» Nie lut 05, 2006 22:47
Wczoraj dopiero odkryłam jaki fajny jest śnieg. Powoli sobie pada, a ja w ciepłym domku, mogę udawać, że go łapię. Poranek zatem spędziłyśmy tak : poganiałyśmy z Fantasią trochę, po czym zauważyłam to zniewalające zjawisko. Siadłam sobie na parapecie i próbowałam złapać to białe, sypkie. Fantasia z początku nie wiedziała o co mi chodzi, ale zaraz pojęła, co mamy łapać, bo siadła obok mnie i mi pomagała. No, poczułam się zazdrosna o ten śnieg i pogoniłam Młodą, niech sobie nie myśli. Ganiałyśmy tak jeszcze z pół godzinki, a kiedy wróciłam do śniegu, to on... przestał padać. Cham jeden. Napyskowałam mu, niech sobie nie myśli. Nie wiem tylko czemu państwo tak się śmieli, gdy patrząc przez okno pyskowałam mu ile wlezie, przecież ma padać kiedy ja chce, a nie kiedy on uważa to za stosowne...
Drugim wartym uwagi zdarzeniem była próba obrazy Fantasi. Bo wiecie, Młoda dotąd nie potrafiła się na państwa obrazić, choć bacznie obserwowała jak ja to robię. Wszystko poszło o poranne parówki. No bo tak, pani sobie pomyślała, że parówki wystarczająco niezdrowe są dla ludziów, a co dopiero dla kotów, więc mimo wyraźnych próźb Fantasii – nie dała nam ani kawałeczka. Do tego (tu trzeba przyznać, że brzydko postąpiła – nie zabezpieczyła dla nas zastępczego pożywienia). No więc Fantasia się obraziła. A wyglądało to tak: Z kolan paninych (po skończonym śniadaniu) zeskoczyła, usiadła do niej tyłem (dobrze – moja szkoła), posiedziała tak ze 20 sekund, po czym się odwróciła i wskoczyła do pani na kolana by ją ucałować (głuptas jeden – mówiłam, by wytrzymać z pół minuty). Pani mówi, że i tak niezłą nauczycielką jestem....
Wieczorem to ja dla odmiany się na panią obraziłam. Bo... z szafki nad blatem wydobywał się wyjątkowo smakowity zapach. Rybki chyba... Nieuważna pani szafkę uchyloną zostawiła i ten zapach był nieznośnie smakowity. Ustaliłyśmy zatem z Fantasią, że ona stanie na „czatach”, a ja dobiorę się do źródła tego zapachu (pani siedziała wtedy przy komputerze i dzielnie coś stukała). Okazja wymarzona. Fantasia siadła w progu kuchni, a ja wlazłam do szafki i znalazłam źródło zapachu szczelnie zawinięte w sreberko. By łatwiej było się do tego dostać – przerzuciłam to źródło sobie do kubka (stary, dobry, sprawdzony sposób). I wtedy usłyszałam miałk Fantasii. Zdążyłam się jeszcze odwrócić – i zobaczyłam panią. I wiecie co...., pani się na mnie wcale nie gniewała, tylko pochwaliła, że jej przypomniałam o obiedzie Hermana. I całą naszą rybę oddała żółwiowi....
Obrażona byłam całą minutę....
Elza
Ostatnio edytowano Pon lut 06, 2006 21:32 przez
tumasia, łącznie edytowano 1 raz