Strona 1 z 1

Czy surowa wołowina może wykończyć kota?

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:14
przez nongie
W jednym z kocich poradników (autora nie pamiętam, ktoś z US - dopiszę po południu) natknełam się na informację, że śmiertelna dla kotów choroba Aujeszky'ego jest przenoszona nie tylko przez świnie. Bydło rzeźne również może być jej nosicielem, dlatego podawanie surowego mięsa w każdej postaci niesie ze sobą ryzyko zarażenia.
Sporo osób na forum deklaruje, że karmi przemrożoną wołowiną.
Slyszeliście o czymś takim?

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:18
przez Jowita
Wołowina przemrożona jest pozbawiona potencjalnych mieszkańców (typu np. zarazki toksoplazmozy), które ma w sobie wołowina surowa nieprzemrożona.

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:22
przez Olat
Mnie ostatnio wet mówił, ze domowa zamrażarka absolutnie nie osiągnie temperatury potrzebnej do wybicia "obcych" w mięsie... :roll:
Coz, ja przemrażam, bo i tak nic innego nie moge zrobic. Sparzone mięcho moge sobie sama jesc... :?

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:26
przez Jowita
Olat pisze:Mnie ostatnio wet mówił, ze domowa zamrażarka absolutnie nie osiągnie temperatury potrzebnej do wybicia "obcych" w mięsie... :roll:
Coz, ja przemrażam, bo i tak nic innego nie moge zrobic. Sparzone mięcho moge sobie sama jesc... :?


Ale zawsze warto próbować...

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:34
przez tangerine1
Jak tak dalej pójdzie mojemu kotu grozi śmierć głodowa. Wszystkie jadane przez nią produkty okażą się szkodliwe :)

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:35
przez Jowita
tangerine1 pisze:Jak tak dalej pójdzie mojemu kotu grozi śmierć głodowa. Wszystkie jadane przez nią produkty okażą się szkodliwe :)


Wg ludzkich trendów żywieniowych szkodliwe są: warzywa, owoce, mięso, mleko etc.
Podejdź do tego z dystansem... ;)

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:38
przez Olat
Jowita pisze:
Olat pisze:Mnie ostatnio wet mówił, ze domowa zamrażarka absolutnie nie osiągnie temperatury potrzebnej do wybicia "obcych" w mięsie... :roll:
Coz, ja przemrażam, bo i tak nic innego nie moge zrobic. Sparzone mięcho moge sobie sama jesc... :?


Ale zawsze warto próbować...

Dokładnie :D Wychodze z tego samego założenia, odrobaczam profilaktycznie, a toxo to wlasciwie nawet wolałabym zaliczyc i nie musiec sie martwic na przyszłość :lol:

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:55
przez nongie
Dr Jolanta Ficińska z Uniwersytetu Gdańskiego pisała pracę doktorską n/t tej choroby. Bycza Kocia wysłała do niej majla z pytaniem.
Jak cos bede wiedziec - dam znać.

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 13:55
przez Kichol
Z ta temperatura w zamrazarkach to jest roznie...
Teoria mowi, ze aby mrożenie miesa miało skutek o jakim mowimy musialo by one byc zamrozone do temperatury ok. - 18 stopni.
Minimum taką temperature maja profesjonalne chłodnie do przechowywania mięsa.
Znajomi w Norwegii mieli wlasnie taka zamrazarke, w ktorej trzymali mieso dla swoich kotow i psow. Z ciekawostek dodam, ze Żubrówka sie zamrozila po 2 dniach na lód w tej lodoweczce !!! Zostalo tylko troche plynu w szyjce ;)
Sam pracuje w branzy "chłodniczej" i w tej temperaturze (-18 stopni C) przewozi sie zamrożone mięso i mrozonki np. owoców ale takze szczepy bakterii np. tak popularne teraz L-casei...
Mieso nie mrozone wystarczy przewozic w temp. +2 do +4 stopnie...
pzdr

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 14:08
przez pstryga
ja jak na razie nie zauważyłam by surowa wołowina wykończyła mojego czy też znajomego kota, z całą pewnośćia natomiast kot może wykończyć wołowine......


a tak swoja drogą nie przesadzajmy, lepsza dla kota surowa wołowina , niż mysz złapana na smietniku. Ta druga żadko przechodzi kontrole weterynaryjną.

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 14:09
przez Jowita
pstryga pisze:ja jak na razie nie zauważyłam by surowa wołowina wykończyła mojego czy też znajomego kota, z całą pewnośćia natomiast kot może wykończyć wołowine......


a tak swoja drogą nie przesadzajmy, lepsza dla kota surowa wołowina , niż mysz złapana na smietniku. Ta druga żadko przechodzi kontrole weterynaryjną.


lub przemrażanie ;) no, chyba, że jest zima... :)

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 14:19
przez Samefusy
popadamy w paranoje??...to niby co te beczki maja jesc??mowie beczki bo moja czarna wyglada juz jak beczka....na cienkich nozkach :-D...ja tam przemrazam im serduszka i watroby...a pozniej jeszcze sparzam :-P
i zjadaja...
.......i piekne było spostrzezenie z myszka:-D bardzo nam sie podobało...

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 14:24
przez Jowita
Moje cielątko je tylko suche i puszki - i ewentualnie raczy skubnąć łososoia z grilla ;). Nic świeżego nie rusza.

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 14:27
przez pstryga
no też mam takie wrażenie ,że popadamy w paranoję :wink: z cał pewnośćią jedzenie ryśka jest lepiej zbilansowane niż moje. No kurczez hills nie robi chrupek dla ludzi.

A byłoby to takie piekne. tyle a tyle gram dziernnie , pięknie wyglądasz , nie jesteś za gruby, masz błyszczącą sierść....

PostNapisane: Śro gru 29, 2004 22:13
przez Bonkreta
Choroba Aujeszky atakuje nie tylko świnie i bydło, ale w ogóle prawie wszystkie ssaki, bodajże tylko naczelne i walenie są na nią odporne. Ale świnie są niejako wyjątkowe - stanowią naturalny rezerwuar tego wirusa i źródło zakażenia dla innych zwierząt. Są jedynym gatunkiem, u którego wirus ten może przejść w postać latentną (utajoną). Dlatego tylko wieprzowina może potencjalnie stać się źródłem zakażenia.

Choroba Aujeszky jest ciężka, silnie zaraźliwa i dla młodych prosiąt prawie w 100% śmiertelna, dlatego jest intensywnie zwalczana, w wielu krajach z urzędu (w Polsce z tego, co wiem, od dwóch lat już nie podlega obowiązkowi zgłaszania, ale moja wiedza może nie być ścisła). Rutynowo stosuje się szczepionkę dla świń przeciwko tej chorobie. Z tego powodu prawdopodobieństwo, że mięso wieprzowe będące w sprzedaży jest zakażone tym wirusem jest bardzo małe (ale nie zerowe).

O ile udało mi się dowiedzieć, w Polsce od ok. 50 lat było tylko kilka (4 czy 6) przypadków tej choroby u zwierząt domowych - psów, które miały kontakt z odpadami rzeźnymi.

Wirus ten przenosi się nie tylko przez zjedzenie zakażonego mięsa, ale także przez bezpośredni kontakt, mechanicznie (np. na odzieży ludzi, którzy mieli kontakt z zakażoną świnią), przez odchody, a nawet przez powietrze...

Oczywiście dla bezieczeństwa lepiej nie podawać surowej wieprzowiny, a zwłaszcza surowego móżdżku wieprzowego - ale nie ma co demonizować zagrożenia, bo jest statystycznie niewielkie.

Bardzo chętnie zapoznam się z pracą p. Ficińskiej, bo temat od dawna mnie interesuje, a mało jest materiałów.