wklejam mój pierwszy post z poprzedniego watku,żeby Polly nie musiała wszystkiego opisywać, a tamten wątek może sobie powoli spadać
Początek historii jest bardzo piękny: zgłosiła się do mnie moja znajoma, która chciała przygarnąć kota. Pytała skąd lepiej: od kogoś czy ze schroniska. Oczywiście wiecie, co jej zasugerowałam. Opowiedziałam jej dokładnie, czego może się spodziewać i jakie mogą wystąpić problemy ( np. kuwetkowe) Ania wszystko przemyslała i zdecydowała, że jednak chce kota. Pojechałysmy do schroniska, gdzie wpadł Ani w oko ogromny czarny kocur z białymi skarpetkami i krawatem. Naprawdę przepiękny. Kot był w stosunku do innych zwierząt dość agresywny- gdy jakiś inny kot podchodził do niego, natychmast był pazurowany W stosunku do ludzi zachowywał się jednak całkiem inaczej- wtulał się,a głaskanie sprawiało mu widoczna przyjemność. Ponieważ Ania i jej rodzice zdecydowali, że kot będzie jedynakiem, pomyślałam sobie, ze to nawet lepiej, żeby wzięła tego- nie będzie miał możliwości zaczepiania innych kotów. Wyglądał na prawdziwego jedynaka
Kot po drodze uraczył nas piękną quuuuuuuupką Okazało się, ze oprócz biegunki ma świerzb i zapalenie oskrzeli W schronisku oczywiście wydawany był jako okaz zdrowia...
Paco, bo tak kot się teraz nazywa w ogóle nową sytuacją zestresowany nie był. Od razu przespacerował się po całym domu, pięknie załatwia się do kuwety.
Po pewnym czasie Ania zauważyła, że kot panicznie reaguje na różne sprzęty trzymane w rękach ludzi. Uciekał na widok sznura od żelazka, a nawet pilota w czyimś ręku. W trzech miejscach ma też króciutką sierść na zdeformowanej skórze- wyglada jakby był w tych miejscach przypalany
Miałam nadzieję, że dzięki miłości i cierpliwości, kot wyjdzie na prostą. Niestety okazało się, że zrobił sie bardzo agresywny, tzn atakuje domowników. I to nie wtedy gdy np. chcą go pogłaskać itp, ale zupełnie znienacka. Ostatnio rzucił się na ramię Ani ojca i go pogryzł do krwi Atakuje zupełnie bez powodu, nagle. Ani rodzice powiedzieli, że jeżeli coś takiego jeszcze raz się powtórzy (a ataki Paco się wciąż nasilają) odwiozą kota do schroniska.
Proszę pomóżcie. Ja zupełnie nie mam doświadczenia z maltretowanymi wcześniej kotami. Czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji? Co robić??
Wklejam zdjęcia Paco, które zrobiła Zosia, gdy był u niej w lecznicy
http://upload.miau.pl/1/3491.jpg
http://upload.miau.pl/1/3490.jpg
Dodam jeszcze, że Paco jest juz prawie całkiem zdrowy. Ma mniej więcej dwa- trzy lata, kastrowany