Gino, Twoim celem jest zapewnienie kotuni potomstwa, czyli hodowla. Zosia daje z siebie naprawdę wiele pomagając tym kotuchom, o które nikt inny nie zadba. Każda z Was co innego wybrała... Temat znany z dawna również na koty.pl.
Cóż, jak widzę ile kociej biedy ciągle się znajduje, tym bardziej odchodzą mi myśli, by samemu zająć się kiedykolwiek hodowlą. Z drugiej strony jednak - czy gdyby hodowli (tych prawdziwych) nie było, to los tych niechcianych byłby choć trochę lepszy?
No i drugie - też wielokrotnie wracające: jak oceniać hodowcę? Zanim zacząłem zaglądać na forum nie próbowałem za bardzo wnikać w sprawę. Teraz jestem przekonany, że sam fakt podjęcia się hodowli nie przesądza o instrumentalnym traktowaniu hodowanych zwierzaków. Niemniej nadal nie przemawia do mnie stawianie na pierwszym miejscu cech rasy, poszukiwania nowych właściwości danej rasy i tak dalej. To po prostu nie mój świat.
Niemniej jak już, to mogę powiedzieć, że jestem za bardzo rygorystycznymi przepisami hodowlanymi - aby nie było rozmnażania ponad absolutną potrzebę (i ogłoszeń na forach w stylu: "Szukam kocura dla mojej kotki" i zdumienia potem, że takie rzeczy to przez związek).
Te naprawdę rodowodowe kotuchy nie zabierają zazwyczaj miejsca innym. Jednak z pseudohodowlaną otoczką to już co innego... Takie żywiołowe wymnażanie bije pośrednio we wszystkich, którzy są nieobojętni na los zwierzaków. A czasem i bezpośrednio - bo ktoś się musi nimi potem zająć. Nierzadko ktoś z nas albo naszych znajomych, chociaż wolałby może inaczej spędzić czas.
Mówiąc krótko - ci beztroscy okradają wszystkich, którym zależy, zrzucając na nich odpowiedzialność za swoją bezmyślność.
To ma prawo irytować, chociaż z dawniejszych dyskusji wyniosłem wrażenie, że Zosia odróżnia hodowle od pseudohodowli (jak to się tu zwykło nazywać). Hm...