Mysia czeka pod drzwiami, ale chodzi jej bardziej o to, żeby się wydostać na klatkę schodową i trochę pozwiedzać
Jak już do niej dotrze, że jestem w domu, następuje krótkie, żołnierskie przywitanie - dwa razy otrzeć się łebkiem, trochę pomruczeć i do widzenia, lecę do swoich spraw.
Największe napady czułości miewa nad ranem. Owija mi się wokół szyi w charakterze szalika (jeśli mnie nie ma, to ostatecznie owija się TZtowi) i zaczyna systematyczne wylizywanie wybranego fragmentu twarzy. I to nie takie tam symboliczne, o nie. Nie da się zniechęcić nijak. A wiecie przecież, jaki koci jęzorek jest szorstki
Czasami trzeba uciekać pod kołdrę, czasami da się Mysię wpakować przemocą pod kołdrę, gdzie sobie zasypia. I nie chodzi jej o jedzenie, rano wcale jej apetyt nie dopisuje.
No i jeszcze jedno ulubione zachowanie: kiedy siedzę przy komputerze, kota czasami przybiega z pomrukiem - uwaga!!! zbliżam się!! - z rozpędu wskakuje na mnie i śmiesznie zarzuca mi łapki na szyję, takie zupełnie ludzkie obejmowanie. Rozczula mnie tym do ostateczności i jest wtedy chyba najbardziej zacałowanym kocim pysiem po tej stronie Wisły. Łaskawie daje się obcałowywać, i to chyba największy dowód jej uczucia.