Czarna Bidusia odeszła :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 23, 2009 21:54 oswajanie kota

Piter - jestem pod wrażeniem!
Kilka lat temu dostałam czarnego kota - Tofika. Przyjechał ze swoją Panią z Krakowa, najpierw do domu jej rodziców, gdzie zdążył w czasie obiadu przebiec po stole. Następnie, może po jakiś dwóch godzinach został przyniesiony do mnie. Ile w jego zachowaniu było dzikości, a ile stresu spowodowanego dwukrotną zmianą miejsca w ciągu jednego dnia - nie wiem.
Po wypuszczeniu z kontenerka zwiał pod szafę, gdy udało się go przegonić siedział na krześle pod stołem sycząc, prychając, oraz wydając inne odgłosy mówiące "odczepcie się ode mnie". Nie było mowy o pogłaskaniu. A my koniecznie chcieliśmy go dotknąć! Wtedy przypomniałam sobie zachowanie innych kotów, z którymi miałam wcześniej styczność. Uspokajały się, gdy opuszkami palców masowałam im łepek między uszami (choć dzikusami nie były). Jednak z Tofikiem nie było to takie proste. Podniesioną rękę atakował. Mimo to, nie daliśmy za wygraną. Dzieci kucały przed stołem, tak aby mógł je obserwować, a ja od tyłu ( jego tyłu ) masowałam mu łepek. Udawało się wielokrotnie, aż w końcu przywykł do nas. Ani raz nie zaatakował mojej ręki. Gdy zaaklimatyzował się, okazało się, że ma swój charakterek. To on decyduje kiedy i ile możemy się nim zajmować.
Cats understand our feelings. They don't care, but they understand.

wiki89

 
Posty: 70
Od: Wto sty 15, 2008 17:51
Lokalizacja: świętokrzyskie

Post » Sob cze 20, 2009 9:47

przeczytałam cały wątek i aż mi się serce do Was rwie, takie podobieństwo sytuacji. Cóż, widocznie w futrze kota czasami jest ukryty anioł, który ma z nami jakieś zadanie do załatwienia i na tym się jego rola kończy. Serce nam pęka, ale pękając otwiera się na inną, nową miłość, na którą już czeka jakaś bidula. Bardzo chcę w to wierzyć.

Dotty

 
Posty: 16
Od: Sob cze 20, 2009 7:09
Lokalizacja: Glasgow

Post » Sob lut 13, 2010 12:47 Re: Czarna Bidusia odeszła :(

A ja właśnie mam dylemat z dzikim kotem. Od ponad roku dokarmiamy dziką kotkę(daliśmy jej na imie Blondyna). Przyszła do nas na osiedle(osiedle bliźniaków z małymi ogródkami) w styczniu 2009, kiedy były straszne mrozy.

Sami też mamy znajdę Milkiego, którego ktoś wyrzucił w czerwcu 2008 na nasze osiedle. Przez pewnie okres wypuczaliśmy naszego kota, ale niestety ze względu na fakt że nasz kot upodobał sobie ogródek sąsiadów za kuwetę a kuwetę w domu ignorował, od jesieni 2009 nie wypuszczamy naszego kota na dwór a tylko werandujemy na wybiegu (uprząż, sznurek i karabińczyk i może prawie swobodnie się poruszać).

Kotka wciąż przychodzi, siedzi całe dnie pod oknem balkonowym. Bawi się z Milkim przez szybę. Bawi się również z nim jak wypuścimy go w uprzęży. Notabene dzika kotka jest jednym kotem którego nasz kot się nie boi.

Niestety jest dzika - jak wychodzimy do ogródka to ucieka. Chociaż jak widzi nasz przez szybę to się łasi i jak bawimy się z kotem zabawkami to też obserwuję zabawę.

Ze względu na fakt, że zbliża się kolejna wiosna zdecydowaliśmy się złapać kotkę i ją oddać do sterylizacji. Wypożyczyliśmy klatkę-łapkę, złapaliśmy kotkę i zawieźliśmy do przychodzi na zabieg. Po zabiegu kotka będzie 7 dni w przychodzi. I teraz wielki dylemat. Koci dylemat....czy spróbować zatrzymać ją w domu....

Plusy:
    kotka będzie miała ciepło i dużo dobrego jedzonka,
    towarzystwo drugiego kota którego chyba nawet lubi,
    zadbamy o futerko (pani z przychodzi powiedziała, że koty z długą sierścią mają wyjątkowo ciężko jeżeli są dzikimi kotami),
    miłych właścicieli,

Minusy:
    ogromny stres dla kota i dla nas z oswajaniem dzikiego kota(ja się zbytnio nie martwię, ale mąż drży o kable) i też nie wiadomo czy uda się oswoić kotkę,
    mąż postawił warunek że jeżeli będzie gryzła kable to wróci na dwór,
    niestety ze względu na sąsiadów oraz Milkiego raczej nie będziemy jej wypuszczać na dwór "luzem"(ewentualnie szelki jeżeli kiedykolwiek się przyzwyczai).

I teraz wciąż myślę, czy Blondynie będzie lepiej z nami w domu w zamknięciu czy też na wolności (a w zimie będzie marzła).

Jeżeli zdecydowalibyśmy się ją wypuścić mąż zgodził się kupić budę dla kotów i postawić w ogródku (wcześniej nie chciał się na to zgodzić). Miałaby w niej na pewno cieplej niż tam gdzie teraz nocuje (zadaszony skład bez ścian).

Sama nie wiem co zrobić:( Co byście zrobiły w mojej sytuacji?? Mąż generalnie jest na nie... ale jak się uprę to postawię na swoim.

szpaczek1

 
Posty: 5
Od: Pon wrz 01, 2008 21:10

Post » Sob lut 13, 2010 13:14 Re: Czarna Bidusia odeszła :(

a to nasz Milky
Obrazek
Obrazek

a to Blondyna
Obrazek
Obrazek
Obrazek

szpaczek1

 
Posty: 5
Od: Pon wrz 01, 2008 21:10

Post » Sob lut 13, 2010 17:15 Re: Czarna Bidusia odeszła :(

Ja bym spróbowała...
Jak ona przychodzi do Was od roku, to już Was zna, rzadko zdarzaja się koty, które wybierają mróż, głód i poniewierkę zamiast ciepłego domu i pełnej miski.
Gunia i Zulka&Fruzia
Obrazek Obrazek

GuniaP

 
Posty: 3817
Od: Czw sie 05, 2004 20:34
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Sob lut 13, 2010 18:11 Re: Czarna Bidusia odeszła :(

Ja także bym spróbowała...
W tym roku zgarnęłam z podwórka zaprzyjaźnionego piwniczaka - szły mrozy, okienka pozamykane, to zabrałam kota do domu. Popłakała dwa dni i się uspokoiła. pani wet ma rację - kotce z długą sierścią ciężko jest żyć bez ludzkiej opieki - sierść się kłączy, odparza skórę - niewygodne to i bolesne. Myślę, że kabli nie będzie gryzła, szybciej przez jakiś czas będzie miała problemy z korzystaniem z kuwetki.
Weź ją do domu, załóż wątek i opowiadaj - chętnie posłużymy radami, jak ja oswoić :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lut 23, 2013 16:16 Re: Czarna Bidusia odeszła :(

Ja się zaprzyjaźniłam z przybłędą - chodzi za mną krok w krok :)

Na wakacjach uciekła kotka sąsadce - szylkretka. Gdy u niej mieszkała, była kompletnie dzika - nie dawała się głaskać, do weta ją wywozili w klatce-pułapce :lol: Przez całe wakacje dokarmiałam ją, ale nie próbowałam jej łapać na siłę. Księżniczka zamieszkała w komórce na drewno, do której wchodzi otwór w ścianie. Gdy się zaczęły pierwsze mrozu nie było jej 2 dni z rzędu i zaczęłam sie niepokoić. Trzeciego dnia mój tata przyniósł ją w kocu na rękach fukającą i warczącą do domu - zjadła coś, posiedziała godzinę i zaczęła miauczeć pod drzwiami, więc ją wypuściliśmy. Od tamtej pory przychodzi codziennie, siada pod rzwiami i miauczy dopóki jej ktoś nie wpuści :lol: Chwile w domu posiedzi, połasi się do człowieka, poociera o nogi i już do wyjścia :lol: Myślę, że już do domu nie wróci :lol:
Na razie brak własnego kota.

Przybłędki przeze mnie oswojone: Księżniczka, Ogonek, Beżowy :)
Przybłędki w trakcie oswajania: Mleczuś, Trójnogi :)

kingah99

 
Posty: 5
Od: Pt lut 22, 2013 17:24
Lokalizacja: Rzeszów

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot], MichaelBoaky i 278 gości