Półdziki chory kociak w domu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lut 12, 2005 20:43 Półdziki chory kociak w domu

Moja przygoda z kotami zaczęła się już ponad 3 lata temu. Finał tej przygody to cztery kochane koty tzw. bidy. Jeden znaleziony samotnie na działce,drugi w piwnicy, inny wyrwany z zembów psa, a jeszcze inny ze schroniska (najbardziej schorowany kociak jakiego poznalam).

No i niestety moja mama znalazla kolejna kocią bidulę tym razem na podwórku. Kotek byl w najgorszej kondycji z calego rodzenstwa potwornie chudy, podrapany, zalepione i poranione oczko, podrapana lapka. W ostatnim etapie nie reagował nawet na jedzenie podstawiane pod nosek, za to na widok mojej mamy podchodzil do niej na bezpieczna odleglosc i strasznie plakal.

Wzt. zdecydowalysmy sie z mama go zlapac, wyleczyc i komus oddac. Kotek zostal zlapany 3.02 w stanie krancowego wyczerpania i jest w trakcie leczenia.

Mamy jednak z mama problem kotek ma chyba z 3-4 msc., jest przestraszony, straszy nas syczac, chociaz daje sie poglaskac. Niestety ze wzgledu na jego choroby i dzikosc siedzi w duzej klatce wystawowej w oddzielnym pokoiku. Staramy sie przebywac z nim jak najczesciej, ale ja pracuje, a mama opiekuje sie tata po wylewie. Efekt jest taki, że jestesmy z nim max 2 godziny dziennie. Zastanawiam sie czy nie przeniesc go do mojego pokoju, bez wstepu do niego dla innych kotow.

Ale tak naprawde sama nie wiem do konca jak sobie poradzic z tym problem tzn. jak pracowac nad jej oswojeniem ??????????

Moze ktos z was ma jakies doswiadczenia w tym wgledzie i moglby mi cos poradzic.

Wiem na pewno, ze pomimo jego lepszej kondycji zdrowotnej nie moge go juz wypuscic, bo jego stado najprawdopodobniej juz go nie przyjmie. Jest mi naszej perelki potwornie zal, bo jest taka samotna bez swojego stada, ale bez nas naprawde by nie przezyla.

PORADCIE MI COS PROSZE !!!!

Ps. Jej rodzenstwo tez bylo chore ale dostalysmy dla nich antybiotyki do podawania w jedzeniu i jest juz lepiej. Perelka niestety odmawiala jedzenia i dlatego tylko dokomalysmy jej porwania :(

beatka

 
Posty: 1244
Od: Wto sie 17, 2004 12:45
Lokalizacja: Warszawa-Wola dawniej Ochota :)

Post » Sob lut 12, 2005 20:51

Nasza Dusia tez tak sie zachowywala. Kiedy ja wzielam, byla slepa zaropiala i nie wiedziala gdzie uciekac tylko pofukiwala na wszystkie striny swiata groznie. Teraz po tych 4 miesiacach jest juz niesamowita przylepa ale stala sie nia bardzi szybko. Wystarczy troche ciepla i dotyku, naprawde. A slodka jest niesamowicie. Wystarczy na nia popatrzec i juz biegnie na kolana. Niesamowicie kochana istotka:))

Lidka

 
Posty: 16219
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Sob lut 12, 2005 21:09

Mysza ma duze doswiadczenie, ja tylko kilka razy pomagalam. Ile razy sie da bierze sie takiego kociaka na kolana (opatulone recznikiem lub kocem dla bezpieczenstwa) i przytrzymujac nierzadko na sile ( za skore na karczku troche) trzyma na kolanach i glaszcze, rece w rekawiczkach. Ja uzywalam grubych rekawic kuchennych, Mysza takich skorzanych, ktorych nie nosila. Kot sie oswaja, ze czlowiek nie robi mu krzywdy i to jest nawet przyjemne. Troche to trwa ale zwykle daje rezultaty...

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Sob lut 12, 2005 21:53

o kurde zrobiłam się specjalisyka od dzikich kotów :oops:

No miałam ich kilka.
Dawno temu dwa buraski, ale wtedy nie miałąm jeszcze doświadczenia. potem były takie nie dzikie, aż wreszcie rodzeństwo cztereh strasznych dzikusów. Wyrywały się i gryzły co popadło.
Siedziały w łązience bo w mieszkaniu bym ich nie złąpała. Wyławiałam je zza pralki. W skóropodobnej rękawicy. Trzymalam za skórę na karku na kolanach. Potem trzymając zdejmowałam rękawicę i głaskałam uważając na zęby. I takie sesje z każdym po kolei. Długo to trwało :roll:
poza tym karmienie na kolanach. jedzenie się zawsze kotu miło kojarzy więc niech mu sie kojarzy z człowiekiem. Kota i miskę na kolana i glaszczemy jak je.
Poza tym wspólne zabawy piórkami na patyku lub myszką na sznurku.

Skoro daje się dotknąc to nie jest najgorzej. Wprawdzie jak będziecie mu zakraplały nosek czy oczka to was kochać nie będzie ;) ale należy próbować. Stella która teraz u mnie jest z kolan już ucieka właśnie przez kropelki, ale uwielbia się miziać w wannie :)

A na twoim miejscu klatkę z kociakiem bym postawiła w jakims uczęszczanym miejscu mieszkania. Niech kociak obserwuje ludzi ile się da, mówcie do niego, niech się przyzwyczaja do hałasów mieszkania.
tylko mam nadzieję że Twoje koty są zaszczepione...
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Sob lut 12, 2005 22:03

Witaj.
Koteczka na pewno oswoisz, tylko potrzeba czasu - wg, mnie ok 3-4 tygodni, tak, aby zrobił się przytulakiem. Klatka na początek jest dobra, uniemożliwia mu zaszycie się - delikatnie, nie nachalnie głaszcz go, muw do niego. On się boi - musisz go przekonać, że nie zrobisz mu krzywdy - wyobraż sobie, jaka jesteś dla niego duża - w mieszkaniu są przestraszające go , nieznane mu dzwięki, urządzenia - choćby światło - gasisz - i już jest ciemno - on tego nie zna. Syczy, bo się boi - próbuje żałośnie przestraszyć Cię, abyś nie zrobiła mu nic złego. To odruch, przejdzie mu na pewno, wspaniale, że daje się głaskać - już czuje, że trafił na dobrego człowieka, jeszcze musi uwierzyć, że to się nie zmieni. I uwierz mi - on już wie, że jesteś fajna i dobra, ale musi uwierzyć, że to się nie zmieni - a na to trzeba czasu.
Jeśli masz taką możliwość na czas początkowych dni leczenia, nie wypuszczaj go do pozostałych swoich kotów - niech się doleczy.
Po pewnym czasie na początku karmienia daj mu z ręki jakieś dobre rzeczy - może kawałeczek wołowinki lub kurczaczka.
Radzę tez, żebyś nie stawała nad nim - może usiąć, bedziesz mniejsza, będz\ie się mniej bał.
Czy mały zostanie u Ciebie, nie pozwól mu trafić na ulicę. Piszesz, że tamte pozostałe maja ok. 3-4 mieś. Wiem, że to kłopot, w dodatku masz chorego tatę ( zdrowia życzymy ), ale jest możliwość znalezienia dla nich domów. Ja robię to poprzez ogłoszenie w Gw - przez ostatni rok ponad 30 kociaków tak powędrowało, a jestem pracującą mamą, więc nie jest to tak pracochłonne, jak by sie wydawało. I kapryśna jestem przy wyborze domków. Myślę, że domi tymczasowe można by było spróbować znaleźć na forum - bo jak mi się wydaje Ty naszteraz trochę na głowie. jEŚLI byś o tym myślała - moje PW - jest na dole.
I już na koniec - przyniesiono mi kiedyś maluszka, miał ok 2 mieś. - z zapaleniem płuc, ze złamaną przednią łapką, z wrzodem zamiast oczka i ten biedny maciupki kłębuszek przez pierwsze dni cichuteńko na mnie syczał, nie miał siły na nic głośnego. Gdybym popchnęła go palcem, to by się przewrócił - a syczał. Tak się bał.
Wyszedł ze wszystkiego, oczka nie udało się uratować - rezyduje u pewnej SWOJEJ dobrej pani, ale tego syczenia do końca życia nie zapomnę - myślałam, ze mi serce pęknie. Ja taka duża - i to jego syczenie, rozpaczliwa próba obrony kłebuszka przed olbrzymem. A potem nie było już syczenia, tylko milutki traktorek przy gilaniu po brzuszku.
A z Ciebie to wogle dobra osoba musi być. :D

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie lut 13, 2005 10:00

Dzięki wszystkim za trochę dobrych rad. Troszkę poczułam się zagubiona, ale może faktycznie mala Perełka bedzie kiedys szczesliwa z czlowiekiem. :)

beatka

 
Posty: 1244
Od: Wto sie 17, 2004 12:45
Lokalizacja: Warszawa-Wola dawniej Ochota :)

Post » Nie lut 13, 2005 18:50

Będzie, już ma szczęście, bo zadbałaś o niego.
jeśli tylko mogłabym Ci służyć jakąś podpowiedzią, co dalej - pisz na moje PW, w tematy nie zawsze wchodzę, a to, że jest wiadomość w skrzynce wyświetla się od razu po ZALOGOWANIU- piszę to, bo po ilości postów widzę, że właśnie się zarejesrtowałaś i może :?: nie do końca w tych technicznych spr. sie orientujesz. :lol: :P :D

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, polalala i 281 gości