Z prośbą o pomoc w rozumieniu, co się dzieje i z potrzeby wsparcia postanowiłam założyć wątek dla mojej kotki.
Kocia ma 8 lat, dotychczas była wesołym, odważnym i towarzyskim kotem, nie chorującym zbyt wiele (w ostatnich latach - raz do roku jakieś małe niedomagania z szybkimi efektami leczenia) a teraz jej zdrowie załamało się praktycznie z dnia na dzień. Chciałabym opisać cała historię, szczególnie ostatnich tygodni, ale gdy zaczęłam to pisać, to wyszło taaak długo, że spróbuję to mimo wszystko skrócic.
Wcześniej pisałam trochę na wątku białaczkowym, ponieważ rozważałam adopcje bezdomniaka felv+. Po zrobieniu mu badań szukałam domu dla niego, ale nie było chętnych, a pogoda sprawiała, że czas nas naglił.
Gdy dowiedziałam się, że moja kotka też jest felv+ (ale WTEDY bezobjawowa) podjęliśmy decyzję o dokoceniu.
Plan wydawał się OK, socjalizacja z izolacja, wydzielone dwie połowy domu (nowy na dole) Kocia u góry. Wszystko niby przebiegało dobrze, ale do czasu sterylizacji kocura wszystkich domowników prosiłam o ostrożność i pilnowanie zamykania drzwi, żeby koty nie spotykały się bez kontroli.
Niestety nie wiem, kiedy do tego doszło… Ale Kocia została pogryziona

Wprawdzie nie wiem na 100% czy przez tego nowego kocura, czy coś wydarzyło się, gdy jeszcze wychodziła na dwór… [Kocia była kotem wychodzącym, ale gdy dowiedziałam się o felv zaczęła być wypuszczana rzadziej, żeby docelowo ją oduczyć, z kolei ten nowy domownik nie był oczywiście wypuszczany w ogóle)
I tu zaczyna się tragedia i największy koszmar, jaki mogłam sobie wyobrazić…. Tydzień temu odkryliśmy u niej ogromny ropień na tylnym boczku (wcześniej nie widzieliśmy tych pogryzień, dopiero wygolenie futra u weta ukazało zagojone już ślady po zębach, ale wybijający się spod spodu ropień i jedno paprzące się ugryzienie), od razu został oczyszczony, przepłukany, podane antybiotyki. Po pierwszej wizycie Kocia czuła się nieźle, ale potem z każdą kolejną, z wyciskaniem ropnia na siłę było co raz gorzej, zaczęła tracić apetyt, być osowiała.
ROZPOCZĘCIE WIZYT Z ROPNIEM na plecach i boczku - 5.12.2024
Wizyty na oczyszczanie ropnia i leki były codziennie od zeszłego czwartku 5.12 - Codzienne czyszczenie tego ropnia (z przerwa weekendową) . To były okropne tortury. 5-cio kilogramową Kotkę musiało trzymać kilka dorosłych osób, a i tak potrafiła się wyrwać… Ten stres ją wykańczał, co raz bardziej marniała, po wizytach nie chciała jeść, siedziałam przy niej nocami i podsuwałam, co jakiś czas smakołyki na palcu, żeby polizała cokolwiek.
OPERACJA I ZAŁOŻENIE DRENAŻU 12.12.2024
Ze względu na brak poprawy, w środę padła decyzja o operacji celem oczyszczenia ropnia. Okazało się, że jama jest dużo większą niż się wydawało, bakterie zjadły już tkankę łączną i kotu grozi sepsa


Dopiero podczas operacji została pobrana próbka na posiew - było to w czwartek 12.12, więc wyniku jeszcze nie ma. Jakoś w tym czasie weterynarz zmienił też antybiotyk i Kocia dostała kolejny, jeszcze inny do podawania w domu od piątku. Tylko, że od piątku, to ona już całkowicie przestała jeść i pić :/ (wcześniej “piła” karmę nawadniającą Purina Pro Plan, bo od czasu rozpoczęcia leczenia wody nie chciała ruszać).
Operacyjne oczyszczenie rany pomogło dosłownie na jeden dzień , wczoraj wyglądało to już ładnie, dziś ropa leje się bez przerwy
Wczoraj prosiłam o kroplówkę, żeby ją wzmocnić, ale została podana dopiero dziś, podczas gdy rano myślałam, że ten kot już umiera, taka była słaba
Dziś kroplówkę ciężko było podać - “żyłki pozapadane”. Udało się w nóżkę na szczęście…
Na wizycie okazało się też, że temperatura jest obniżona, tylko 37 stopni (jeszcze w środę było 38, 8, w czwartek była operacja i dostałam ją trochę wychłodzoną, ale nie wiem, czy miała badana temperaturę, a w piątek była badana ale mi nie powiedziano jaka dokładnie, tylko że w normie)…
Po dzisiejszej kroplówce jest odrobinę lepiej. Ale nie chce jeść mimo podania stymulatorów apetytu (wcierka mirtazapiny i jedna dawka peritolu podana w gabinecie w tabletce z tak wielkim trudem, że nawet weterynarz się dziwił, że ona tak uparcie nie chce połykać). Po przyjeździe polizała tylko trochę smaczka i to tyle…
Potem próbowaliśmy podać ten dodatkowy antybiotyk w tabletkach (Metrobactin) i skończyło się takim zaślinieniem kota, że czegoś takiego jeszcze nie widziałam… Oczywiście wszystko wypluła. Wypluwa nawet wodę, wszystko, co podawane na siłę wypluwa :/ Od kiedy nie chce jeść, nie jestem w stanie podać jej żadnych leków i suplementów. Dziś przed wciskaniem antybiotyku była już trochę zainteresowana jedzeniem, liznęła pary razy smaczka, ale po tej akcji z potokiem śliny znowu jest totalnie osowiała...
Jakoś od prawie tygodnia nie robi też kupki... Zjadła bardzo mało przez ten czas i ma okropnie obolałe plecy po operacji, więc trochę to zrozumiałe, ale jednak też niepokojące... Mam podać jej laktulozę, tylko, że znów ten problem z WYPLUWANIEM wszystkiego.
Wrzucam jej wyniki krwi z czwartku…
https://postimg.cc/CBccnHR7
https://postimg.cc/JDrThdzt
( w skrócie: obniżone białko całkowite, obniżone albuminy, obnizony stosunek albumin do globulin, trochę podwyższone Białe Krwinki i Neutrofile, obniżona hemoglobina i hematokryt, obniżone MCHC, ale przynajmniej nerki i wątroba w normie...)
Przez zły stosunek albumin do globulin weterynarz sugeruje jeszcze FIP


Przed przyjęciem nowego kota robiłam tylko morfologię, była w normie, więc trochę się uspokoiłam, że nie ma tragedii z ta odpornością mimo felv… Ale i tak profilaktycznie jeszcze te kilka tygodni temu wprowadziłam jej suplementację Scanomune i witaminami. Dostawała to wszystko do zeszłego tygodnia, kiedy zaczęła tracić apetyt i supli już nie udawało się przemycać...
Sama nie wiem co napisać na koniec, błagam o jakąś nadzieję, o jakieś pomysły… Co robić z tym ropniem? Jak ją wzmocnić, kiedy nie chce jeść? Jak wzmocnić odporność przy FELV i ogromnym stanie zapalnym?
Jutro jedziemy na dyżur weterynaryjny do innej lecznicy. Przy okazji zaczerpnę zdania innego lekarza. Zastanawiam się, czy powtarzać jeszcze kroplówkę, czy dwie dzień po dniu to za dużo?
Wiem, że wielu rzeczy nie napisałam, ale i tak wyszło tak długo… Wszystko pouzupełniam, jeśli (mam nadzieję) będzie odzew. Nie śpię w ogóle już od trzech nocy, a od tygodnia i tak mocno przerywanym snem, żeby czuwać nad Kocią, więc przepraszam za mój nie ogar…
Mam nadzieję, że ktoś z Was przeczyta i wywiąże się rozmowa, bardzo na to liczę, bo odchodzimy wszyscy od zmysłów, tak bardzo chcieliśmy pomóc, a skończyło się tragedią…
Serdeczne pozdrowienia