Dzień dobry,
zacznę od tego, że niewiele ponad rok temu trafił do nas kotek rasy Maine Coon, w tej chwili ma 4 lata, poprzedni właściciel nie mógł jej zatrzymać ze względów zdrowotnych, ale nie o tym.
Od kiedy kot był u nas, ciężko znosił jazdę samochodem (do weterynarza) łapała wtedy bardzo powietrze i oddychała przez pyszczek. Mówiliśmy o tym dwóm niezależnym weterynarzom, jednak oboje zgodnie twierdzili, że ona po prostu wybitnie nie lubi jeździć autem, że ogólnie Maine Coony nie lubią, a poza tym lecznica, dużo zapachów, zwierzątek i jeszcze ktoś jej podaje zastrzyki, czy tabletki, tak to już jest. Nie było żadnych innych objawów, kicia bawiła się, skakała po drapaku, jadła ładnie, przychodziła się miziać. Kilka miesięcy temu zauważyliśmy jakiś problem z tylną nóżką, ale kolejny raz nie zostaliśmy dobrze zdiagnozowani, vet zasugerował, że skoro ma taki wysoki drapak to może sobie jakoś źle skoczyła, wdrożyliśmy leczenie i po ok. tygodniu przeszło. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że te problemy mają swoje podłoże.
Jakiś miesiąc temu kolejny raz trafiliśmy do veta z zatwardzeniem, zastrzyki, laktuloza i myśleliśmy, że wszystko już będzie w porządku, ale kot zrobił się apatyczny i przestał jeść i pić, mimo, że podczas zatwardzenia normalnie jadła (to była niedziela). W poniedziałek od razu znaleźliśmy się u weterynarza, dostała zastrzyki, badanie krwi zostało zrobione kolejnego dnia - we wtorek. Wyszedł mocznik 200 i kreatynina 2.2, dostalismy diagnozę, że kot choruje na nerki i do domu lek Ipakitine. Postanowiliśmy się skonsultować z innym weterynarzem, który specjalizuje się w nefrologii. Kot na wizycie oczywiście oddychał szybko i ciężko, ale w taki sam sposób, jak podczas wizyt u innych weterynarzy, którzy twierdzili, że wszystko w porządku.
Pani doktor jednak praktycznie od razu poinformowała nas, że podejrzewa HCM, a nerki mogą być tylko chorobą wtórną od serca. Zrobiła usg i wyszło, że jest ogrom płynu w klatce piersiowej (jak sie później okazało spuścili jej 850 ml płynu pochodzącego od serca). Kotka wylądowała w klatce tlenowej, a później w szpitaliku, gdzie spędziła 6 dni, wróciła unormowana, ale ze wskazaniem do eutanazji - przy echo serca okazało się, że obkurczenie serca u kici wynosi jedynie 6% podczas gdy minimum to prawie 30%. Wzięliśmy ją do domu, uzgodniliśmy z panią weterynarz-nefrolog, że teraz ona przejmie opiekę nad kotką, potwierdziła nam, że faktycznie stan jest ciężki, prawdopodobnie mamy kilka tygodni. Powiedziała też, że w tej chwili kotka nie ma wskazań do uśpienia - nieźle oddycha, kupiliśmy koncentrator tlenu, dzięki czemu możemy jej zrobić klatkę tlenową w razie potrzeby, dostaje leki Cardisure 2x dziennie jedna tabletka 2,5 mg, Dermipred 2x dziennie 1/4 tabletki, ale nie pamiętam stężenia, Furosoral - 1 tabletka dziennie.
Mamy jednak wrażenie, że z dnia na dzień jest coraz gorzej - to zrozumiałe, skoro serce nie pracuje dobrze. Jesteśmy oczywiscie ciagle w kontakcie z weterynarzami, ale czy jest może coś o czym nie pomyśleliśmy? Coś typu klatka tlenowa, żeby ulżyć jej trochę w tym wszystkim? Kicia je i pije, ma apetyt, chodzi po domu, wskakuje na niższe meble typu krzesła. I dawanie jej tabletek - bardzo słabo to znosi, nie lubi i stresuje się tym. Staram się zrobić to w miarę szybko, ale trochę tych tabletek jest. Kicia jest trochę odwodniona, ale weterynarz twierdzi, że w tej chwili dowadnianie jej to większy stres i większe ryzyko niż to delikatne odwodnienie, nie wiem co o tym myśleć.
Piszę to trochę w formie pytania jak jej trochę jeszcze dopomóc, a trochę jako naszą historię, bo sama też przeszukałam wiele wątków na forum, może ktoś też będzie potrzebował przeczytać.