Moje trzy futra są na BARFie, odkąd się u mnie pojawiły. (Dwie to psice 12 i 7 lat, wyniki morfologii i ogólna ocena u weta, co roku, na 110%). No i trafił do mnie Kit. Od pierwszego dnia, przeszło 2 lata temu je tylko surowe. U weta same pozytywne oceny, morfologia super, futro gęstsze i bardziej miękkie, niż u wszystkich znanych mi dachowców (może to być cecha osobnicza, ale i u psic sierść jest wyraźnie ładniejsza, niż u innych przedstawicieli rasy).
Co do samego BARFa. Nie Sugeruj się licznymi wpisami w internecie (niestety często sponsorowanymi przez producentów karm gotowych), że BARF to zamiana kuchni w laboratorium i milion wydatków na suplementy. Na początku mojej barfnej drogi ze starszą psicą też tak myślałam. Odmierzałam suplementy z dokładnością co do do grama, patrząc na jej wagę. Okazało się, że przwsuplementowałam i efekt był odwrotny do zamierzonego. Od tej pory poszłam po rozum do głowy i karmię "na oko", obserwując zwierzaki.
To głównie o psach, teraz o kocie. Kitek ma obecnie 2,5 roku. U mnie od września 2022 r. Od pierwszego dnia wszedł w dietę stosowaną u psów. Z tą różnicą, że psy dostają jeść 2 razy dziennie, kot 3 razy w mniejszych porcjach. Je to co lubi (mieszanki Primexu i ASpolu plus mięso ze sklepu) a więc kurze mięso i podroby, wołowina i jagnięcia. Kitek nie specjalnie lubi ryby, nie tknie też indyka, koniny ani cielęciny. Wieprzowiny nie podaję nikomu.
Kalkulatory BARF są ok, ale trzeba je też przestawić na "głowologię" do własnego futrzaka. Patrz na zwierzaka, na jego Ku.., bo to najwięcej Ci powie, czego za mało, a czego za dużo. Koty są wybredne, więc na najlepiej skomponowaną mieszankę mogą powiedzieć blee. Kit wychodzi na zewnątrz i poluje, uzupełnia więc dietę o norniki, myszarki i ptaszki. Ja wychodzę z założenia, że daję serca z kurczaków, bo to uzupełnia taurynę, plus to co kot lubi, zwracając uwagę na balans pomiędzy wapniem a fosforem plus to co złowi jest ok

I na koniec, nie należy bać się koci w diecie. Świeże kości są miękkie i kotu nie zaszkodzą. Żeby Kitowi ułatwić życie, zaopatrzyłam się w tasaczek i np. skrzydełko z kurczaka najpierw mu dziabię na drobne. Potem Kitek wsuwa, że aż mruczy.