dużo. Jest różnica. Nie ma kociąt. A już jest połowa lipca.
Myślę, ze będzie spadek ale potrzeba na to niestety czasu. To, ze ciągle są kociaki to może być efekt również tego, ze coraz więcej osób je widzi, zwraca na to uwagę. Bo gdyby nie zauważyli w rowie, dole, lesie i nie przynieśli do schroniska, podrzucili w siatce pod dom, to nie wiedzelibyśmy, ze jest ich aż tyle. Ludzie widzą coraz więcej i na swój sposób reagują. A, ze reakcje nie do końca są właściwe stąd mamy przepełnione azyle, schroniska..
Ja wiem,z e to nie jest namawianie aby przestać, wiem. Tylko napisałam, ze mimo wszystko nie możemy się poddawać. Efekty będą. MOze nie dziś, nie jutro ale kiedyś napewno. Zobaczymy to.

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 15:00
przez Agusia
Nika Łódź pisze:ja siedze w tym za krotko, by widziec problem szerzej, bo dopiero gora 3 lata. Pytam tych, ktorzy zajmuja sie tym dluzej. Moze oni cos zauwazyli, bo w moich oczach jest coraz gorzej :(


Ja jeszcze mniej czasu. I nie na taką skalę..

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 15:01
przez Anda
Chyba świadomośc ludzi wzrosła nieco jednak. Po prostu dzieki netowi i innym mediom jest teraz większy dostep do informacji. kiedys wiedzielismy mało albo powiem duzo mniej niz teraz. Ale wydaje mi sie, że skoro po dwóch latach namówiłam moja znajomą na sterylke kotki, o której jeszcze niedawno mówiła "okaleczenie", to chyba coś idzie w dobrym kierunku:)

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 15:04
przez Nika Łódź
wydaje mi sie, ze w zeszlym roku kociaki szly jak cieple buleczki. Teraz nawet Isla, piekna szylkretka/trikolorka, czekala na adopcje chyba 2 miesiace. Do czego to doszlo, by takie kotki nie schodzily od reki? Sorry za slang, nie bede tu owijac w bawelne :wink: Pomijam fakt, ze forum jest zakocone na max, a swiezej krwi niewiele. Moze poczatki forum byly pelne adopcji, a teraz to siadlo... ale coraz wiecej ludzi ma net, wiec i dzialanie grup dyskusyjnych powinno miec szerszy zasieg, a tu z grup nic wyadoptowac mi sie nie udalo (pojedyncze przypadki) :( Spada ilosc adopcji, kociaki czekaja tygodniami..... nie wiem, co sie dzieje, a kociat przybywa i przybywa..... :(

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 15:08
przez Nika Łódź
Anda pisze:Chyba świadomośc ludzi wzrosła nieco jednak


ale czy to sie przeklada na ilosc kociat? Ja w zeszlym roku ich tyle tu nie widzialam :( Czyzby wiecej osob dzialajacych sie pojawilo i stad takie wrazenie, ze kotow wciaz przybywa?
Ile lat musi potrwac, bysmy zaczeli cos zauwazac? Czy dojdzie do tego, ze pojawia sie kocieta i bedzie "ja, ja, ja lepiej sie zaopiekuje, ja....."

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 15:52
przez Miriel
Nika Łódź pisze:Czy dojdzie do tego, ze pojawia sie kocieta i bedzie "ja, ja, ja lepiej sie zaopiekuje, ja....."
Pewnie jestem pesymistką, ale uważam że nigdy do tego niedojdzie :( , przynajmniej dopóki nie będzie ustawy „z góry” o zakazie rozmnażania psów i kotów :(

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 15:53
przez kota7
Nika, myślę, że częściowo sobie odpowiedziałaś sama: dawniej ludzie kociaki zakopywali, topili czy pozbywali się w inny sposób, teraz tego już nie robią - to raz.
Dwa, że prawdopodobnie kiedyś nie rozglądałaś się za kociętami i ich nie widziałaś, teraz jesteś wyczulona i podświadomie szukasz kota, któremu być może trzeba pomóc. Ja to ostatnio zauważyłam u siebie, idąc ulicą spod gwaru ulicznego i warkotu samochodów wyławiam dźwięki, które mogą być miauczeniem i momentalnie bystrzeję, zaczynam się rozglądać. Idąc obok śmietnika zawsze patrzę, czy tam jakiegoś kota nie ma w pobliżu. Jadąc ulicą lub szosą pilnie uważam na pobocza, żeby jakiegoś gooopolka nie przejechać.
Trzy - to nasycenie forum kociakami. Tu wszyscy prawie mają kotów maksymalną dla siebie liczbę. I chyba rynek jest troszkę nasycony, bo wydaje mi się, że koty stały się powoli modne i ludzie mają koty w domach z poprzednich lat.
Myślę, że to chwilowy zastój w "interesie". A nominalnie kotów jest mniej na osiedlach, tam, gdzie były robione sterylki. Ja osobiście nie widzę wielu maluchów wolno żyjących... Tak sobie teraz przypominam, że w tym roku tylko na działkach kilka widziałam. Ale coś mało ich było, tyle, że tu winę chyba ponoszą choroby :(
Nie wiem, jak było w poprzednich latach, ale z ciekawości zapytam w schronisku, ile w zeszłym roku mieli kociąt i czy jest ich mniej. Nawiasem mówiąc sterylki wolno żyjących kotek w schronisku idą prawie taśmowo, co rusz ludzie jakieś przynoszą.

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 18:29
przez Kattys
U mnie poprawa. Zaczęłam robic w biznesie pół roku temu. Pierwszy miesiąc, nie widziałam kotów, dla mnie były traktowane jak ptaszki - dużo i nic nie trzeba robić. Teraz moge stwierdzić że jest chociaż minimalna poprawa - nigdzie nie widzę małych kociaków :wink:

PostNapisane: Czw lip 14, 2005 20:28
przez Nika Łódź
kota7 pisze:Nie wiem, jak było w poprzednich latach, ale z ciekawości zapytam w schronisku, ile w zeszłym roku mieli kociąt i czy jest ich mniej. Nawiasem mówiąc sterylki wolno żyjących kotek w schronisku idą prawie taśmowo, co rusz ludzie jakieś przynoszą.


no wlasnie u nas tez idzie to na okraglo, a kociakow w schronisku jest bez liku :( Mysle tez, ze pewno wiele osob te kociaki zwyczajnie zabijalo, usypialo. Teraz weci nie sa chetni do usypiania slepych miotow, wczesniej to byla forma antykoncepcji.
Moze jednak ktos sie pokusi o jakas analize, za ile lat bedzie normalnie? Ja za malo siedze w temacie by widziec cos z perspektywy lat.... Ciekawi mnie opinia innych, bo, poki co, widze kolejny, wiekszy chyba od zeszlorocznego, zalew kociat :(

kot

PostNapisane: Pt lip 15, 2005 15:11
przez pini1
niestety zadnej poprawy u siebie nie widze tylko wiecej i wiecej
sterylizuje co moge i gdzie moge, ostatnio obserwuje ze tego jest coraz wiecej
jak skoncze jedna grupe zaczyna sie nastepna i tak w kólko
moze wynika to z faktu ze w Katowicach dzialam sama i jeszcze sterylizuje dzikie z Dabrowy Gorniczej, ale zalew jest niesamowity.
co najgorsze niektorzy mieszkancy kamienic , gdzie sterylizujemy koty wrecz ubliza nam ze to robimy i straszy policja.
momentami opadam juz z sił,Sterylizowanie po 7-10 sztuk tygodniowo to ogromne obciazenie czasowe i finansowe.
ale ludzie tego nie rozumieja i zieje bezzasadna zawiscia.

malych coraz wiecej wiec robota w zasadzie z gatunku niekonczacych sie :D

PostNapisane: Pt lip 15, 2005 15:40
przez tree
wybaczcie że się wtrącam, mam chyba najmniej z was doswiadczenia, a i tu króciutko jestem ...
mam nadzieję że kiedyś problem o którym pisze Nika zniknie jednocześniene mając nadzieję na to że nie zagrozi nam wtedy plaga gryzoni ... :?
i wiecie co myślę, chyba potrzeba na to wiecej czasu ...
kiedyś 15-30 lat temu, kiedy nie było tylu pomagająch kociakom ludzi o wrażliwych serduchach ... kocięta nie przeżywały w takiej liczbie jak teraz ... umierały bidusie ... :(
jak to mówią bezwrażliwcy 'naturalna selekcja' ... chore, słabe, zarażone szły do kociego nieba w masowych ilościach... teraz są odnajdywane, leczone, znajdowane są im domy oddalone nieraz o setki kilometów od miejsca urodzenia ... :)
jakie mozliwosci miały kiedyś 'panie karmicielki' ?
tylko swoich najblizszych znajomy, sąsiadów, rodziny ... o ile nie została im wcześniej przyklejona naklejka 'dziwaczka'



Obrazek
wypatrywanie ...
odlicznie - do przybycia Pana Kota jeszcze ok. 35 godzin