Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Doris2 pisze:Cześć.
Ja też pomagam kotom wolno żyjącym i u mnie Gmina po zgłoszeniu że znalazłam chorego wolno żyjącego kota zawsze zgadzała się na pokrycie kosztów diagnostyki i leczenia tj. do jakiejś tam kwoty. Oni nie finansuję leczenia np. za 2000zł.
Ja uważam że nie ma co czekać tylko ich zapytać.
Jeśli chodzi o ropnia, to ja nie mogąc złapać kota wolno żyjącego zgłosiłam się 2 razy do weterynarza z powodu 2 różnych kotków i dali mi na ropnia taki antybiotyk ZODON. Po nim ropień pękł i udało się uratować kotki. Kosztował ok 12zł.
Doris2 pisze:Pieniądze na kastracje się szybko kończą. Na leczenie muszą być, ponieważ leczenie kotów wolno żyjących to obowiązek Gmin i Miast.
Trzeba najpierw tam zadzwonić do wydziału ochrony środowiska i zapytać. To nic nie kosztuje, a może tym sposobem szybko da się rozwiązać problem.
Oczekiwanie na zrzutkę w takim stanie może doprowadzić np. do rozwoju sepsy, czy konieczności amputacji łapki.
Tutaj potrzebna jest szybka pomoc. Koty na pewno cierpią z bólu.
Kot ma ucięte ucho czyli był kastrowany, więc należy prawnie do Skarbu Państwa.
Trzeba najpierw tam zadzwonić, oni potem mówią w której lecznicy mają podpisaną umowę, dzwonią tam i zgłaszają że ktoś przyjedzie z kotami z taki a nie innym problemem i jedzie się tam samemu z tymi kotami. Ewentualnie można zapytać o pomoc w przewozie przez straż miejską.
Popatrz na moją zrzutkę, ja też zbieram i wcale nie tak szybko wpływają środki.
jolabuk5 pisze:Biedna kicia. Wpłaciłam grosik.
Doris2 pisze:Zapytaj czy w lecznicy mają taką torbę dla kota do pobierania krwi. Wkłada się tam kota i na rzep zapina szczelnie koło szyi. Potem wyciąga dziurą na dole torby łapkę. To pomogłoby zapanować nad odruchem wyrywania się kota przy oględzinach łapki.
Tu jest pokazana.
https://www.facebook.com/photo?fbid=152 ... cale=pl_PL
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 82 gości