Strona 1 z 3

Pogryzienie przez kota

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:12
przez Agia
Podczas wizyty u weta zostałam pogryziona przez kota - najgorsze jest to, że przez swojego własnego Obrazek Przytrzymywałam Mattiego podczas podawania zastrzyku, udało mu się jednak jakimś cudem wyrwać i z wściekłością zatopił swe kiełki w mojej apetycznej dłoni :? W dwóch miejscach mam rozorany kciuk (Matti prawie mi go przegryzł :? ) i sporą dziurę w dłoni - wszystkie rany mają ok. 3 mm głębokości. Dość długo trzeba było tamować krwawienie (mówiąc prosto - krew "sikała" :wink: ), w tej chwili ręka jest zabandażowana i przez noc opatrunku nie będę ściągała. No i... co dalej? Wiadomo - jeśli pojawi się opuchlizna to od razu jadę do chirurga. Jak domowym sposobem mogę sobie "ulżyć w cierpieniach" i przyspieszyć gojenie ran? Zaznaczam, że tabletek przeciwbólowych nie chcę brać.

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:16
przez zuza
rivanolem dobrze jest przemywac albo w nim moczyc, dziala odkazajaco... mnie sie najlepiej goi po gencjanie, ale to glownie pazury... Biedaczku :-(
Nie wiem czy bez antybiotyku sie obejdzie :-( Ogladaj te lapke dobrze.

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:19
przez zalatany
Na pewno nie lekceważyźć, przemyć Rivanolem, rano do lekarza, niech zapisze moze jakiś antybiotyk, na kocich zębach paskudne bakterie lubią siedzieć.
Pozdrawiam

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:21
przez Malgorzata
Wet radzil pogryzionej kolezance moczyc reke w jak najgoretszym roztworze rivanolu i potem smarowac mascia Traumeel /homeopatyczna,jest w zwyklych aptekach/.

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:28
przez Iśka
Proponuję wetowi żeby swoją rękę nawet nie pogryzioną moczył sobie w gorącym riwanolu,poczuje jaki to ból i przestanie dawać takie rady" od rzeczy"To naturalne,że na rany nie stosuje się gorących roztworów leku,bo to poprostu boli.

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:34
przez Agia
Jutro idę do lekarza ogólnego, ale mój lekarz przyjmuje dopiero od 15, a zastanawiam się po prostu co robić do tej godziny - jeśli ręka bedzie wyglądała naprawdę niedobrze, to rano pobiegnę do innego lekarza. Tak naprawdę dopiero rano, gdy zdejmę opatrunek będę widziała rzeczywistą wielkość szkód :? (opisałam jak ręka wyglądała od razu po ugryzieniu). Najgorsze jest to, że syczę z bólu przy każdym najdrobniejszym poruszeniu kciukiem. Wet po obandażowaniu ręki też stwierdził, że bez antybiotyku najprawdopodobniej się nie obędzie, bo bakterie bardzo kocie ząbki lubią.
Rivanol - zapisałam sobie :roll:

A opatrywał mnie wet, który mi się bardzo podoba, więc nie było to aż tak bardzo nieprzyjemne :wink:

PostNapisane: Śro gru 15, 2004 23:34
przez Kocurro
Byłam kiedyś pogryziona przez kota, zalałam rany rivanolem i zabandażowałam. I to był duży błąd - rany się zakisiły i okropnie bolały.
Znaczenie lepszy jest jałowy, gazowy, oddychający opatrunek, załozony luźno. Ja używam Betadine do przemywania skaleczeń i zadrapań, ale w aptekach mają też inne specyfiki, zawierające również antybiotyki - poszłabym do apteki i kupiła coś mocniejszego niż Rivanol i nie odkładałabym tego do jutra.

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 0:20
przez Asiulek
Podczas ratowania mojego Martelka z "objęć" grzejnika zostałam przez niego nieźle podrapana i pogryziona.Przy wszystkich urazach mojego kiciaka (o tym w innym wątku pisałam) okazało się,że bez lekarza się nie obejdzie.Trafiłam do chirurga z palcem trzy razy grubszym niż normalnie.Dostałam zastrzyk przeciwtężcowy (wiadomo gdzie :oops: )i mocny antybiotyk.Kazał robić opatrunek z chłodnego rivanolu.
Z takimi urazami nie ma żartu.Niby małe ale lekceważyć nie można.Lepiej wybierz się do chirurga,a do tego czasu rivanol.

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 9:05
przez miaa
Agia pisze:A opatrywał mnie wet, który mi się bardzo podoba, więc nie było to aż tak bardzo nieprzyjemne
:ok: :smiech3:

i jak tam twoja raczka?

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 10:18
przez Agia
Rano od razu pognałam do lekarza, bo cału kciuk i pół ręki spuchły tak jakbym całą noc waliła nimi o szafkę 8O Jednak mimo wszystko wygląda to i tak lepiej niż się spodziewałam - ranki (z wyjątkiem jednej) ładnie się zasklepiły i nie wyglądają na tak głębokie, jak są w rzeczywistości. Dostałam od razu zastrzyk przeciwtężcowy i antybiotyk (Neomycinum), a przeciwbólowo Ketonal w mocniejszej dawce (100 mg). Rivanol też kupiłam. Kciuk boli jak diabli, praktycznie w ogóle nie moge nim poruszyć - nie jestem nawet w stanie związać włosów czy ukroić kromki chleba, ale przynajmniej omija mnie w domu mycie naczyń :twisted: Jeśli do jutra nie będę mogła ruszać kciukiem mam się powtórnie zgłosić do lekarza.

Matti pół nocy ciumkał i mruczał mi do ucha - i jak tu się mam na niego gniewać? :roll:

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 10:20
przez Agia
Asiulek - ja zastrzyk przeciwtężcowy dostałam w rękę :wink:

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 11:07
przez xexexe
a nie w du*** :)?

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 13:38
przez Ana-cd
Z moim kocurkiem dwa razy zaliczałam takie atrakcje i za każdym razem jechałam na tzw. teraz oddział ratunkowy do szpitala. Od razu dostawałam zastrzyk p.tężcowy. Ostatnim razem codziennie jeździłam na zmianę opatrunku przez parę dni a później smarowałam antybiotykiem przepisanym przez lekarza. Niestety nie pamiętam nazwy. Ale rezultat świetny. Ugryzienie było paskudne, przez tydzień rękę miałam wyłączoną z użycia. Myślałam, że będzie się długo paprać i goić, ale nie, wszystko dobrze się zagoiło.

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 14:03
przez Maryla
mnie ugryzł Maciuś niedawno, bardzo głeboko kłami - rano
zlekceważyłam i poszłam do pracy
wieczorem 39 stopni gorączki i okłady z szarego mydła (tak mi poradzono)
dotrwałam do rana a w południe na pogotowie bo ręka spuchła
lekarz wydarł się na mnie i nakazał sie udać na oddział dla pokąsanych ( :) ) do szpitala Wolskiego
dostałam zastrzyk p/tężcowy i penicylinę w tabletkach
okłady z rivanolu i po kilku dniach rany sie zagoiły bez problemu na zewnątrz, tylko w środku trochę mnie swędzi
na szczęscie reka lewa to mogłam sie chociaz myc i ubierac bez problemu

PostNapisane: Czw gru 16, 2004 14:46
przez Samefusy
no prosze jakie mamy dzielne kocieta :lol:
:ryk:
takie odwazne..umieja sie bronic.. :lol:
i w ogole..my to jestesmy debesciackie kocie mamy co?
...uczymy je jak maja atakowac...drapac...szarpac... :lol:
ja to mojemu Kłaczkowi nie wyrywałam reki jak upolował...bo mi było szkoda niszczyc mu zabawe... :lol:
hahaha,jestem z niego taka dumna kiedy uda mu sie byc na tyle szybkim ze mnie capnie :1luvu: :love: