Kiedys przeszedl do nas kurier po przesylke. Taki nieprzyjemny typas, bez zadnego dzien dobry i bez zaproszenia wlazl w brudnych buciorach od razu do salonu, rozsiadl na kanapie, wyjal te swoje kwity i zaczal wypelniac. Skrytykowal sposob zapakowania paczki, na nas patrzyl jak udzielny ksiaze, no w ogole typ beznadziejny i taki w stylu co to nie on.
Jak kot podszedl do niego, ostroznie obwachujac, rowniez bez pytania zaczal go klepac po glowie! Wiecie co zrobil Gapek? Ugryzl go! Tak po prostu, nie do krwi, ale porzadnie
.
Cos takiego zdarzylo sie mojemu kotu jedyny raz w zyciu. I ze wstydem dodam, ze wcale nie bylo mi przykro. Wrecz przeciwnie, poczulam satysfakcje
.
Facet natychmiast spuscil z tonu, przestal go dotykac, szybciutko wrocil do kwitkow, a koteczek oddalil sie dostojnie i siadl jakis metr od niego bezczelnie patrzac mu w oczy. Ja tez jakos nie moglam ukryc usmieszku...