Tumaśkowe koty - "D"koty z nami

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 29, 2005 19:25 Tumaśkowe koty - "D"koty z nami

Dzień dobry. Nazywam się Elza i jestem kotkiem rasy Devon rex. Od paru dni mieszkam w nowym domku, który każdego dnia dostarcza mi wielu wrażeń. Pozwolę sobie je tu opisać, bo czytam już od jakiegoś czasu, co inne kotki wypisują na tym forum.
Jak już wspomniałam nazywam się Elza, choć w domu pani do mnie woła to Elza, to Schiele. Wszystko przez to, że moi państwo są fanatykami piwa i wszystkiego co z nim związane choćby historii (stąd żółw czerwonolicy : Haberbusch i ja: Schiele). Do tego są birofilami, tzn. zbierają różne „śmieci” browarniane: szklanki (które chwilowo pochowali przede mną), podstawki (niewiele – pani mówi, że tego nie zbierają, tylko jakoś samo zbiera się przy okazji) i ostatnio etykiety zamkniętego już Browaru Warszawskiego...W ogóle pani mi mówi, że sami w domu robią piwo. Co prawda jeszcze tego nie widziałam, bo to robią tylko w okresie chłodnym (od października do kwietnia), ale mam szansę zobaczyć. Napiszę Wam potem co i jak.
No dobrze, ale to mój temat, a nie mojego państwa więc wracam do swojej osoby. Jestem kotką czarną tygrysio pręgowaną (tak przynajmniej mam w rodowodzie). Na dzień dzisiejszy jednak tylko łapki, pyszczek i ogon mam pręgowane, reszta pokryta jest takim bardzo króciutkim futerkiem, gdzie nie widać mojego pręgowania i wydaję się być niebieska. Pani jednak mówi, że widziała mnie jako malutkie dziecię i byłam wtedy cała pręgowana, i że jak poczekam troszkę to urośnie mi moje futerko i wybarwię się prawidłowo. No, liczę na to. W końcu taką miałam być - najpiękniejszą pod słońcem pręgowaną, uszatą panienką.
Wiem jeszcze jedno: pochodzę z dużej kociej rodzinki, tzn. moja mama urodziła nas aż siedmioro: czterech braci, mnie i dwie siostrzyczki. My dziewczynki byłyśmy do siebie bardzo podobne, jednego brata mamy czarnego, dwóch białych z czekoladowymi oznaczeniami i jednego w barwie sill (czy jak to się pisze). Naszym tatą był Elton (zdaje się, że w „devońskim” temacie jest jego zdjęcie), a mamą Farilla. Dobrze mi było w moim rodzinnym domku, choć muszę przyznać, że w tym nowym również nie jest najgorzej – zdaje się, że mnie rozpieszczają, ale jakoś nie mam nic przeciwko temu...
Ostatnio edytowano Pon cze 02, 2008 22:48 przez tumasia, łącznie edytowano 49 razy

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 19:29

Dzień pierwszy
Jak przyjechałam do nowego domu – to bałam się bardzo. Pani pokazała mi gdzie mam kuwetkę, miseczki, zabawki, ale ja bałam się wyjść z transporterka. Zabawa piórkami w transporterku była fajna, ale na zewnątrz już nie. Mniej więcej po dziesięciu minutach zdecydowałam się poznać nowy domek. Miałam nadzieję spotkać tu moich braci i siostry, tatę, a przede wszystkim mamę. A ich nie było. Nawoływałam i nawoływałam, a nikt do mnie nie przychodził. Było mi bardzo smutno.
Potem pani dała mi troszkę puszki Animondy. Niby ciut zjadłam, ale apetyt miałabym lepszy, gdyby mi w tym rodzeństwo wtórowało. A nie wtórowało. Wypiłam troszkę wody i zaczęłam bawić się z panem piórkami. W czasie zabawy zapomniałam na chwilkę o smutku. Kiedy się zmęczyłam, popłakałam troszkę i przytuliłam się do pana – zasnęłam. Nie wiem jak to się stało, bo obudziłam się po godzinie u pani. Poszłam nawoływać. I tu spotkałam potwora. W nowym domu między dwoma pokojami jest takie duże lustro. I tam mieszka kot. Nafukałam na niego, a on na mnie. Wycofałam się zatem, on również. Podeszłam potem, powąchałam, ale on niczym nie pachniał. Dziwny jakiś...
Ogólnie omijam miejsce, gdzie ten kot mieszka...Podjadłam znowu troszkę, popiłam wodą i zachęciłam państwa do zabawy. Bawiliśmy się całe trzy godziny. Zaczęłam padać. Państwo pokazali mi zatem gdzie oni śpią i się położyli. Przyszłam do nich. Przytuliłam się do obojga i zasnęłam
Pobudkę zarządziłam o 4:10. Wyszłam z łóżka i płakałam. Pani wstała. Dała mi resztę Animondy – znowu posmakowałam, ale bez przesady. Popiłam wodą i poszłyśmy do kuwetki – pierwsze siusiu w nowym domu zaliczyłam. Bawiłyśmy się godzinkę. Niestety po godzince pani powiedziała, że ona już dłużej nie da rady i poszła sobie do łóżka. Popłakałam zatem trochę i zmęczona poszłam do budki na drapaku.
Państwo wstali o 7:30. Ja udawałam obrażoną. No, bo jak to, zostawić mnie samą w środku nocy w obcym mieszkaniu...
Pani dała mi indyczka. Indyk rankiem wydał mi się smaczniejszy niż Animonda wieczorem. Zjadłam na trzy razy z apetytem. Pan troszkę się mną zajął, ale potem poszedł do pracy... Zostałyśmy we dwie.
Trochę zabawy, spanko na kolankach, parę nawoływań... i tak mi minął czas do 13:00. W czasie, gdy spałam pani wyszła na 40 minut, ale zbytnio się tym nie przejęłam – wyspałam się przynajmniej. O 14:00 dostałam obiadek. No, wreszcie to, co lubię najbardziej – wołowinkę. Zjadłam ze smakiem. Popiłam, skorzystałam z toalety i zachęciłam panią do zabawy. Ogólnie lubię wspólne zabawy – tzn. piórkami na patyczku. Reszta zabawek mało mnie interesuje, choć czasem przez moment zajmę się nimi... Pokochałam pani fotel – tam mi się śpi najlepiej, stoi on z dala od lustra, a przypomina fotele z domu rodzinnego. Jak mnie pani ładnie prosi – pozwalam jej usiąść, po czym włażę jej na kolana, przytulam się i śpię. Mamę nawołuję coraz rzadziej....
Wrócił pan. Prawie go nie poznałam. Ja mam swoją panią... Po chwili jednak stwierdziłam, że i pan jest niczego sobie. Kupili mi kanapę. Po co? Fotel jest mój! Jak pani chce, niech używa mojej kanapki, ja zostanę na fotelu...
Ogólnie dużo sypiam. Nic dziwnego, że potem w środku nocy wolę się bawić. Oni jednak jeszcze tego nie rozumieją, ale może niebawem...
Kupki nadal nie zrobiłam. No, cóż zmiana miejsca robi swoje. Pani mówi, że troszkę ją to niepokoi, ale dlaczego – jak będę potrzebowała, to przecież skorzystam. Teraz czekam na kolację... Suchego jedzenia póki, co nie ruszam – wolę mokre.
Spałam ze dwie – trzy godzinki, obudziłam się około 19:30. Zaczęłam szaleć. Przeleciałam przez wszystkie pomieszczenia, ganiałam jak głupia. Pan stwierdził, że chyba w końcu zaakceptowałam nowy domek. To prawda. Na zwieńczenie swojego dzieła dałam państwu prezent – kupkę. Niech się cieszą!...
Animonda jest beeeee, pani więc wpadła na pomysł, co by wieczorkiem Animondę połączyć z indyczkiem. Pomysł nie był zły. Gdy pani mnie poszukiwała bym coś zjadła – ja już dawno siedziałam na blacie i wcinałam kolację...
Teraz śpię. Wtulona w mojego pana, który ogląda mecz...
Śnię o tym, że w środku nocy znowu państwa obudzę, by za długo nie spali i zajęli się swoim szczęściem, które kocha być w centrum zainteresowania....

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 19:30

Witaj Elza.. :D :D razem ze swoją opiekunką.. :D :D
A pokażesz nam jak wyglądasz.. :D
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28885
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Nie maja 29, 2005 19:31

Dzień drugi:
Wczorajszy wieczór spędziłam z moim panem. Albo się z nim bawiłam, albo jak małpka siedziałam na ramieniu. Podsypiałam. Pan pisał na komputerze, a ja z jego ramienia pilnowałam, czy błędów nie robi...
Noc spędziłam z państwem w łóżku. Bliżej pana. Pan jest de best. Pani mówi, że jestem grzeczną dziewczynką, gdyż tej nocy pozwoliłam im spać bez żadnych przerw. Za to rano....
Zaczęłam od śniadanka: Animonda + indyk. Potem głupawka. Dwie pełne godziny ganiałam po mieszkaniu polując na wszystko i wszystkich. Nawet na moich państwa! Ogólnie fajnie było. Tylko potem... Pani wzięła kolejnego domowego potwora – nazywa się odkurzacz. Warczy bardzo głośno, dlatego się jego boję. Poza tym jest z pięć razy większy ode mnie, ma trąbę i straszliwie długi cienki ogon. Nie podchodzę do niego. Potem pani mi tłumaczyła, że potwór mi krzywdy nie zrobi, ale przecież ja swój rozum mam – wielki i warczy = groźny. Bardzo groźny.
Poszłam do swojej budki. Ponieważ jednak i pani postanowiła pospać – trzy godzinki spałyśmy razem na łóżku. Potem wstałam. Ale tak w połowie. Pobawiłam się 15 minut i poszłam dalej spać. Wstałam o 15:00 na obiad. Ulubiony – wołowinkę. Zjadłam cały obiadek na jeden raz! Po obiedzie – znowu drzemka.
O 17:00 pan poszedł. Do kolegi, na piwo domowe. Niech bawi się dobrze, my tu z panią zaprowadzimy odpowiednie porządki. Bo ja lubię moją panią i czasem jej asystuję przy pracach domowych (oczywiście pod warunkiem, że nie używa warczącego potwora). Kocham być głaskana. Niedawno chyba to odkryłam, ale nie zmienia to postaci rzeczy. Kocham to i już. Wtedy tak głośno mruczę. Pani mówi, że zagłuszam nawet telewizor. No, bez przesady, ale rzeczywiście wyraźnie okazuję swoje uczucia. Mamy już nie nawołuję. Nawołuję raczej domowników, by się mną zajęli, albo by asystowali mi przy zabawie. Kocham być podziwiana. Jak się bawię, lubię jak na mnie patrzą, jak jem – też chcę być oglądana. Tylko jak śpię – nie muszę mieć towarzystwa. Nie oznacza to jednak, że go nie chcę... Chcę! Najlepiej śpi się na kolankach, albo w łóżku z państwem. Czasem jednak śpię w budce – tam państwo się nie mieszczą, więc daję im wtedy czas wolny!
Wieczorkiem pani podgotowała mi rybkę. No, wreszcie pomyślała! Tak mi pachniało, że nie czekałam kiedy kolacja wyląduje w miseczce, tylko zabierałam rybkę z deski przy krojeniu. Pani specjalnie odkładała mi na boczek, bo mówi, że nóż i kot to nie najlepsze połączenie. Nie wiem czemu?
Zjadłam dużo, dużo rybki – pobawiłam się ze dwie godzinki z panią. Pani płacze jak atakuję jej nogi. Dlaczego? Taka fajna zabawa. Co prawda moje pazurki pozostawiają nie tylko zadrapania, ale i czerwone, swędzące plamy, ale pani poszła do apteki i zakupiła sobie żel łagodzący takie odczyny. Czyli... chyba już mogę drapać?
Kolejną noc spędziłam z państwem w łóżku – chyba się tu na stałe przeniosę....

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 19:32

Anna Suffczyńska pisze:Witaj Elza.. :D :D razem ze swoją opiekunką.. :D :D
A pokażesz nam jak wyglądasz.. :D


Chętnie, jak moja pani nauczy się zamieszczać zdjęcia. Bo ja mam już dużo zdjęć - w ciągu paru dni nauczyłam się być doskonałą modelką :P
Ostatnio edytowano Śro wrz 07, 2005 21:22 przez tumasia, łącznie edytowano 1 raz

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 19:34

Dzień trzeci:
Ojej, ale dzisiaj zwariowany dzień. Wstaliśmy o 6:00. Ja z góry oglądałam mieszkanie (tzn. siedziałam na najwyższym stopniu drapaka), a pan tak zabawnie mnie szukał. W końcu miałknęłam, by mnie znalazł. Powiedział, że dzielną i odważną jestem dziewczynką. No pewnie!
Dostałam śniadanko: jak zwykle Animonda z indykiem. To starcza mi do obiadku, gdyż nie jest to moje ulubione danie i zjadam po kawałeczku, a nie za jednym zamachem.
Pani wreszcie zmądrzała. Dotąd w miseczce z suchym jedzonkiem mieszkał Hills z kurczakiem. Nie jadłam go, bo za nim nie przepadam. Dziś pani dosypała mi nieco Hills’a z tuńczykiem – więc zaczęłam i suche wcinać (jak dla mnie to pani tego suchego kurczaka może oddać innym kotkom, ale jej jeszcze tego nie mówię, bo nie chcę jej sprawiać przykrości).
Przyszedł znajomy moich państwa – Wujek dobra rada. Nie przeszkadza mi, ale traktuję go z wyraźną rezerwą. W końcu to nie mój pan, ani nie moja pani, więc niech nie liczy, że od razu, z własnej woli, zaszczycę jego kolana. Zajęli się czymś głośnym w kuchni. Pani mówi, że kładą terakotę i ja się niczego bać nie muszę. Zamknęłyśmy się z panią w małym pokoju, więc się nie boję. Dzielna w końcu jestem. Tylko troszkę rozrabiam – bo się nudzę.
Pod łóżkiem znalazłam gitarę. Fajna – pograłam trochę. Pani mówi, że mogę z niej korzystać ile chce, gdyż pan już od dawna jej nie używa, tylko pamiątkowa ona jest. W małym pokoju też mieszka kot (ten z lustra). Wczoraj chciałam mu spuścić łomot, ale to ja dostałam w głowę. Dziś zatem daję mu spokój, choć troszkę deprymuje mnie, kiedy bawię się z panią, a ten intruz naśladuje mnie we wszystkim.... Pani musi być ze mną w pokoju – jak wychodzi to ją nawołuję. No bo jak to, wszystko powinnyśmy robić razem – bawić się, spać... Nie przeszkadza mi nawet jak pani towarzyszy mi przy toalecie – jestem taka miła, że nawet jej ręce wymyłam....
Inna sprawa, że zaraz potem je pogryzłam. Nie to żeby złośliwie, tylko ząbki mnie swędzą bardzo. Jak bawię się piórkami na patyczku, to też czasem gryzę ten patyk – potrzebuję tego. Nawet jak pani książkę czyta, to ją podgryzam...
Po obiedzie stała się tragedia. Wielka tragedia. Ponieważ w kuchni panowie szaleli z terakotą i trochę się pyliło (Wujo używał takiego strasznego sprzętu – wiertarki z tarczą czy jakoś tak), pani uchyliła lekko okno w małym pokoju (leciutko, nie przeszłabym, ale jednak) bo się dusiła troszkę (chyba astma się to nazywa...) i towarzyszyła mi w małym pokoju. Jak Wujek dobra rada poszedł do swojej Babci – pani włączyła tego potwora z długą trąbą i cienkim ogonem, więc ja przestraszona schowałam się.
No i wtedy zaczęły się dziać sceny dantejskie. Pani płacząc wołała mnie, szukała, łkała, a ja struchlała za kwiatkiem siedziałam cichutko. W końcu mnie pani znalazła. Przytuliła, powiedziała, że bardzo się o mnie bała, że mogłam wypaść (oczu nie ma, czy jak – przecie moja głowa dwa razy większa niż ta szpara w oknie, to jak bym miała wypaść?). Pocałowałam ją w mokry policzek, a wtedy ona mnie tak mocno przytuliła i powiedziała, że bardzo, ale to bardzo mnie kocha. No pewnie, kto by mnie nie kochał....
Przytuliłam się do mojej pani i zasnęłam – słodziutko. Myślałam tak sobie, że to głupota – ograniczniki jakieś zakładała, kraty na okna – by się o mnie nie martwić, a jak na chwilkę się schowałam – to panika...W końcu uchylając okno sama mówiła, że mało otwiera, bym nie wypadła. Nie zna ta moja pani jeszcze kociej natury, musi się wiele nauczyć...
O 21:00 zjadłam kolację – indyczka. Chyba coraz bardziej mi smakuje. Pani mądrzeje – dobrze – najwyższa pora. Zdjęła bowiem spódnicę. Jak nie ma spódnicy – nie zaczepiam nóg – mam swoje zabawki i ową spódnicę na podłodze (pani mówi, że mogę ją drapać ile chcę, bo i tak jej specjalnie nie lubi – ja lubię – turlam się z nią, a pani patrzy tylko czy krzywdy sobie nie robię – chyba rzeczywiście mnie kocha).
Jeszcze jeden incydent zdarzył się dnia dzisiejszego. Bawiłam się piłeczką – wiecie taką decentryczną. I nagle poleciała ona do tego kota w lustrze. Najpierw zajęłam się myszką, ale potem stwierdziłam, że nie oddam temu strasznemu kotu w lustrze mojej piłeczki. Zebrałam się na odwagę i poszłam do niego. I wiecie co? Po prostu ją wzięłam, on ją tylko wąchał. Głupi, nie zna się na dobrych zabawkach...
Potem przyszedł jeszcze jeden pan – Darek. Taki duży, bardzo duży. I chyba fajny. Powiedział, że jestem prześliczna. Ale ci ludzie się mną zachwycają – i wiecie co, to naprawdę miłe. Gadali sobie, a ja spałam. Dopiero jak Darek wychodził obudziłam się i półtorej godzinki poszalałam. Tej nocy państwo razem ze mną ( i całym moim oprzyrządowaniem) zamknęli się w pokoju. Podobno dlatego, że zlizuję z płytek Atlas – taki klej. No i co, że zlizuję, a może ja potrzebuję... Oni jednak twierdzą, że to niezdrowe, więc niech im będzie – posiedzimy razem w tym małym pokoju.

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 19:38

Dzień czwarty.
Spaliśmy do 9:00. Początek dnia jest zawsze taki sam – śniadanie. Oczywiście ta Animonda z indykiem. Pani jednak mówi, że jak skończę tą puszeczkę to mi zmieni. No, liczę na to. Tak dla przykładu: pan jadł jogurcik – poczęstował mnie odrobinką – smakowało. Potem jeszcze spróbowałam maślanki i żółtka gotowanego (troszeczkę) i też było smaczne. Może zatem jakiś serek też bym z chęcią zjadła. Zobaczymy....
Poszalałam, jak zwykle po śniadanku, potem sobie pospałam. Państwo poszli opłacić rachunki czy coś takiego, a przy okazji zrobili zakupy: coś do chłodnika (oj, gorąco było – przyznaję). Myślałam, że pośpię sobie do obiadku. A tu niespodzianka. Przyszedł taki pan z młotkiem i wiertłem i mnie wystraszył. Pani mówi, że to dlatego, że kontakt się palił, czy coś takiego i że to było konieczne. No, jak konieczne, to konieczne. Troszkę się denerwowałam przy tym wierceniu, ale pani, jak to pani była przy mnie, więc razem zniosłyśmy to dzielnie. Pani powiedziała, że już teraz dłuższy czas takich dźwięków słyszeć nie będę. No i słusznie – mi już wystarczy. Jak ten pan już sobie poszedł – mogłam wreszcie wyspać się porządnie. Wstałam dopiero na obiadek, który zjadłam szybciutko, popiłam wodą i już gotowa byłam do zabawy. Bawiłam się to z panią, to z panem – fajnie było. Tzn. pani i pan jak zwykle wyszli z paroma obrażeniami, bo ja jak pędzę, to pędzę i jak akurat natrafię na nogę pani, czy brzuch pana to tak przy okazji zaczepię je pazurkami... W końcu zmęczona położyłam się spać. Potem mieliśmy gościa – mamę mojej pani. Ogólnie fajna była, tylko trochę śmierdziała (perfumy to się chyba nazywa), więc omijałam ją raczej, no chyba, że akurat próbowała się ze mną bawić. Pani mówi, że dobrze by było, bym się do niej przyzwyczaiła, bo być może w lipcu na tydzień będę pozostawać pod jej opieką. Proszę pani, przecież do lipca jeszcze dużo czasu – poznamy się, pewnie polubimy i wtedy zgodzę się na opiekę....
Potem poszłam spać, a w tym czasie państwo odwieźli mamę do jej domu. Aha, zapomniałabym, ta mama mojej pani poza tym, że troszkę śmierdzi – musi być fajna, bo kupiła mi drapak, taki duży. Wiem to od mojej pani, bo drapak już stał jak przyszłam do domku, nie umniejsza to jednak zasług tej mamy. Chyba jest fajna.
W ogóle to pan mówi, że to niesamowite, że tak przyjaźnie traktuję wszystkich nowoprzybyłych. Bawię się z nimi, daję się miziać i lubię siedzieć u nich na kolanach. Jedyne co, to z własnej woli od razu nie wskakuję im na kolana – bo z własnej woli zaszczycam jedynie kolana moich państwa. Pani mówi, że pan wie, co mówi bo on pochodzi z kociej rodziny. U jego rodziców mieszkają trzy kotki i one wykazują większą rezerwę do obcych...No, to ich sprawa – dla mnie to proste: do domu wchodzą sami przyjaciele więc i ja dla nich jestem przyjacielska...
Wieczorkiem bawiłam się, jadłam kolację i podsypiałam u państwa. W nocy jednak nie spałam z nimi – za gorąco. Jednak gdzie spałam – pozwólcie pozostanie to moją słodką tajemnicą, póki co nikt tego nie wie...

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 19:42

Elza, ale Ty gaduła jesteś... :lol:
Ale ślicznie piszesz, to pewnie jesteś śliczną dziewczynką. Poczekam na zdjęcia. :wink:
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie maja 29, 2005 19:50

Cześć Elza! Tu Figunia i Tosia! Witamy Cię serdecznie i nie martw się, początki zawsze są trudne :wink: Tośka na przykład pierwszy tydzień przesiedziała w tapczanie! 8O Ty i tak jesteś odważna :lol: Buziaki od nas dla Ciebie! :D
ObrazekObrazek Tosia(*) Figusia (*), Lubo i... mała Figurka :)

kasik30

 
Posty: 16485
Od: Pt lut 18, 2005 16:32
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 29, 2005 19:50

Witaj Elza :D
Obrazek ObrazekObrazek
Ania + Sonia (06.2002-07.2014)+ Imbir (07.2002-11.2013) - Tocik (.... -09.2023) Aszka i Niuniuś
Nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... &start=675

Aniutella

 
Posty: 5230
Od: Czw sty 23, 2003 11:28
Lokalizacja: Warszawa - Chomiczówka

Post » Nie maja 29, 2005 19:59

A bo ja wszystko robię w dużym wymiarze:
- jak się bawię, to na całego;
- jak śpię to tak głęboko, że można ze mną wszystko robić;
- jak się chwalę, to też w dużym wymiarze....:oops:

...ale opiszę jeszcze dzisiejszy dzień:

Zaczął się o 8:30. Wstała pani – zastała mnie wylegującą się na najwyższym stopniu drapaka. Zeszłam – wiedziałam już co mnie czeka: śniadanko. Po śniadanku – zabawa, oczywiście przy asyście, przecież ja kocham być podziwiana. Pani zastanawia się jak to będzie jutro, gdy oni pójdą do pracy – czy zdecyduję się na samotną zabawę, czy będę spać... Poczekamy, zobaczymy...
Potem wstał pan – wygodny, wstał akurat wtedy, kiedy ja już przysypiałam. Wdrapałam się zatem do niego na kolanka i słodko zasnęłam, a on zażądał od pani podania kawki i śniadanka (bo w końcu niańczy dziecko). Dostał...
Potem, nie wiedziąc kiedy obudziłam się na fotelu. Moich państwa nie było...
Poszłam zatem w spokoju zwiedzać domek (teraz mogę zwiedzać i kuchnię bo wczoraj asystowałam pani przy jej dokładnym myciu, tzn. pani myła, a ja z blatu w kuchni przyglądałam się, czy dokładnie to robi). Kiedy państwo wrócili – postanowiłam się nie wychylać. Niech mnie troszkę poszukają. Bo wiecie, to jest tak: jak oni przychodzą to z reguły całują mnie, głaskają i takie tam. Tym razem zamierzałam zmienić ten zwyczaj. I wiecie co? Chyba im na mnie zależy... Bo mnie szukali. Tym razem to oni mnie, a nie ja ich nawoływałam. W końcu dałam się znaleźć – za nocną szafką – bawiłam się tam firanką.
Jakoś tak potem wyszło, że wszyscy troje zasnęliśmy na łóżku. Tak to ja lubię – wszyscy razem...
Obudził nas dzwonek do drzwi. Tym razem przyszli rodzice pana z jego siostrą. Wszyscy są tacy mnie ciekawi....Przynieśli mi nową kuwetę! Fajni są – podziwiają, bawią się ze mną, jak bym była najważniejsza na świecie. I obiadek przy nich zjadłam – byli zachwyceni moim apetytem... W końcu zasnęłam – pani mnie ułożyła na kolanach mamy pana i spałam tam sobie smacznie, bardzo smacznie...Nawet gdy wychodzili specjalnie tego nie zauważyłam – zmieniłam tylko kolana – poszłam do pana....
Potem mama pana dzwoniła i mówiła, że ja to nie kot. Nie zna się chyba... Mówiła tak dlatego, że jej koty nie zauważyły żadnych zmian zapachowych – ja myślę, że to dlatego, że małą i bardzo czystą dziewczynką jestem....
Teraz jestem świeżo po kolacji i rozrabiam. Rozrabiam, aż miło. Dobrze, że mam dwoje państwa, bo pan mi asystuje, a pani pisze, co i jak się działo....
Resztę opiszę jutro, mam nadzieję, że najpóźniej jutro pojawią się też moje zdjęcia – zobaczycie wtedy jaką piękną panną jestem!


Dziękuję Wam bardzo za zainteresowanie moją osobą - miło mi jest bardzo. I moim państwu też - pozdrawiają Was razem ze mną

tumasia

 
Posty: 641
Od: Pt kwi 22, 2005 7:59
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 20:13

Witamy serdecznie :lol:
Obrazek
Pirackie Trio [']:
Brucek 20.10.2001-09.04.2015 / Hrupka 20.10.2001-23.07.2016 / Rysio 20.05.2002-23.06.2018
oraz Wiórka 20.04.2016-26.11.2018

PiNeski: Pirat Lotka i Neska

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25600
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Nie maja 29, 2005 21:48

Witamy nowego devonka i zapraszamy do naszego Klubu :D
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=1208541#1208541
Hodowla Kotów Rasy Devon Rex
Obrazek

ostoja

 
Posty: 1485
Od: Pt lis 12, 2004 18:55
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 29, 2005 21:50

fotka fotka fotka ...... !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

witamy serdecznie devonka :)
Obrazek Obrazek Obrazek

Zlociutki

 
Posty: 887
Od: Pt sty 28, 2005 1:29

Post » Nie maja 29, 2005 22:07

witamy :)

ślicznie opowiadasz :D
Australia jest jak otwarte drzwi, za którymi majaczy błękit. Wychodzimy ze świata i wkraczamy w Australię.(D.H.L.)

Keti

 
Posty: 12468
Od: Pt wrz 13, 2002 11:44
Lokalizacja: realnie trójmiasto - mentalnie Australia

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 183 gości