Moja przygoda z kotami zaczęła się już ponad 3 lata temu. Finał tej przygody to cztery kochane koty tzw. bidy. Jeden znaleziony samotnie na działce,drugi w piwnicy, inny wyrwany z zembów psa, a jeszcze inny ze schroniska (najbardziej schorowany kociak jakiego poznalam).
No i niestety moja mama znalazla kolejna kocią bidulę tym razem na podwórku. Kotek byl w najgorszej kondycji z calego rodzenstwa potwornie chudy, podrapany, zalepione i poranione oczko, podrapana lapka. W ostatnim etapie nie reagował nawet na jedzenie podstawiane pod nosek, za to na widok mojej mamy podchodzil do niej na bezpieczna odleglosc i strasznie plakal.
Wzt. zdecydowalysmy sie z mama go zlapac, wyleczyc i komus oddac. Kotek zostal zlapany 3.02 w stanie krancowego wyczerpania i jest w trakcie leczenia.
Mamy jednak z mama problem kotek ma chyba z 3-4 msc., jest przestraszony, straszy nas syczac, chociaz daje sie poglaskac. Niestety ze wzgledu na jego choroby i dzikosc siedzi w duzej klatce wystawowej w oddzielnym pokoiku. Staramy sie przebywac z nim jak najczesciej, ale ja pracuje, a mama opiekuje sie tata po wylewie. Efekt jest taki, że jestesmy z nim max 2 godziny dziennie. Zastanawiam sie czy nie przeniesc go do mojego pokoju, bez wstepu do niego dla innych kotow.
Ale tak naprawde sama nie wiem do konca jak sobie poradzic z tym problem tzn. jak pracowac nad jej oswojeniem ??????????
Moze ktos z was ma jakies doswiadczenia w tym wgledzie i moglby mi cos poradzic.
Wiem na pewno, ze pomimo jego lepszej kondycji zdrowotnej nie moge go juz wypuscic, bo jego stado najprawdopodobniej juz go nie przyjmie. Jest mi naszej perelki potwornie zal, bo jest taka samotna bez swojego stada, ale bez nas naprawde by nie przezyla.
PORADCIE MI COS PROSZE !!!!
Ps. Jej rodzenstwo tez bylo chore ale dostalysmy dla nich antybiotyki do podawania w jedzeniu i jest juz lepiej. Perelka niestety odmawiala jedzenia i dlatego tylko dokomalysmy jej porwania