Kiedy zachorowała Zuzka za namową znajomych udałam się z nią do kliniki AR gdzie po obejrzeniu przez lekarza postawiono diagnozę, że guzki trzeba wyciąć jak najszybciej. Nie zrobiono żadnych badań, po prostu zabrano ją i oddano mi po ok.1,5 godz.
Kiedy wróciłyśmy do domu kot czuł się coraz gorzej i cierpiał. Prosiłam miejscowych lekarzy aby ją ratowali, bo rana nie chciała się goić i zrobiła się martwica.
Dziś Zuzka jest w pełni zdrowa (5 lat po operacji)a ja mogę powiedzieć, że być może parczewscy weci nie są najlepszymi fachowcami, nie dysponują również odpowiednim zapleczem to jednak dołożyli wszelkich starań aby uratować moje kochane maleństwo. Kiedy tak tutaj czytam o wszystkich problemach i chorobach dziękuję opatrzności, że moje kotki wcale nie chorują i nie muszę często odwiedzać przychodni wet. Pozdrawiam!!