» Pt sty 04, 2008 10:13
Dawno się w naszym temacie nie odzywałam, bo i nic ciekawego w naszym życiu się nie wydarzyło.
Teraz zaczęło się dziać, że aż miło. Tak się zaczęło dziać, że marzę już tylko o jednym - o chwileczce spokoju. Pomijając sprawy rodzinne (rak piersi Mamy, Jej zawał), moje futrzaki też dały mi popalić, szczególnie zaś jeden – Alhambra.
Zacznę jednak od niespodzianki – Emirka. Przekonana, że ma on grupę krwi B, zwlekałam jakiś czas z badaniem. Przy okazji grudniowej wizyty u weterynarza, sprawdziliśmy. I okazało się, że Emirek ma na 100% grupę A, zatem z Elzą mamy murowany konflikt serologiczny… Czekają nas jeszcze badania małej, ona jest po matce z grupą A i ojcu z grupą B. Zatem na dwoje babka wróżyła.
Na razie zatem Fantasia miała randkę z Emirem. Elza natomiast obraziła się na chłopaka i nie zamierza nam na razie rujkować. A tak liczyłam na dwa porody pod rząd… Ułatwiłoby nam to stanowczo sprawę…
Wracam jednak do Lemura - Alhambry, który urozmaicił nam życie znacznie i zapewnił niezapomnianego Sylwestra (oby tylko niepowtarzalnego).
To, że mała bawiła się kablami – wiedzieliśmy nie od dziś. Płyny odstraszające, cytryny i inne nie robiły na niej najmniejszego wrażenia. Zatem co mogliśmy, odłączaliśmy wychodząc z domu. Zrezygnowaliśmy z muzyki, odłączając wszystkie kolumny (gdyż właśnie te kable, cienkie, przyjazne – cieszyły się największym powodzeniem u Lemura). Nie zmieniało to faktu, że co jakiś czas Alhambra dumnie przynosiła nam znalezisko – kawałek kabla… Gdzie ona to magazynowała – zawsze nas zastanawiało…
30. XII. Alhambra zwróciła jedzonko. Nic wielkiego, zdarza się. Kota się przegłodzi i będzie jak nowonarodzony. Tak mi się wydawało… Nic bardziej mylnego. Lemur dorwał się do wody i jak nie zaczął nią chlustać na prawo i lewo… Na sygnale pojechaliśmy z Lemurem na nocny dyżur. Mała dostała kroplówkę, No-spę i kontrast. Wróciliśmy do domu. Minęła niecała godzina, gdy Alhambra zaczęła kontrast zwracać w ilościach hurtowych… To już wprowadziło mnie w stan wyraźnej histerii…
31. XII, z samego rana pojechaliśmy na Białobrzeską. Szybkie prześwietlenie i jeszcze szybsza decyzja – kota otwieramy! Wewnątrz Lemura znajdowały się niezliczone zwoje kabli, przepięknie ukazane na RTG. O 10:00 Lemur poszedł na operację… O 12:00 zadzwoniła do mnie Pani Doktor. To co widzieliśmy na rentgenie, to nic w porównaniu z tym, co znaleziono w kocie… Mała miała cięty żołądek i w trzech miejscach jelito. Praktycznie całe jelito czcze zajęte było kablami. Do tego wyraźny odczyn ze strony trzustki…. Duże ryzyko zapalenia otrzewnej i/lub trzustki… Rokowania co najwyżej ostrożne… Z dobrych wiadomości brak zmian martwiczych w żołądku i jelicie.
O 16:00 malucha przywieźliśmy do domu. Wcześniej zobaczyliśmy, co z kota wyjęto. A wyciągnięto pełną garść, pociętych i niepociętych, wynicowanych i nie wynicowanych kabelków oraz jeden ok. 10 cm kawałek sznureczka – raczej cienkiego, z którym Pani Doktor miała najwięcej problemów… Dostaliśmy do domu leki przeciwbólowe i dnia następnego mieliśmy pojawić się na kroplówce i antybiotyku.
Mała zabieg przeszła dobrze. Po powrocie do domu od razu skorzystała z kuwetki, a potem cały czas próbowała ganiać. Do rana nawet na chwilkę się nie położyła. Leków przeciwbólowych nie otrzymała, bo oznak cierpień nie widziałam u niej żadnych. Jedyne, co ją stanowczo dręczyło, to głód. Dałaby panna wszystko za kawałeczek choć jedzonka. Niestety, przez trzy doby karmiona ma być tylko i wyłącznie kroplówkami…
Mija dziś czwarta doba od zabiegu. Lemur pięknie dochodzi do siebie. Zaczął nawet już jeść. Na razie RC Convalescence Suport rozrabiany z wodą, ale ma dziś wieczorem już szansę otrzymać tą samą karmę w saszetce.
Nam pozostaje strach – jak dalej z takim kotem żyć? Jak uniknąć ryzyka? Z różnych ciemnych kątów usunęłam resztki zmagazynowanych kabelków, co mogliśmy, powkładaliśmy w osłonki… Czy to wystarczy? Bo, że Lemur się nie zmieni, nie mamy najmniejszych wątpliwości. Wczoraj już próbowała zjeść troszkę żwirku z podłogi…
Jednocześnie chcieliśmy bardzo, ale to bardzo podziękować wszystkim lekarzom z Białobrzeskiej, a szczególnie Pani dr Marcie Hoffmann-Jagielskiej za szybką diagnozę, pani dr Małgorzacie Wilkowskiej za sprawnie przeprowadzoną operację i przede wszystkim naszej ukochanej pani doktor Ani Cetnarowicz za słowa otuchy, za dalsze prowadzenie Lemura, za cierpliwe odbieranie wszelkich telefonów, którymi Ją wręcz bombardowałam. Za wszystko.
Ostatnio edytowano Pt sty 04, 2008 10:42 przez
tumasia, łącznie edytowano 1 raz