W akcie desperacji podejmuję jeszcze jedną próbę.
Anatol to dziczek, który jest u nas od stycznia i któremu szukaliśmy domu. Dla przypomnienia - to on:
http://upload.miau.pl/1/5339.jpg
Przez pewien czas było wszystko dobrze. Kotek oswajał się powoli i praktycznie codziennie robił jakieś postępy.
Jakiś czas temu zaczęły się jednak problemy. Otóż z niewiadomego powodu, kot który załatwiał się ładnie do kuwety zaczął robić sobie wc w różnych miejscach mieszkania. Dziwne jest to, że siku robi tylko do kuwety, natomiast poważniejsze sprawy raz do kuwety, raz do doniczki a innym razem na wykładzinę. Dostawiliśmy dodatkowo jeszcze dwie kuwety, jedną w łazience obok starej a drugą w pokoju. Niestety nic to nie zmieniło. Gdy majster w nocy wybierał akurat doniczkę to rano mieszkanie przedstawiało koszmarny widok - wszędzie ziemia, na tapicerce również.
Przedwczoraj wszystkie doniczki zostały wyposażone w tekturowe pokrywki więc ten jeden problem mamy chyba z głowy.
Wczoraj przy 38 stopniach gorączki szorowałam wykładzinę wokół kaloryfera. Wieczorem czyściłam książki męża - nie muszę Wam mówić chyba jak mąż się wsciekł.
Dziś cały wieczór walczyłam z wykładziną i zafajdanym pianinem, mąż odsuwał to cholerstwo od ściany i szczęki zaciskał. Wietrzyłam mieszkanie bo smród nie pozwoliłby chyba zasnąć. Godzinę temu usiadłam cała mokra by odpocząć po tej harówce no i przed chwilą słyszę jakieś podejrzane szuranie w pokoju. Wchodzę, smród okrutny i słyszę jak gałgan zakopuje wykładzinę za szafką rtv
Ja już nie mam sił - swoje pomysły już wyczerpałam. Jeśli nie stanie się jakiś cud to kot zostanie odwieziony na działki, tam skąd był zabrany Nie jest mi z tym dobrze, ale już nie daję rady.
Jestem teraz w domu bo mam paskudną grypę i jakoś po kawałku udaje mi się posprzątać po nim, choć pocę się jak mysz przy każdym wysiłku. A wyobraźcie sobie co się dzieje gdy normalnie pracujemy
Nie robię praktycznie nic tylko sprzątam. Nie mam już sił, naprawdę
Kot ma teraz ok 6 miesięcy, bardzo mi go szkoda ale tak się żyć nie da.
Dlaczego on to robi?
Kuwety są czyszczone bardzo często, miejsca z których "skorzystał" dokładnie szorowane, przecierane wodą z octem i pryskane odstraszaczem. Z tych miejsc już nie "korzysta" ale całego mieszkania nie dam rady tak zabezpieczyć. Nic się w mieszkaniu nie zmieniło. Mały nigdy nie został uderzony, raz tylko mąż na niego krzyknął gdy z deski do prasowania mały wskoczył na żyrandol Kot jest wesoły, nie ma żadnych zmian w zachowaniu poza tą jedną.
Teraz nawet gdyby znalazł się dom dla niego to przecież nie oddam go ludziom udając, że wszystko jest w porządku...
Liczę jeszcze na to, że ktoś będzie miał jakiś pomysł, może jest coś o czym nie pomyślałam.
Zabieram się teraz za tę nieszczęsną wykładzinę za szafką i ryczeć mi się chce bo wiem, że rano będę miała następną robotę w innym miejscu.