» Czw paź 10, 2024 0:43
Re: Mykoplazmoza - a dokocenie.
To trochę bardziej skomplikowana sprawa.
Na początek największym problemem jest mykoplazma. Ona musi zostać W PEŁNI wyleczona.
Podobnie jak przypadku chlamydii obecność mykoplazmy sprawdza się za pomocą PCR. Antybiotyk również jest ten sam (doksycyklina) a i czas leczenia - zależnie od źródła - także jest długi. Dlatego po leczeniu w schronisku kot nadal może mieć mykoplazmy, chociaż może nie mieć objawów. Aby problem nie wrócił, musielibyście go izolować aż do otrzymania wyniku PCR, a samo badanie oczywiście na własny koszt u swojego weterynarza.
Świerzb też może być niedoleczony, ale u zdrowych kotów w domu może nie spowodować inwazji, więc to raczej nie kłopot. Przy okazji pobierania materiału na PCR weterynarz powinien też dobrze uszy obejrzeć i najlepiej pod mikroskopem wydzielinę z ucha. Jeśli znajdzie żywe pajęczaki, niech da na przykład Stronghold Plus na kark (o ile nie będzie się nakładało ze środkiem podanym w schronisku - powinno być w książeczce).
Na koniec zostaje koci katar. Pytanie brzmi, którego wirusa stwierdzono u kota. Zgaduję, że herpes i leczono mu ropiejące oczy. Herpes zostaje z kotem na zawsze i w chwilach osłabienia odporności (np. stres albo przewianie, gdy zacznie się robić chłodniej) może się uaktywniać. Wówczas kot będzie zarażał. Ponownie jednak zdrowe i odporne koty w domu rzadko łapią takiego wirusa uaktywnionego przeziębieniem. Chyba że macie jakiegoś z FIV, z FeLV albo z nowotworem, to zupełnie inna sytuacja.
Natomiast jeżeli pod pojęciem "koci katar" kryje się wirus calici, to kot ze schroniska może zarazić Wam wszystkie koty a objawy mogą być silne. Kilka lat temu do Polski przywędrowała paskudna mutacja calici, która łatwo się rozprzestrzenia, przed którą nie bardzo chronią szczepienia i która ma poważne objawy. Musielibyście wypytać, jakie dokładnie kot miał objawy i badania (prawie na pewno nie robiono mu PCR pod kątem dwóch wirusów, nie mówiąc o PCR pod kątem mykoplazmy i chlamydii).