Strona 1 z 3

Przypalony ogon Mruczusia

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 20:47
przez Dorota
:(
Mruczus przypalil sobie ogon. :cry:

Nad palnikiem, na ktorym czajnik z woda
sie gotowal.

Dotychczas myslam, ze takie rzeczy przydarzaja sie
hm... jakims niewydarzonym jednostkom kocim,
typu Lulu mojego syna. Ale widac tak nie jest :(

Mru nie zauwazyl na poczatku, ze cos
dziwnego sie dzieje :(
A ja na widok plonacego kota malo co zawalu nie
dostalam. Naprawde - na co dzien - mam dosyc
innych mocnych wrazen...

W mieszkaniu czuc zapach palonych wlosow :(
Na szczescie - tylko wierzchnia wartwa futercia
sie spalila.

Lulu syna tez nie poczula, ze sie pali...

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 20:52
przez Lilu
:( 8O :cry:

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 20:55
przez zuza
Bosh... cale szczescie, ze tylko futerko ucierpialo.
Odrosnie :-)
Ale pilnowac tych kotow trzeba, no... gorzej niz dzieci chyba :-(

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 21:03
przez Kocurro
Mój Pierwszy Kot opalił sobie kiedyś zlekka gorsik i wąsiska, usiłując wyjeść mięso z gara na gazie. To był jedyny raz, kiedy nie miałam ochoty wpuścic go do łóżka.

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 21:04
przez PumaIM
Moim wszystkim poprzednim kotom się to zdarzało :? Na ogół dlatego, że łaziły po stole kuchennym, przysiadały sobie od niechcenia - niestety często akurat na tym krańcu stołu, który sąsiadował z kuchenką. A ogon, jak to ogon, wdzięcznie odrzucony w tył trafiał w zbyt bliskie sąsiedztwo palącego się pod czajnikiem lub garnkiem gazu. Przeważnie myśmy z Mamą wcześniej zauważały że coś się dzieje (po smrodzie palonej sierści), niż sam kot :roll:

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 21:05
przez Dorota
zuza pisze:Bosh... cale szczescie, ze tylko futerko ucierpialo.
Odrosnie :-)
Ale pilnowac tych kotow trzeba, no... gorzej niz dzieci chyba :-(


Nio... Jak sie ma szescioro... tych szczesc...)

A tak naprawde - Mru zawsze jadl w innym miejscu
na stole.

Ale nasza wspolnota mieszkaniowa kazala strychy
oproznic. I przy zlewozmywku lezaly polmiski (ze strychu)
do umycia... To jest Mruczusiowe miejsce.

Tak czy inaczej - czuje sie jak zbrodniarz.
Mru ma swietny humor - gania sie z z Norcia - Norcia
udaje (?) ze Mru nic nie stracil na urodzie.

Ufff... Ludziska, uwazajcie na kocie ogony...

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 21:13
przez Dorota
PumaIM pisze: (...)Przeważnie myśmy z Mamą wcześniej zauważały że coś się dzieje (po smrodzie palonej sierści), niż sam kot :roll:


Tak...
Ja zobaczylam plonace cos za Mru, nim Mru cos poczul...
To byl ogon Mru!!!

PS Eve zaraz pozbawi mnie praw rodzicicielskich!

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 22:09
przez kordonia
Nasz Konik jest non-stop opalony (jak nie z jednej, to z drugiej strony :lol: ). Nie mam sił do niego, bo pcha sie do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób przypomina jedzenie... :?

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 22:13
przez AGA-cka
Bańdzioch zaraz po tym jak się u nas pojawił przysmażył sobie ogonek o świeczkę

PostNapisane: Pon kwi 11, 2005 22:21
przez Majorka
Dobrze, że tyklo ogon... Norcia przypaliła sobie ogon na płycie grzejnej, ale ja pierwsza poczułam swąd niż ona, że jej się sierść tli. No i tak szybko nie zapaliło się, jak przy płomieniu gazowym. Uspokój się Dorota, już po strachu :)

PostNapisane: Śro kwi 13, 2005 8:44
przez Beliowen
...

PostNapisane: Śro kwi 13, 2005 8:59
przez Dorota
:ryk:

Zeby to ciekawosc tylko...

U Mruczusia to byl hm... wypadek przy pracy :wink:

PostNapisane: Sob paź 13, 2007 17:20
przez Dorota
Dzis znow wsadzil ogon w palnik.
Zafascynowany kurzecimi skrzydelkami.

PostNapisane: Sob paź 13, 2007 17:35
przez sibia
kordonia pisze:Nasz Konik jest non-stop opalony (jak nie z jednej, to z drugiej strony :lol: ). Nie mam sił do niego, bo pcha sie do wszystkiego, co w jakikolwiek sposób przypomina jedzenie... :?



Jejku, aż się wzruszyłam, czytając ten post, bo Konik teraz jest kotem warszawskim i mieszka ze mną, ale fajnie jest odkryć takie wieści o nim, sprzed okresu, kiedy się znaliśmy.

Choć mam obawy, że Konia w drodze ktoś podmienił, bo ani nie żarłoczny, ani do gazu nie leci (fakt, że ja mało w sumie gotuję :oops: ).
Tylko wagowo Koń jest nadal dawnym Koniem, a nawet bardziej ;).

Dorotka, przepraszam za OT.

PostNapisane: Sob paź 13, 2007 17:49
przez Dorota
Sibio,

i ja sie ciesze, ze odgrzebalo sie stare info :lol:

Kon, moj kochany Kon!
:D

Sib, a Ty mu nie ograniczasz przypadkiem
dostepu do kuchni? :twisted: