Strona 1 z 8

Żwirek w nowym domku :))))

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 19:46
przez jojo
Rano wyciagalysmy z mama z obcej piwnicy, w ktorej nie wiadomo jak dlugo byl uwieziony bez mozliwosci wydostania sie, kocura. Wczoraj podczas karmienia dziczkow mama uslyszala zachrypniety, przerazliwy placz kota. Udalo sie.

Jest albo oswojony albo tak juz zrezygnowany, ze w ogole nie oponowal, jak bralysmy go na rece. Przerazliwie chudy, same zebra pociagniete zakurzona sierscia. Zakatarzany, kaszlacy, zachrypniety i ... rany juz gojace sie na glowie i uszkach. Nie wiem, petarda? Biedaczysko mruczy jak sie "przy nim robi" bedzie do adopcji, jak wydobrzeje.

Wieczorem jadac do mamy zauwazylam skulonego, zmarznietego na kosc(wiadomo, jaki dzis mroz :!:) kocura siedzacego przed zablokowanym na amen okienkiem piwniczym. W oczach widzialam marzenie by schronic sie przed mrozem a tu nic. ktos (nie zasluguje nawet na miano Ktosia) z premedytacja uniemozliwil mu wejscie. Byl tak zmarzniety, ze nawet nie zainteresowal sie kupionym mu w pobliskim nocnym pasztetem. Bal sie mnie, jak sie nad nim pochylilam. I NIKT sie nawet nad biedakiem nie zlitowal! Nikt nie zwrocil uwagi! (Chwilke siedzialam w samochodzie, patrzac czy zje i kilkanasice ludzi przechodzilo :( )

Chwile po tym uslyszalam telefonicznie od Pani, ktora dokarmia w tej okolicy, ze 2 dni temu facet, prowadzacy sklep z jakimis szmatami, otrul 9 jej podopiecznych. I ograza sie, ze otruje jeszcze golebie. Polecilam jej zgloszenie tego do inspektora. Przy okazji Pani wspomniala ( w kontekscie ogolnej nienawisci do kotow i ludzi im pomagajacych) ze ostatnio prawie ja pobil ... ksiadz, rowniez przeciwnik. Brutalnie ja odepchnal jak starala sie polozyc miseczke z jezdzeniem.

Sory, ze taki elaborat mi wyszedl, ale tak mnie to wszystko zalamalo, ze musialam sie wyzalic.
Skad tyle zla wokol? Dlaczego ludzie, jak juz nie planuja pomocy, to jeszcze szkodza? Dlaczego sasiad mamy wywraca miseczki z zarciem i gniecie je? I wrzuca do kosza na smieci legowisko kocie? Dlaczego moj prezes opowiada, jak strzela z jakiegos straszaka do kotow, by "nie lataly mu po podworzu"? Dlaczego dzieci sasiada strzelaja z procy w koty? Lub leja z balkonu lodowata wode na wygrzewajace sie na samochodach koty? Dlaczego moja BYLA kolezanka po zajciu w ciaze pozbyla sie niepotrzebnej juz koteczki, ktorej moja mama uratowala zycie i wychuchala ja?

Dlaczego?

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 19:49
przez becik
Tulkam Jojo, to przykre

a dopowiedzi nie znam, niestety :(

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 19:53
przez kordonia
Bo jednak chyba ród ludzki ma jakiś defekt genetyczny :(
Jak widzę, co ludzie potrafią robić, to czuję, że ich nienawidzę

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 19:53
przez jenny170
mam takie male-malutkie marzenie...... jakas pepesza czy co to moze byc - byle walilo seriami......i piekny maly skot - taki sobie samochodzik..... a w srodku ja i pare bliskich mi osob...
obawiam sie ze wiele osob stracilo by sasiadow!

sorki....przelalo mi sie

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 19:54
przez Olinka
Dlaczego kiedyś gdy karmiłam dziczki pod blokiem i stawiałam miskę z jedzeniem w piwnicznym okienku oberwałam w głowę słoikiem rzuconym z któregoś z górnych pięter...
Dlaczego ciągle giną te miski...
Dlaczego facet prowadzący warzywniak na mojej ulicy zabija koty...
Nie wiem.
Myślę, że sprawcy tych czynów też tego nie wiedzą. Może nie mają CZYM się zastanawiać nad swymi działaniami...

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:01
przez Lidka
Jesli masz takie kocie nieszczescie bez nadzieji na nocowanie, to moze moi piwniczni rezydenci nie wyrzuca. A przynajmniej napewno od strony ludzi poki co nie spotka nic zlego. Bo mimo wszystko wiecej tu ludzi, ktorzy przynajmniej sa obojetni niz takich, ktorzy szkodza.
a piwnica jest dla kotow bezpieczna, w kazdym razie nie slyszalam, zeby cos sie stalo. A od pieciu lat ja zajmuje sie utrzymaniem porzadku. Tylko potem trzeba by sie wziac za adopcje, zeby mimo wszystko ni przegiac:))

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:02
przez nan
:evil: czemu ludzie tacy sa ( a raczej bywaja)? czemu czuja sie lepsi krzywdzac, ponizajac? czemu szukaja wladzy i z braku laku znecaja sie nad slabszymi? czemu tak latwo przychodzi im uprzedmiatawianie zwierzakow?
eh..... jest jakas sensowna odpowiedz....?

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:02
przez fuksia
Wierzcie mi,że policzone mają całe zło...a głos wewnętrzny mi mówi,że tacy ludzie nie pójdą do nieba.
Zresztą to nie są ludzie :!:

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:11
przez tangerine1
jojo nie znam odpowiedzi

Wczoraj spotkałam na imprezie faceta, który pozbył się z domu królika (żona w ciąży) zagłodził pozostawionego pod jego opieką chomika dziecka, ale kupił identycznego i zrobił z małej idiotkę, tłumacząc, że to ten sam. Łaził za mną przez całą noc i tłumaczył mi, że życie jest piękne. Ot... szczęśliwy idiota.

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:22
przez jojo
Lidka pisze:Jesli masz takie kocie nieszczescie bez nadzieji na nocowanie, to moze moi piwniczni rezydenci nie wyrzuca. A przynajmniej napewno od strony ludzi poki co nie spotka nic zlego. Bo mimo wszystko wiecej tu ludzi, ktorzy przynajmniej sa obojetni niz takich, ktorzy szkodza.
a piwnica jest dla kotow bezpieczna, w kazdym razie nie slyszalam, zeby cos sie stalo. A od pieciu lat ja zajmuje sie utrzymaniem porzadku. Tylko potem trzeba by sie wziac za adopcje, zeby mimo wszystko ni przegiac:))


Dzieki za propozycje, ale tam jest wiecej kotow. On jeden siedzi akurat pod tym okienkiem i obawiam sie, czy czasem nie ma tam zamknietych dzieci? Jutro Pani robi rekonesans (to sa okolice Gliwickiej / Pl Wolnosci) bo to jej podopieczni i bedzie wiedziala co i jak ... Poza tym on jest bardzo plochliwy, nie wiem czy uda sie go zlapac :cry:

Ech, serce mi sciska jak pomysle ze on tam siedzi na tym mrozie :( I pewnie jeszcze wiele innych, o ktorych nie wiemy.
Mamy podopieczne, ktorym rowniez zamknieto okoliczne piwniczne okienka tez nie maja schronienia i blakaja sie po mrozie :roll: Okrutny ten swiat ...

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:28
przez jojo
tangerine1 pisze:jojo nie znam odpowiedzi

Wczoraj spotkałam na imprezie faceta, który pozbył się z domu królika (żona w ciąży) zagłodził pozostawionego pod jego opieką chomika dziecka, ale kupił identycznego i zrobił z małej idiotkę, tłumacząc, że to ten sam. Łaził za mną przez całą noc i tłumaczył mi, że życie jest piękne. Ot... szczęśliwy idiota.


ja rowniez wczoraj na imprezie (moze tej samej :wink: ) mialam mala wymiane zdan z kumpela, ktora zawsze pozytywnie odbieralam.
otoz na moja opowiesc jak to mi kiedys Ineczka (niechcaco) wlozyla lapke z pazurkiem do oka i wyjac z bolu udalam sie na pogotowie, gdzie mnie nie chcieli przyjac zapytala "i co zrobilas z kotem?", z poczatku nie zrozumialam co ma na mysli, dopiero powtorzyla swoje pytanie i wyrazila oburzenie absolutne, ze JA NADAL MAM TE KOTKE W DOMU (nie dodalam juz, ze NADAL SPI NA MOJEJ PODUSZCE) :evil:

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:50
przez zuza
:-(

Bo wiekszosc spoleczenstwa to beznadziejny prymityw :cry:

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:53
przez Lidka
moje okolice to ul Obroki, przy moim bloku bezpiecznie i jak bedziesz w potrzebie to jestem.

A tak dzis wlasnie wynioslam troche suchego chleba rozmoczonego i kaszy dla ptakow. Wrocilam do domu, zeby popatrzec z okna jak jedza i tak sie czlowiekowi cieplo robi na sama mysl. Przy piwnicznym okienku siedziala sliczna czysciutka Kropeczka, z za zaslonki wygladal krowkowaty kocurek a niedaleko stado ptakow - wroble, golebie, chyba szpaki( albo inne takie grafitowe) u gory na moim balkonie karmnik dla malych ptaszkow. I tak to wygladalo sielsko w tym sloncu :D :D
Ptaki dokarmia wiele osob, a i pod okienko sporo ludzi przynosi. Ja karmie wewnatrz i nie marznie im.
Pisze to, zeby nie denerwowac, tylko powiedziec, ze sa takie miejsca, ze da sie. Ja wiem, ze nie przy wszystkich blokach na moim osiedlu jest dobrze, ale u nas akurat tak.
MAm szczescie:)

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 20:54
przez Lena
dlaczego oni chodza do kosciola i mysla ze im to starczy? Ja nie chodze. I nie czuje potrzeby. Czuje ze o tak robie wiecej dobrego niz oni tymi swoimi zdrowaskami.... (nie obrazajac nikogo kto chodzi do kosciola oczywiscie, ... ja mysle ze wy wiecie o jakich ludzi mi chodzi wiec nie bede sie rozpisywac bo mi juz rece opadly... ide do nocnego po fajki...)

PostNapisane: Nie lut 06, 2005 21:07
przez jojo
Lidka faktycznie, Ty to masz szczescie :D
Ja niestey zawsze spotykam sie wokol z niechecia, wrogoscia, szczegolnie prokocia. :(
Tam, gdzie mieszka mama (ok. Kosciuszki) konflikt juz urosl do rozmiaru absurdu, opisywany wielokrotniew prasie, niesety nie przynioslo to pozytywnego oddzwieku. Na osiedlu, gdzie mieszkam, na szczescie nie ma kotow. Raz staczalam tylko boje o nalepki z "reklama" CK Ryski.

Mimo to, zawsze gdy mam jakies resztki jedzenia, rzucam kolo smietnika dla ew. blakajacego sie pieska. I przeciwczylam to juz wielokrotnie, jedzenie znika natychmiast. Nigdy nie zalega, zreszta smietnik nie nalezal nigdy do przedmitow estetycznych. A zaczepil mnie kiedys bardzo nieelegancko jakis palant, ze mu smiece. Wyraznie zaliczal sie do osob, ktore wychodza z domu po to, by sie poklocic z innymi i nawrzeszczec. Z nalezytym "szacunkiem" zatem go potraktowalam, ze "w dupie mam jego opinie" i nie zycze sobie, by sie do mnie wtracal.