Strona 1 z 12

Kropa - kot strachulec ale z zadatkami na przymilaka ;)

PostNapisane: Wto mar 08, 2005 9:01
przez kropka75
No to teraz o mojej Kropie... na razie tylko o niej, ale to się może zmienić, tymczasem sza... ;)

Kropę zdobyłam przypadkiem. Wczesnej jesieni, gdy myszy zaczęły się przenosić z pól do domów, mój TŻ stwierdził, że cholera go weźmie z nimi, więc musi mieć kota. Kota na myszy oczywiście. ;) Nie do miziania, czochrania i leżakowania, tylko na myszy... ;) Próbowałam mu to wybić z głowy jako, że szykowaliśmy się do przeprowadzki, przeprowadzki do miasta, do lokum o powierzchni mniej więcej 40 metrów, więc na myszy jakby mała szansa... :evil: Ale... nic nie zdążyłam zrobić. Któregoś dnia TŻ po prostu stwierdził, że myszy wynoszą mu w nocy meble i zadzwonił do znajomej, która od jakiegoś miesiąca marudziła nam o kotkach, które jej znajomej z kolei się urodziły. Nim kiwnęłam palcem doszło do transakcji. ;)

Transakcja była przedziwna... Pytam ile kotek ma miesięcy – nie wiedzą, pytam jak wygląda – znajoma mówi, że nie wie, bo nie widziała, pytam jakiej płci – też nie wie. W końcu okazało się, że pewna mama kociczka zamieszkała sobie w pustym, remontowanym domu i tam urodziła małe kotki. Kotki zostały wykryte przypadkiem, przez pana właściciela domu, który wpadał tam na małe remontowe robótki każdego dnia. Małe chodzące za matką odkryto w sierpniu 2004-go roku, więc urodziły się Bóg wie kiedy. ;) Stawiam na przełom czerwca i lipca, ewentualnie lipiec.

Państwu zrobiło się żal małych kocików i postanowili je wydać póki są małe. Nie wiem ile ich było, ale moja Kropa jako najszybszy zwierz i ulubieniec pana właściciela, została na deser. ;)
Zanim do mnie przyjechała powiedziałam do TŻ, że źle to załatwił, bo nawet nie wiemy co to za kot, a ja bym chciała burasa i najchętniej dziewczynkę. TŻ stwierdził tylko, że za późno i pojechał po kota...
Stał się cud! Jak zobaczyłam, że to burek to już byłam w szoku. 8O A kiedy dwa dni później wpadł znajomy (kociarz) i po krótkich oględzinach zawyrokował, że to kobitka, to już ledwie stałam z wrażenia. 8O
Tak to kupiłam kota w worku ;) który okazał się być kotem takim jak chciałam. ;)

Kotka odebraliśmy na początku listopada. Jej obecność w tym momencie zrobiła nam o tyle przyjemność, że w Święto Zmarłych mój TŻ pochował dziadka. Gdy wrócił z pogrzebu miał w domu zajęcie i inny temat do myślenia, niż ostatnie, mało przyjemne wydarzenia...
Więc tak, kot dostał amu (whiskasa tymczasem), kuwetkę i mleko (tak go nauczono niestety). Obadał wszystko i postanowił się ukryć. Wlazł za kuchenną szafkę i tam już został. ;) Następnego dnia spotkała nas niemała niespodzianka. Po przyjściu z pracy okazało się, że mleko było chłeptane, pucha zjedzona, a w kuwecie jest prezent! Spodziewaliśmy się wszystkiego, ale nie tego, że dziki 4-romiesięczny kot zrobi qpala do kuwety pierwszego dnia i nigdzie nawet kropki sioo nie zostawi! 8O A jednak...
Po dwóch dniach przestała się chować, zaczęła natomiast tęsknić, bo gdy TŻ wracał z pracy od razu zaczynała za nim łazić, wskakiwać mu na kolana i tak się rozgadała, że gdy rozmawiałam z nim przez tel. ciągle słyszałam koci traktor. ;) Jej ulubione wówczas miejsca do leżenia to: kolana TŻ, klata TŻ i ramiona TŻ, z których można mrumrać prosto do ucha. :lol:

Potem nastąpiła mała zmiana. Kota i TŻ zostali przeniesieni do mnie na czas remontu naszego M3 o wielkiej powierzchni 40 metrów. ;) Do mnie czyli do domu moich rodziców. I tu kot dostał bzika! Wokół ciągle przynajmniej dwoje ludzi – moi rodzice, jeden bez przerwy całujący ją facet – mój brat... i kot oszalał. Już nie włazi na kolana, mało mruczka, nie ociera się, no chyba, że jest głodna albo zostanie sama, nie robi baranków... Generalnie jest mało miziasta... Kurczę, zepsuli mi kota! :evil:
Ale o tym już płakałam - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=24379&highlight=

W lutym zrobiliśmy sterylkę, którą bardzo przeżywałam w tym wątku - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=24271&start=0

Aktualnie szykujemy się do zmiany miejsca zamieszkania po raz kolejny, tym razem już do siebie. Ciekawe co Kropa na to i czy odzyskamy naszego miziaka...

Pozdrawiam wszystkich, którzy pomogli mi w posterylkowym stresie (w przedsterylkowym też) i tych, którzy uświadamiali mnie w kwestii kociego papusiania, które też przeżywałam, gdy dotarło do mnie co jest w Whiskasie, a czego tam nie ma, choć być powinno - http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=24268&start=0

Pozdrawiam i proszę o wybaczenie, jeśli zamęczę Was osiągnięciami mojej przepięknej i wybitnie inteligentnej kotki. :lol:

PostNapisane: Wto mar 08, 2005 9:14
przez tangerine1
Piękny Ci się ten kot w worku trafił :1luvu:

Mój wręcz przeciwnie- to kot na zamówienie. Na zakrapianej alkoholem imprezie powiedziałam, że chciałabym kota, a właściwie to kotkę a najlepiej czarną. Następnego dnia zadzwonił telefon, że u znajomej okociła się kotka znajda i jest jedna czarna koteczka i trzech kolorowych facetów i niniejszym czarna koteczka została dla mnie zarezerwowana 8O . Troszkę się zdziwiłam, ponieważ chciałam kota, ale po wakcjach, remoncie itp. No, ale słowo się rzekło. :D

PostNapisane: Wto mar 08, 2005 9:55
przez kropka75
He he też fajnie. :lol:
Jak widać, trzeba bardzo uważać co się mówi, zwłaszcza na imprezach i zwłaszcza o kotach. ;) Kiedy my pierwszy raz bąknęliśmy o kocie jakiś rok temu, mieliśmy potem telefony z całej okolicy w tej sprawie. ;) A tu duży, a tam mały, a czarny, a biały i tak ciągle. ;)
Nie miałam jednak tyle szczęścia co Ty, burego nikt nie miał. ;) Widać tak miało być i ten diabłek był mi przeznaczony, jak Tobie Twój czarny. W końcu czemuś się urodził tak zaraz po Twojej deklaracji. :twisted:

PostNapisane: Wto mar 08, 2005 10:11
przez Zakocona
Myślę, że kicia dojdzie do siebie i będzie znowu miziasta, a dla odmiany mogłaby okupywać Twoje kolana :wink: Ale to dziewczyna, więc pewnie pójdzie do TŻ :D

PostNapisane: Wto mar 08, 2005 10:17
przez kropka75
No, na mnie nie leżała nigdy, skubana. ;) Ale za to towarzyszy mi w kuchni i bardzo mnie kocha ... dwa razy dziennie, rano i wieczorem, gdy jest głodna, nawet buzi dostanę wtedy i baranka w nos, i przytula łebek do mnie... Taki fałszywiec. :twisted:


O! Zakocona ma zdjęcia w podpisie. ;) Jak miło... I jakie fajne miśki! ;)

PostNapisane: Śro mar 09, 2005 10:00
przez kropka75
ups ... za duże zdjęcia wrzuciłam... ;( będą jednak potem ;(

PostNapisane: Śro mar 09, 2005 11:06
przez kordonia
kropka, fajnie opisałaś historię swego zakocenia- super sie czyta :D
No i czekam jednak na te zdjęcia :)

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 14:27
przez kropka75
Pomocy! Odrobaczałam Kropę w listopadzie. Przed chwilą dzwoni moja mama i krzyczy mi do słuchawki, że mała zwymiotowała i że było w środku coś, co się ruszało, długa, cienka nitka... Czy kot może mieć robaki po odrobaczeniu??? Czy raczej wypluta tabletkę kiedy nie widziałam?
I co teraz? Podać następną dawkę mimo, że minęło mało czasu? I skąd je ma do cholery jak nigdzie nie wyszła od tamtego czasu??? Aaaaa... zwariuję zaraz :cry:

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 15:04
przez Kaska
skonsultowac z wetem - ja bym zrobila odrobaczenie od nowa
opisac obcego wetowi, zeby dobrze dobral srodek
powodzenia :D

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 15:06
przez Anja
Ma glisty jak nic. Odrobacz Strongoholdem u weta, lek dziala przez m-c. zakrapla sie to-to na kark.
U moich kotow byl bardzo skuteczny :wink: .

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 23:46
przez kropka75
Byłam u weta. Same konowały tu u mnie. Nie ma innej metody, tylko piguły :evil: Dostałam tabletkę, której pół mam dać Kropie. Kropa wygłodniała jak byk, więc pocięłam połówkę na trzy, zapakowałam malutki kawałek w mięcho i zjadła. Drugi kawałek już wypluła i na tym jedzenie się skończyło. Chodzi i marudzi, ale nie je.
Postawiłam jej w misce te dwa kawałki mięsa z tabletami, ale tylko podeszła i powąchała, teraz już nawet nie podchodzi...
Wiedziałam cholewcia, że tak będzie ;(

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 23:52
przez zuza
Robaki jak kot raz mial to niestety potrafia nawracac "znikad", znaczy ze srodka kota.
Stronghold rzeczywiscie na koty oporne w podoawaniu tabletek dobry jest... :roll: poza tym na glisty bardzo dobrze dziala... na niektore tabletki dzialaja slabo, nie wiem czemu :-( Ja z Biala tak mialam, dopiero stronghold pomog... nie daloby sie go zamowic u weta?

A na razie - probowalas wrzucac tabletke do pycha?

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 23:53
przez zuza
Zaraz... moze ktos z Gliwic czy okolic Ci powie gdzie stronghold kupic? Podzwon po wetach, moze ktrys ma, mozesz po to bez kota przeciez pojechac :-)

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 23:57
przez Anja
kropka, niestey nie bedzie mnie tu przez jakis czas, a potem bede na dluzszym zwolnieniu lekarskim, ale za m-c wroce do zycia ;) Jezeli odrobaczenie tabletka nie da efektu, moge zakupic Ci Stronghold w W-wie. Tylko musze znac wage kota. Wtedy bysmy sie jakos umowily, ja Cie wysle paczuszke, Ty pieniadze.
Sama go odrobaczysz 8)

Czy po poprzednim odrobaczeniu wymylas kuwete, zmienilas zwirek i wypralas "kocie szmatki", bo jezeli nie - to tez moze byc przyczyna nawracajacych pasozytow.

PostNapisane: Pt mar 11, 2005 23:58
przez kropka75
Ja o czymś takim nawet nie słyszałam, powiem szczerze. Ludzi się tak nie leczy z robali, więc też niebardzo miałam skąd wziąć takie info :D Ale bardzo cenna wiadomość. Popytam... Tylko, że jutro sobota, kurczę blade.

Do pycha próbował TŻ, bo ja za miękkie serce mam do tego. Ale doopa, uciekła i wypluła w pokoju. :evil: