Mam kota 4,5 letniego kastrata. Ponieważ był agresywny i nudził się sam w domu,(późno wracam z pracy), postanowiłam zapewnić mu miłe towarzystwo. Przyjęłam ok. 1 roczną kotkę z "Prywatnego schroniska", po sterylizacji. I tu zaczą się dramat. Dla mnie kotka jest kochana. Mruczy, łasi się ,śpi na moich kolanach. Natomiast dla Szoguna nastały ciężkie czasy. Kot boi się dosłownie iść do kuwety, bo ona tylko czycha, żeby mu wlać. Szogun na nią fuczy , a ona rozorała mu cały pyszczek pazurami, rzuca się na niego, i gryzie go tak, że kłębki futra fruwają po mieszkaniu. Jedzą tylko obok siebie ( tak mają ustawione miseczki), natomiast po każdym posiłku biedny Szogunek z podkulonym ogonem ucieka do pokoju, tak,że ledwo wyrabia na zakrętach.Nawet w nocy, kiedy on śpi w najciemniejszym kącie, (Miłki zajęła już jego miejsce dotychczasowe i śpi ze mną w łożku)ona go budzi i katuje. PLIZZZZZ!!!!! napiszcie co mam zrobić. To już trwa ponad miesiąc i naprawdę chyba jest coraz gorzej. Żal mi go okropliwie, ale jej też nie mam sumienia teraz oddawać. Czy jest jakiś sposób na to, żeby przynajmniej się tolerowały i nie wchodziły sobie w drogę
Proszę napiszcie
Pozdrawiam
Agnieszka