Ale na wsi jej w ogóle nie interesuje co jest za drzwiami domu, z kolei kot tylko się czai aby wyskoczyć między nogami na podwórko przed dom, czasami cwaniak ucieka parę metrów ale staje daje się zapędzić z powrotem do mieszkania lub zabrać na ręce i zanieść z powrotem. Ale tak typowo nie domaga się wychodzenia.
Jako, że z początkiem roku kocica zachorowała ( pewnie wcześniej ale,wtedy została zdiagnozowana) na nowotwór złośliwy i miała nie dożyć lata a tym bardziej jesieni a ona sobie smacznie śpi na moich kolanach kiedy piszę tego posta.
Ale do sedna, jako, że jej dni są raczej policzone to pomyślałem, że pokażę jej trochę świata zewnętrznego, niech sobie pochodzi po podwórku po łące itd
Kupiłem w tym celu szelki ze smyczą, szelki takie nazwijmy to "pełne" z częścią na klatkę piersiową a nie, że obroża na szyję z drugą większą na klatce, połączone na grzbiecie tasiemką. Uważając, że taka jest jakby pewniejsza, że kotu z takiej na pewno się ciężej wyswobodzić i pewnie tak też jest. Ale...
Wyprowadzałem kotkę na spacery czasami i wszystko było ok jakoś bardzo się później nie domagała wychodzenia ale czasami jojczyła pod drzwiami.
Ostatnio było troszkę słońca i pomyślałem, że może wyprowadzę kota na spacer w końcu tak namiętnie ucieka pod nogami na podwórko, że mówię niech sobie pochodzi jeszcze przed ostatecznym powrotem do mieszkania w bloku.
No i wyszliśmy pierwsze kroki wszystko fajnie kiedy byliśmy jeszcze przed domem kiedy zaszliśmy z boku domu, gdzie jeszcze nigdy nie był nagle zaszło się dziwnie zachowywać, skakać, "tańczyć" wręcz siepać jak to mówią jak poparzony, kiedy wolałem do niego imieniu Gucio ..... I próbowałem podejść uciekał i cały czas tak się szarpał, szedłem za nim aby smycz była luźna bo wiedziałem, że jak przytrzymam aby go złapać to się wyswobodzi i kto wie co wtedy. Ale nie mogłem podejść więc w końcu myślę lekko przytrzymam i doskakuje do do niego, ale jak poczuł mały opór to tak się zaczął szarpać, że prędko się oswobodził i poszedł jak z procy...
Dobrze, że pobiegł w kierunku gdzie jest siatka, a i sąsiad nie dawno zagrodził swoją część i znalazł się w rogu i nie wiedział jak biec dalej bo oczywiście przywalił w tą siatkę pyskiem i próbował dalej. Kiedy dobiegłem a były tam suche wysokie trawy więc ciężko było mi go namierzyć, widziałem, że siedzi tam przerażony a jak chciałem go złapać to dosłownie chciał przebić się przez siatkę, potem na nią wskakiwał więc wtedy go złapałem, ale on jak taki wściekły kot u weta warczał chciał drapać, gryźć, trochę mnie ugryzł lekko krew się polała ale złapałem go zdecydowanie jedną ręką za kark drugą za tułów i tak niosłem do domu a ten się dalej rzucał jak wściekły, sycząc, warcząc, próbując gryźć Zaniosłem go do domu tom był taki spłoszony, że chował się za szafą, pod łóżkiem a nawet jak wyszedł to był jeszcze taki płochy.
Kot który jest na codzień mizaiastą nakolankową kluseczką jak znalazł się w nieznanym sobie otoczeniu dostał szału, paniki. Całe szczęście, że pobiegł w kierunku gdzie jest siatka, bo nie wszędzie jest i też fart, że sąsiad zagrodził do siebie.
Jakby pobiegł gdzie indziej lub nie byłoby zagrodzone do sąsiada to pobiegły na jego posesję dość sporą, z różnymi budynkami lub w ogóle na ulicę daje też pola, łąki, krzaki, las inne posesje i szukaj teraz wiaru w polu jak to w takim amoku uciekło. Nawoływanie i próba przywołania do siebie jakby nawet go widział nic by nie dała.
To tak też informacyjnie dla osób które chciałby wyprowadzać swojego z pozoru grzecznego , przytulaśnego kota.
Takie szelki
