Dziki kotek

Dzień dobry, proszę o poradę jak oswoić małego kotka.
Sytuacja wygląda następująco: pod firmą w której pracuję błąkał się maleńki kotek, na oko 3-4 miesiące. Widać było że jest głodny, więc zaczęłam go dokarmiać, do momentu aż nie zostało mi to zakazane, ponieważ najwyraźniej „bezdomne koty psują wizerunek firmy” (bez komentarza). Wytrzymałam jeden dzień, po którym znalazłam tego kotka znów pod drzwiami firmy trzęsącego się z zimna- sama nie mogę go zatrzymać, ponieważ mam już 3 swoje koty w małym mieszkaniu, więc dałam ogłoszenie opisując sytuację z grubsza. Pani się zgłosiła że weźmie kotka, więc niewiele myśląc pojechałam po klatkę, złapałam kotka i przywiozłam. Pani przyjechała, stwierdziła że ona jednak nie chce kotka do oswojenia i pojechała. Może dobrze, bo gdyby kotek zachorował, to pewnie wyrzuciłaby go z domu
Sytuacja wygląda więc tak, że nie mogę wystawić ogłoszenia dopóki kotka nie uda się oswoić. Biedaczysko siedzi więc w klatce w garażu- kupiłam legowisko, miseczki, kocyk, kuwetę, ale kotek jest tak dziki że na każde wyciągnięcie ręki w jego stronę reaguje syczeniem i drapaniem, do tego stopnia że boję się nawet posprzątać w klatce. Błagam o porady: co ja mogę zrobić żeby mu pomóc się oswoić- nie może wrócić na poprzednie miejsce bo nic dobrego go tam nie czeka, nie mam serca go oddawać do schroniska, ale u mnie też nie może być tygodniami zamknięty w klatce. Proszę mi poradzić co najlepiej zrobić, bo płakać mi się chce z bezsilności…
Sytuacja wygląda następująco: pod firmą w której pracuję błąkał się maleńki kotek, na oko 3-4 miesiące. Widać było że jest głodny, więc zaczęłam go dokarmiać, do momentu aż nie zostało mi to zakazane, ponieważ najwyraźniej „bezdomne koty psują wizerunek firmy” (bez komentarza). Wytrzymałam jeden dzień, po którym znalazłam tego kotka znów pod drzwiami firmy trzęsącego się z zimna- sama nie mogę go zatrzymać, ponieważ mam już 3 swoje koty w małym mieszkaniu, więc dałam ogłoszenie opisując sytuację z grubsza. Pani się zgłosiła że weźmie kotka, więc niewiele myśląc pojechałam po klatkę, złapałam kotka i przywiozłam. Pani przyjechała, stwierdziła że ona jednak nie chce kotka do oswojenia i pojechała. Może dobrze, bo gdyby kotek zachorował, to pewnie wyrzuciłaby go z domu
