Założyłam konto i temat, żeby dowiedzieć się co powinnam zrobić. Od około pół roku dokarmiam codziennie kilka bezdomnych kotków. Zaczęło się od mamy z kociakami, teraz je porzuciła, ale dokarmiam ją i kociaki regularnie, plus kilka innych przybłęd. Ogólnie kotków jest około 9, niektóre są codziennie, inne przychodzą co kilka dni. Kotki żyją w pustostanie, codziennie zmieniam im wodę, myję miseczki i przynoszę zawsze świeże jedzenie, staram się rzadko przynosić suchą karmę, ogólnie bardzo o nie dbam i bardzo się do nich przywiązałam. Niestety mimo wielu prób znalezienia im domu, tylko jedna kicia została zabrana, 2 kotki już nie żyją, zostały śmiertelnie potrącane. Odkąd je dokarmiam, kotki stały się pulchniejsze, bawią się, niektóre z nich nawet podchodzą i bardzo się przytulają, ale reszta jest dzika i nie dadzą się złapać. Problem pojawił się około tydzień temu, zauważyłam, że kotki mają silny odruch wymiotny. Na początku się przestraszyłam, że ktoś je podtruwa, niestety ludzie są podli, mieszkańcy pobliskiego bloku wzywali już na mnie straż miejską. Chodzę do kotków codziennie i zauważyłam, że wszystkie kichają, mają brzydkie futerko i ledwo widzą na oczka... Przeczytałam, że może to być koci katar. Jak pomóc takim kotkom? Sąsiadka dzwoniła już jakiś czas temu, chyba do jakiegoś urzędu nie wiem dokładnie, czy ktoś wykastrowałby koty, żeby się dalej nie rozmnażały. Ja próbowałam załatwić jedzenie, ale zostałam zbyta. Nikt nie chce pomóc a ja nie mam ani samochodu, żeby je przewieźć, ani niestety środków na to, żeby wyleczyć 9 kociaków u weterynarza, niektóre z nich nie pozwalają do siebie podejść. Czy ktoś się orientuje, czy mogę im pomóc bez konieczności zawożenia ich do weterynarza? Czy da się kupić jakiś lek, który mogłabym podawać im do jedzenia? Kropelki do oczu dla kotków, które dają się złapać? Pierwszy raz dokarmiam kotki, staram się im pomóc jak tylko mogę, ale mam wyrzuty sumienia, że są takie chore. Bardzo proszę o wszelkie informacje co mogę zrobić, żeby im pomóc...
