Dorosły kot - tak, tak i jeszcze raz tak
. Kociak siłą rzeczy się do nas przywiązuje, a kot dorosły...swoim przywiązaniem nas wyróżnia...
Moja Mysia, która na pewno w swoim życiu doświadczyła wiele złego od ludzi, była bita (dotąd zdarza się jej skulić, gdy ktoś z nas machnie gwałtownie ręką w jej obecności), a w schronisku, zanim Eve się nią zajęła, była ledwie żywa...Biedna, przestraszona, skulona koteczka - taką ją pamiętam ze zdjęć i taką zobaczyłam, gdy po nią przyjechałam. Byłam pewna, że przywiozę do domu dzikuskę, która będzie na mnie syczeć i chować się pod łóżkiem, a tymczasem wypuszczona z transportera przyszła prosto na moje kolana, tak, jakby witała się ze mną po długiej nieobecności - tuliła się do mnie, łasiła, mruczała - naprawdę płakałam wtedy z radości. To był kot, który na mnie czekał całe życie i w końcu udało nam się odnaleźć. Mysia wciąż przelewa na nas całą swoją kocią miłość.