Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Silverblue pisze:Nic nie mogę doradzić, jedynie mogę podnieść wątek i napisać że bardzo współczuję tej bardzo trudnej sytuacji. Najgorsze co może być to właśnie to kiedy lekarze sami nie wiedzą. Zwłaszcza że jest to przypadek nagły i nawet nie ma za bardzo czasu żeby skonsultować się z innym weterynarzem.
Może jeszcze ktoś zajrzy.
anka1515 pisze:Podniosę
Jesteś z dużego miasta ?
Nie ma innej kliniki , żeby skonsultować wyniki ?
Trzymam kciuki za poprawę
mziel52 pisze:Dziwię się, ze pierwszy wet od razu posłał kota na operację, czy rzeczywiście jego stan wskazywał na zagrożenie życia? Przecież kot po wymiotach napojony wodą zwraca ją na ogół, bo ma podrażniony przełyk. Nie można było dokładniej go zbadać?
Trudno tu cokolwiek radzić - co teraz się w nim dzieje w środku, czy dałoby radę skonsultować go z innym chirurgiem?
jolabuk5 pisze:Mogę tylko napisać, że bardzo Ci współczuję. Nie wiem, co bym w tej sytuacji zrobiła. Chyba najlepsza byłaby zmiana weta, tylko czy na to nie za późno?
Blue pisze:Problemem w zmianie weta może być to że weci w danym rejonie bardzo niechętnie w takich sytuacjach przyjmują pacjentów po innych wetach...
Ale kurde, pytanie podstawowe, co tak naprawdę było kotu gdy trafił po raz pierwszy do kliniki, kto go operował (w nocy w klinikach całodobowych rzadko są doświadczeni chirurdzy... chyba że to klinika typu oiom) i czy to na pewno było (tylko) wgłobienie. Kilka wymiotów (mała uwaga - nie podaje się nic do pyska kotu wymiotujacemu!) i od razu taka diagnoza, operacja o 1 w nocy? Wgłobienie jelita to stan zagrożenia życia i operacja jest konieczna, ale czy aby na pewno po kilkukrotnych wymiotach i tylko podejrzeniu, gdy kot mógł pozostać pod kontrolą weta i być jak widać operowany szybko w razie potrzeby? No ale możliwe że to wszystko było konieczne i było prawidłowo zrobione i kot miał ogromne szczęście że został szybko zdiagnozowany i od razu zoperowany.
Szkoda że nie zbadano płynu który się zbierał - można by ocenić czy były w nim bakterie czy nie, czy nie zawierał koronawirusa lub nie był FIPowy - bo przebieg choroby może sugerować że to on jest pierwotną przyczyną (atonia przewodu pokarmowego wraz z żołądkiem, gorączka, płyn etc), ale może to co się dzieje to powikłania jakichś komplikacji podczas pierwszej operacji lub drugiej - tego nie da sie wykluczyć.
Jedno wgłobienie jedynie manualnie rozmasowane to duże ryzyko że jelito w tym miejscu wgłobi się ponownie za chwilę jeśli nie wykluczy się przyczyny - więc nie jest niczym nietypowym że po pierwszej operacji zaszła potrzeba ponownego otwarcia kota bo doszło do ponownego wgłobienia, może być i tak że wszystko było robione prawidłowo, zresztą wgłobienie nie robi się też bez powodu (nieznana jest u Was przyczyna dlaczego tak się stało - chyba? - choć rasa kota niestety mocno zwiększa ryzyko, MCO sa szczególnie podatne), ale obecna silna gorączka jest bardzo niepokojąca.
Jednak - czy weci zrobili badania krwi? Silna leukocytoza świadczyłaby że coś złego dzieje się prawdopodobnie w miejscach cięcia, niska raczej by wskazywała na inną przyczynę, można by sprawdzić czy nie ma podkrwawiania, jak wyglądają inne parametry krwi etc.
Trudno mi sie jakoś stanowczo wypowiadać - bo nie wiem co tak naprawdę wyszło w badaniach, czy zrobiono w ogóle jakieś inne badania poza usg, czy to naprawdę było wgłobienie (zakładam że tak) i co je spowodowało, co dzieje się teraz, jak wyglada sytuacja z fachowością wetów.
Na pewno trzeba konkretnie pogadać z wetem prowadzącym, co on sądzi, czy kolejne otwieranie kota bez badań jest sensowne, co zrobiono by przywrócic perystaltykę - której zanik po operacjach na jelitach nie jest niczym nietypowym i są na to sposoby.
Ja bym osobiście bardzo poważnie wzięła pod uwagę ryzyko FIPa - bo mi ta cała historia mocno nim "pachnie". Możliwe że pierwsze wgłobienie było jego pierwszym widocznym objawem - obecnie bardzo często przebiega z zaburzeniem perystaltyki przewodu pokarmowego.
I pamiętaj - FIP się obecnie leczy, rzadko przy pomocy weta, bo w naszym kraju ( i nie tylko w naszym) oficjalnie wet nie może tej choroby leczyć bo nie ma zarejestrowanego na nią leku - ale bardzo skuteczny lek istnieje.
Twój kot na coś wczesniej chorował?
Blue pisze:Problemem w zmianie weta może być to że weci w danym rejonie bardzo niechętnie w takich sytuacjach przyjmują pacjentów po innych wetach...
Ale kurde, pytanie podstawowe, co tak naprawdę było kotu gdy trafił po raz pierwszy do kliniki, kto go operował (w nocy w klinikach całodobowych rzadko są doświadczeni chirurdzy... chyba że to klinika typu oiom) i czy to na pewno było (tylko) wgłobienie. Kilka wymiotów (mała uwaga - nie podaje się nic do pyska kotu wymiotujacemu!) i od razu taka diagnoza, operacja o 1 w nocy? Wgłobienie jelita to stan zagrożenia życia i operacja jest konieczna, ale czy aby na pewno po kilkukrotnych wymiotach i tylko podejrzeniu, gdy kot mógł pozostać pod kontrolą weta i być jak widać operowany szybko w razie potrzeby? No ale możliwe że to wszystko było konieczne i było prawidłowo zrobione i kot miał ogromne szczęście że został szybko zdiagnozowany i od razu zoperowany.
Szkoda że nie zbadano płynu który się zbierał - można by ocenić czy były w nim bakterie czy nie, czy nie zawierał koronawirusa lub nie był FIPowy - bo przebieg choroby może sugerować że to on jest pierwotną przyczyną (atonia przewodu pokarmowego wraz z żołądkiem, gorączka, płyn etc), ale może to co się dzieje to powikłania jakichś komplikacji podczas pierwszej operacji lub drugiej - tego nie da sie wykluczyć.
Jedno wgłobienie jedynie manualnie rozmasowane to duże ryzyko że jelito w tym miejscu wgłobi się ponownie za chwilę jeśli nie wykluczy się przyczyny - więc nie jest niczym nietypowym że po pierwszej operacji zaszła potrzeba ponownego otwarcia kota bo doszło do ponownego wgłobienia, może być i tak że wszystko było robione prawidłowo, zresztą wgłobienie nie robi się też bez powodu (nieznana jest u Was przyczyna dlaczego tak się stało - chyba? - choć rasa kota niestety mocno zwiększa ryzyko, MCO sa szczególnie podatne), ale obecna silna gorączka jest bardzo niepokojąca.
Jednak - czy weci zrobili badania krwi? Silna leukocytoza świadczyłaby że coś złego dzieje się prawdopodobnie w miejscach cięcia, niska raczej by wskazywała na inną przyczynę, można by sprawdzić czy nie ma podkrwawiania, jak wyglądają inne parametry krwi etc.
Trudno mi sie jakoś stanowczo wypowiadać - bo nie wiem co tak naprawdę wyszło w badaniach, czy zrobiono w ogóle jakieś inne badania poza usg, czy to naprawdę było wgłobienie (zakładam że tak) i co je spowodowało, co dzieje się teraz, jak wyglada sytuacja z fachowością wetów.
Na pewno trzeba konkretnie pogadać z wetem prowadzącym, co on sądzi, czy kolejne otwieranie kota bez badań jest sensowne, co zrobiono by przywrócic perystaltykę - której zanik po operacjach na jelitach nie jest niczym nietypowym i są na to sposoby.
Ja bym osobiście bardzo poważnie wzięła pod uwagę ryzyko FIPa - bo mi ta cała historia mocno nim "pachnie". Możliwe że pierwsze wgłobienie było jego pierwszym widocznym objawem - obecnie bardzo często przebiega z zaburzeniem perystaltyki przewodu pokarmowego.
I pamiętaj - FIP się obecnie leczy, rzadko przy pomocy weta, bo w naszym kraju ( i nie tylko w naszym) oficjalnie wet nie może tej choroby leczyć bo nie ma zarejestrowanego na nią leku - ale bardzo skuteczny lek istnieje.
Twój kot na coś wczesniej chorował?
anka1515 pisze:I jak się kić czuje ?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 35 gości