Nietypowy problem z kotem

Cześć. Piszę w sprawie problemów behawioralnych/zdrowotnych mojego starszego kotka, Bucky'ego, które jak na razie stanowią zagwozdkę dla weterynarzy i dla mnie. Po wydaniu horrendalnych ilości pieniędzy na badania jestem już w całkowitej kropce, dlatego chciałam podpytać, czy ktoś inny miał styczność z tego typu problemami.
Z góry przepraszam za obszerny post, chciałam zawrzeć jak najwięcej informacji.
Posiadam dwa koty, są to bracia z jednego miotu adoptowani z fundacji w 2016. W sierpniu kończą 10 lat. Koty mają ze sobą bardzo dobrą relację, często ze sobą sypiają, bardzo rzadko biją się na poważnie choć Bucky czasem zaczepia w okolicach karmienia drugiego kota prowokując go do reakcji/zabawy. Mieliśmy konsultację behawiorystyczną w domu i według behawiorystki nie jest to wrogie zachowanie tylko poszukiwanie bodźców.
Bucky jest kotem nerkowym w 1 stadium. Jego kreatynina trzyma się na zdrowym poziomie, ale w przeszłości lubiła zbliżać do górnej granicy. Od wprowadzenia telmisartanu na zdiagnozowane u niego problemy z ciśnieniem nerki są pod kontrolą i działają dobrze.
5 lat temu kot zaczął chorować na krwotoczne zapalenia pęcherza. Była to długa batalia z wieloma weterynarzami po drodze, z antybiotykami, bez antybiotyków, wreszcie udało się go wyprowadzić. Weterynarze stwierdzili wtedy, że przyczyna jest behawioralna - kot dostał feromonową obrożę, ja Feliwaya do domu i przez pięć lat był spokój. Było to o tyle dla mnie zaskoczeniem, że Bucky jest kotem dość wesołym w domu - nigdy się nie chowa, uwielbia obcych ludzi i lgnie do nich, gdy przychodzą, rzadko kiedy widzę by był wystraszony czy zlęknięty (a np. drugi kot, jego brat, który jest w idealnym zdrowiu, boi się wszystkiego).
We wrześniu 2024 historia się powtórzyła. Kot znów zaczął chorować na krwotoczne zapalenia pęcherza, tym razem było to bardzo ostre i trudne do wyleczenia. Momentami gdy lądował rano w klinice na zastrzykach, o godzinie 17 z powrotem sikał krwią po mieszkaniu. Stał się osowiały, chorowity i słabszy, kompletnie niezainteresowany jedzeniem czy zabawą. Był na nospie, na onsiorze, w pewnym momencie na antybiotykach, całość trwała około 2 miesięcy. W związku z tym zdecydowaliśmy się na konsultację behawiorysty by jakoś ustalić, jak możemy podnieść komfort życia kotu.
I tu zaczyna się zabawa. Na konsultacji behawiorystka wyczuła bolesność kota w odcinku kręgosłupa. Zauważyła, że kot porusza się wolniej, mniej chętnie skacze od drugiego, zaleciła nam konsultację u ortopedy. W kwestii samego behawioru, dom jest bardziej dla kotów niż dla właścicieli, Bucky ma legowiska, drapaki, mają 3 kuwety sprzątane 3xdziennie + całkowicie wymieniany żwirek drewniany co 1-2 tygodnie więc nie zauważyła tutaj nieprawidłowości.
Behawiorystka wprowadziła amitryptylinę (w najmniejszej dawce) oraz pregabalinę (1/5 tabletki preato 75mg 2x dziennie).
Bucky wylądował u ortopedów (byłam u dwóch oraz w centrum rehabilitacji na konsultacji). Z wstępnego badania fizycznego zdiagnozowano u niego zespół końskiego ogona i otrzymał Solensię. Solensia odrobinę poprawiła jego stan (przynajmniej z pozoru), ale gdy kot miał wykonany RTG, nic na nim nie wyszło. Drążąc dalej, miał wykonany rezonans kręgosłupa w odcinku od piersiowego do ogona, a później tomograf tego samego odcinka. Na żadnym z tych badań nic nie wyszło. Ortopeda był zdziwiony, ale powiedział, że w takim razie problemu z kręgosłupem nie ma.
Drążąc dalej, Bucky miał USG nerek, płuc, przewodu pokarmowego oraz mięśni w poszukiwaniu źródła jego tkliwości na plecach. Żadne z badań niczego nie wykazało. Tutaj pragnę zaznaczyć, że starałam się dawać kotu spokój i nie taszczyć go po badaniach by go nie stresować - z reguły miał 1-2 wizyty weterynaryjne w miesiącu gdy jego pęcherz się ustabilizował, a większość tych usg była wykonana jednym rzutem. Miał również sanację jamy ustnej gdzie usunięto mu dwie resorpcje. Całość tych zdarzeń trwa już ponad pół roku.
W międzyczasie, około października Bucky zaczął przejawiać dwa nowe objawy. Pierwszym z nich było drżenie przednich kończyn - gdy kot opierał się na przednich łapkach, zaczynały się trząść. Tylne czasem drżały na wizytach u weterynarza. Zaczął również "kropelkować" po wyjściu z kuwety. Kot załatwia się w niej prawidłowo, ale gdy wychodzi, dalej z niego odrobinę kapie. Na to kropelkowanie otrzymał Dalfaz, a mniej więcej w tym samym czasie zmieniliśmy amitryptylinę na Trittico. Trittico pozbyło się drżenia przednich kończyn, natomiast Dalfaz wywołał u niego efekt uboczny - świąd. Kot drapał się zawzięcie przez tydzień nim zorientowałam się, że to wprowadzenie Dalfazu to wywołało. Wydrapał sobie dwie rany na szyi w miejscu, w którym miał obrożę feromonową.
Dalfaz został zamieniony na Ditropan, który bierze do dziś (1/5 tabletki 5mg 2x dziennie). Zdjęliśmy obrożę feromonową, ale rany na jego szyi nie chciały się goić, a sierść wokół nich nie odrastała. Był u dermatologa, z którym próbowaliśmy maści z antybiotykami, bez, sterydów doustnych, leków na alergię, a nawet naświetlania lampą Phovia. Dopiero zastosowanie opatrunków hydrokoloidowych zaczęło te rany zmniejszać, ale bez nich one kompletnie nie goją się same. Od miesiąca kot jest na diecie monobiałkowej eliminacyjnej i problem nie zniknął.
Od 2-3 miesięcy kot był również pod obserwacją neurologa. Neurolog zalecił rezonans głowy oraz badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Wyniku płynu jeszcze nie mam, ale rezonans wyszedł prawidłowy.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest tego bardzo dużo, ale działo się to na przestrzeni ostatnich 9 miesięcy. Starałam się zdobywać drugą opinię na temat każdych zaleceń lekarza - kot odwiedził łącznie 8 specjalistów w 4 klinikach. Obecnie jego stan jest ustabilizowany, nie sika krwią, próbujemy zaleczyć do końca rany na jego szyi (więc chodzi w "odzieży ochronnej" bo inaczej wszystko by sobie wydrapał). Natomiast gdy przeprowadziłam zmniejszenie dawki trittico na przestrzeni 2-3 tygodni to drżenie kończyn wróciło, a gdy odstawię ditropan choćby na 1 dzień to z powrotem ma mokry tyłek po wyjściu z kuwety i zostawia kropelki moczu za sobą.
Weterynarze są zgodni co do tego, że coś mu jest - ale nie ma już pomysłów co. Ja skłaniam się do tego, że być może to wszystko jest na tle behawioralnym, bądź też jest pewien ucisk w kręgosłupie, ale wyłącznie w konkretnej pozycji i rezonans go nie ma szans wychwycić w pozycji zrelaksowanej (trop jednego z ortopedów). Być może macie jakichś behawiorystów godnych polecenia?
Podrzucam ostatnie badania krwi -> https://imgur.com/a/aKRxOvh Obecne odchylenia według weterynarz są u niego normalne. Kot miał również zlecane badania na choroby zakaźne (felv, toksoplazma, problemy z trzustką) i wszystko wyszło prawidłowe.
Pozdrawiam!

Posiadam dwa koty, są to bracia z jednego miotu adoptowani z fundacji w 2016. W sierpniu kończą 10 lat. Koty mają ze sobą bardzo dobrą relację, często ze sobą sypiają, bardzo rzadko biją się na poważnie choć Bucky czasem zaczepia w okolicach karmienia drugiego kota prowokując go do reakcji/zabawy. Mieliśmy konsultację behawiorystyczną w domu i według behawiorystki nie jest to wrogie zachowanie tylko poszukiwanie bodźców.
Bucky jest kotem nerkowym w 1 stadium. Jego kreatynina trzyma się na zdrowym poziomie, ale w przeszłości lubiła zbliżać do górnej granicy. Od wprowadzenia telmisartanu na zdiagnozowane u niego problemy z ciśnieniem nerki są pod kontrolą i działają dobrze.
5 lat temu kot zaczął chorować na krwotoczne zapalenia pęcherza. Była to długa batalia z wieloma weterynarzami po drodze, z antybiotykami, bez antybiotyków, wreszcie udało się go wyprowadzić. Weterynarze stwierdzili wtedy, że przyczyna jest behawioralna - kot dostał feromonową obrożę, ja Feliwaya do domu i przez pięć lat był spokój. Było to o tyle dla mnie zaskoczeniem, że Bucky jest kotem dość wesołym w domu - nigdy się nie chowa, uwielbia obcych ludzi i lgnie do nich, gdy przychodzą, rzadko kiedy widzę by był wystraszony czy zlęknięty (a np. drugi kot, jego brat, który jest w idealnym zdrowiu, boi się wszystkiego).
We wrześniu 2024 historia się powtórzyła. Kot znów zaczął chorować na krwotoczne zapalenia pęcherza, tym razem było to bardzo ostre i trudne do wyleczenia. Momentami gdy lądował rano w klinice na zastrzykach, o godzinie 17 z powrotem sikał krwią po mieszkaniu. Stał się osowiały, chorowity i słabszy, kompletnie niezainteresowany jedzeniem czy zabawą. Był na nospie, na onsiorze, w pewnym momencie na antybiotykach, całość trwała około 2 miesięcy. W związku z tym zdecydowaliśmy się na konsultację behawiorysty by jakoś ustalić, jak możemy podnieść komfort życia kotu.
I tu zaczyna się zabawa. Na konsultacji behawiorystka wyczuła bolesność kota w odcinku kręgosłupa. Zauważyła, że kot porusza się wolniej, mniej chętnie skacze od drugiego, zaleciła nam konsultację u ortopedy. W kwestii samego behawioru, dom jest bardziej dla kotów niż dla właścicieli, Bucky ma legowiska, drapaki, mają 3 kuwety sprzątane 3xdziennie + całkowicie wymieniany żwirek drewniany co 1-2 tygodnie więc nie zauważyła tutaj nieprawidłowości.
Behawiorystka wprowadziła amitryptylinę (w najmniejszej dawce) oraz pregabalinę (1/5 tabletki preato 75mg 2x dziennie).
Bucky wylądował u ortopedów (byłam u dwóch oraz w centrum rehabilitacji na konsultacji). Z wstępnego badania fizycznego zdiagnozowano u niego zespół końskiego ogona i otrzymał Solensię. Solensia odrobinę poprawiła jego stan (przynajmniej z pozoru), ale gdy kot miał wykonany RTG, nic na nim nie wyszło. Drążąc dalej, miał wykonany rezonans kręgosłupa w odcinku od piersiowego do ogona, a później tomograf tego samego odcinka. Na żadnym z tych badań nic nie wyszło. Ortopeda był zdziwiony, ale powiedział, że w takim razie problemu z kręgosłupem nie ma.
Drążąc dalej, Bucky miał USG nerek, płuc, przewodu pokarmowego oraz mięśni w poszukiwaniu źródła jego tkliwości na plecach. Żadne z badań niczego nie wykazało. Tutaj pragnę zaznaczyć, że starałam się dawać kotu spokój i nie taszczyć go po badaniach by go nie stresować - z reguły miał 1-2 wizyty weterynaryjne w miesiącu gdy jego pęcherz się ustabilizował, a większość tych usg była wykonana jednym rzutem. Miał również sanację jamy ustnej gdzie usunięto mu dwie resorpcje. Całość tych zdarzeń trwa już ponad pół roku.
W międzyczasie, około października Bucky zaczął przejawiać dwa nowe objawy. Pierwszym z nich było drżenie przednich kończyn - gdy kot opierał się na przednich łapkach, zaczynały się trząść. Tylne czasem drżały na wizytach u weterynarza. Zaczął również "kropelkować" po wyjściu z kuwety. Kot załatwia się w niej prawidłowo, ale gdy wychodzi, dalej z niego odrobinę kapie. Na to kropelkowanie otrzymał Dalfaz, a mniej więcej w tym samym czasie zmieniliśmy amitryptylinę na Trittico. Trittico pozbyło się drżenia przednich kończyn, natomiast Dalfaz wywołał u niego efekt uboczny - świąd. Kot drapał się zawzięcie przez tydzień nim zorientowałam się, że to wprowadzenie Dalfazu to wywołało. Wydrapał sobie dwie rany na szyi w miejscu, w którym miał obrożę feromonową.
Dalfaz został zamieniony na Ditropan, który bierze do dziś (1/5 tabletki 5mg 2x dziennie). Zdjęliśmy obrożę feromonową, ale rany na jego szyi nie chciały się goić, a sierść wokół nich nie odrastała. Był u dermatologa, z którym próbowaliśmy maści z antybiotykami, bez, sterydów doustnych, leków na alergię, a nawet naświetlania lampą Phovia. Dopiero zastosowanie opatrunków hydrokoloidowych zaczęło te rany zmniejszać, ale bez nich one kompletnie nie goją się same. Od miesiąca kot jest na diecie monobiałkowej eliminacyjnej i problem nie zniknął.
Od 2-3 miesięcy kot był również pod obserwacją neurologa. Neurolog zalecił rezonans głowy oraz badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Wyniku płynu jeszcze nie mam, ale rezonans wyszedł prawidłowy.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jest tego bardzo dużo, ale działo się to na przestrzeni ostatnich 9 miesięcy. Starałam się zdobywać drugą opinię na temat każdych zaleceń lekarza - kot odwiedził łącznie 8 specjalistów w 4 klinikach. Obecnie jego stan jest ustabilizowany, nie sika krwią, próbujemy zaleczyć do końca rany na jego szyi (więc chodzi w "odzieży ochronnej" bo inaczej wszystko by sobie wydrapał). Natomiast gdy przeprowadziłam zmniejszenie dawki trittico na przestrzeni 2-3 tygodni to drżenie kończyn wróciło, a gdy odstawię ditropan choćby na 1 dzień to z powrotem ma mokry tyłek po wyjściu z kuwety i zostawia kropelki moczu za sobą.
Weterynarze są zgodni co do tego, że coś mu jest - ale nie ma już pomysłów co. Ja skłaniam się do tego, że być może to wszystko jest na tle behawioralnym, bądź też jest pewien ucisk w kręgosłupie, ale wyłącznie w konkretnej pozycji i rezonans go nie ma szans wychwycić w pozycji zrelaksowanej (trop jednego z ortopedów). Być może macie jakichś behawiorystów godnych polecenia?
Podrzucam ostatnie badania krwi -> https://imgur.com/a/aKRxOvh Obecne odchylenia według weterynarz są u niego normalne. Kot miał również zlecane badania na choroby zakaźne (felv, toksoplazma, problemy z trzustką) i wszystko wyszło prawidłowe.
Pozdrawiam!