ech, to chyba juz tak musi byc, ze jak ktos znajomy szuka kotu domu, to sie zwraca do nas, prawda?
A my mamy samych zakococnych znajomych. Wiec pisze ten post raczej dla siebie niz dla kota.
Dwa dni temu zadzwonil znajomy, ze przed jego domem siedzi kotek mlody, whiskasowy i placze tak, ze juz ochrypl.
Znajomy mieszka kolo jakiegos cmentarza chyba, ogolenie tam pusto, kociek mieszka gdzies w smietniku. Chyba go ktos wyrzucil. Znajomy go karmi, ale wziac nie moze, bo ma kotke terrorytke.
No to do kogo sie dzwoni - do mnie
Obiecalam, ze go zabiore. Przypomnialam sobie, ze babsko, ktore zrehabilitowalo sie, wiec dalej bede pisac Pani szukalo kotka. Siostra sie jej zapyta.
Jade po niego dzis po poludniu. Nie wiem gdzie go umieszcze, chyba tam gdzie byla Sabinka, bo inaczej Samuel go zje.