4-letni abisyńczyk, brak apetytu, traci wagę

Witajcie,
opiszę szczegółowo, bo kończą nam się pomysły i serce pęka, bo nie wiem, jak temu cudownemu stworzeniu pomóc. Może ktoś z Was dostrzeże jakiś szczegół i zechce podzielić się sugestią?
Zaczęło się biegunką. Dzień-dwa później wymioty (treścią). Dzień przerwy - brak biegunki, brak wymiotów. Brak też apetytu, ale kot pełen energii domaga się wychodzenia. Przewędrował cały dzień. Wrócił zmęczony, ale bez apetytu (pomyśleliśmy, że sobie coś "zorganizował" na łące. Dzień później trafiamy w trybie nagłym do weta, bo znowu zwymiotował (bez treści). Brzuszek niebolesny, miękki. USG ok, RTG pokazało zgazowanie i pogrubienie w górnej części jelit, poza tym nic. Morfologia i biochemia świetne. Kolejny dzień RTG z kontrastem - jelita drożne, wykluczono zaczopowanie. W jelitach sporo luźnej masy - nic nie wskazuje na bezoary. Brzuszek dalej miękki, niebolesny. Morfologia i biochemia dalej świetne. Wykonujemy lewatywę (w płytkiej sedacji), aby spróbować "ruszyć" górną część jelit opróżniając dolną. Z lewatywy nic szczególnego nie wyszło, oprócz tego, że lało się z niego przez kolejny dzień. Po konsultacji wetom nie podoba się dwunastnica ("poszerzona, nie powinna tak wyglądać").
Kot dalej prawie nic nie je i nie pije (to już prawie tydzień!). Parę chrupek suchej karmy i chlipnięcie wody to wszystko, co jest w stanie przyjąć. Od jedzenia go generalnie odrzuca (niucha, czasem z namysłem, ale odchodzi), a mokre jest w ogóle niejadalne.
Podejmujemy decyzję o operacji, aby przekonać się, co się dzieje.
Efekt:
1. jelita atoniczne (bardzo ograniczone ruchy)
2. w ścianę dwunastnicy wbity złamany na kształt litery V kłos trawy (bez perforacji, ale ewidentnie stanowiący problem)
3. drugi kłos ułożony wzdłużnie (wg weta ten raczej nie sprawiałby problemów)
4. jelita wymasowano, oczyszczono na ile się dało; kłosy operacyjnie usunięto, bezoarów i innych niespodzianek brak
Codziennie przez prawie tydzień po operacji:
1. kroplówka nawadniająca, anytbiotyki osłonowo pooperacyjnie, cerenia przeciwwymiotnie
2. metroclopramid, gasprid na pobudzenie persystaltyki, probiotyk
3. coś tam na uszko, na apetyt
4. karmienie strzykawką (purina gastrointestinal, prawie cała puszka na dzień; przy jego wadze powinien zjeść 1.5 puszki)
USG wykonane dwukrotnie w okresie pooperacyjnym pokazało, że jelita pracują. Zresztą to widać, bo codziennie robi kupę, normalną i całkiem sporą jak na ilość spożywanego pokarmu. Ma za to nieco powiększony pęcherzyk żółciowy, więc dołączamy kolejny lek.
Minęło 10 dni. Teraz leki dostaje w domu, nie dostaje kroplówki. Na zewnątrz goi się wszystko świetnie. Kociak przejawia coraz więcej swoich nawyków - trochę spacerowania po domu, trochę zabawy, gotowy do wychodzenia. Tyle, że dalej nie je i traci na wadze. Trochę chrupnie, trochę liźnie wody. Pod sugestią weta ograniczyliśmy karmienie strzykawką, aby zobaczyć czy "odpali" apetyt. Efekt żaden, poza utratą wagi z 4.6kg –> 4.3kg.
Czy tak powinno wyglądać wychodzenie na prostą po tego typu operacji?
Moja największa wątpliwość - czy kłos wbity w ścianę dwunastnicy był problemem, czy kociak próbował usunąć inny problem (jaki?!), zjadając sporo suchej trawy wraz z kłosami? Ponieważ przejawia ochotę do wychodzenia, zrobiliśmy test - oczywiście pod nadzorem - pierwsze swoje kroki skierował w stronę trawy... Dalej go coś męczy. Znam swojego kota na tyle, żeby wiedzieć, czy mizianie jest pieszczotą, czy szukaniem prośbą o pomoc. Miziania jest dużo za dużo jak na pieszczotę... Przyklejony jest do mnie non-stop.
Jutro ściągamy szwy i będziemy dyskutować odstawianie leków.
Z czym możemy mieć do czynienia? Jakie dodatkowe badania wykonać?
Będę wdzięczny za każdą sugestię.
opiszę szczegółowo, bo kończą nam się pomysły i serce pęka, bo nie wiem, jak temu cudownemu stworzeniu pomóc. Może ktoś z Was dostrzeże jakiś szczegół i zechce podzielić się sugestią?
Zaczęło się biegunką. Dzień-dwa później wymioty (treścią). Dzień przerwy - brak biegunki, brak wymiotów. Brak też apetytu, ale kot pełen energii domaga się wychodzenia. Przewędrował cały dzień. Wrócił zmęczony, ale bez apetytu (pomyśleliśmy, że sobie coś "zorganizował" na łące. Dzień później trafiamy w trybie nagłym do weta, bo znowu zwymiotował (bez treści). Brzuszek niebolesny, miękki. USG ok, RTG pokazało zgazowanie i pogrubienie w górnej części jelit, poza tym nic. Morfologia i biochemia świetne. Kolejny dzień RTG z kontrastem - jelita drożne, wykluczono zaczopowanie. W jelitach sporo luźnej masy - nic nie wskazuje na bezoary. Brzuszek dalej miękki, niebolesny. Morfologia i biochemia dalej świetne. Wykonujemy lewatywę (w płytkiej sedacji), aby spróbować "ruszyć" górną część jelit opróżniając dolną. Z lewatywy nic szczególnego nie wyszło, oprócz tego, że lało się z niego przez kolejny dzień. Po konsultacji wetom nie podoba się dwunastnica ("poszerzona, nie powinna tak wyglądać").
Kot dalej prawie nic nie je i nie pije (to już prawie tydzień!). Parę chrupek suchej karmy i chlipnięcie wody to wszystko, co jest w stanie przyjąć. Od jedzenia go generalnie odrzuca (niucha, czasem z namysłem, ale odchodzi), a mokre jest w ogóle niejadalne.
Podejmujemy decyzję o operacji, aby przekonać się, co się dzieje.
Efekt:
1. jelita atoniczne (bardzo ograniczone ruchy)
2. w ścianę dwunastnicy wbity złamany na kształt litery V kłos trawy (bez perforacji, ale ewidentnie stanowiący problem)
3. drugi kłos ułożony wzdłużnie (wg weta ten raczej nie sprawiałby problemów)
4. jelita wymasowano, oczyszczono na ile się dało; kłosy operacyjnie usunięto, bezoarów i innych niespodzianek brak
Codziennie przez prawie tydzień po operacji:
1. kroplówka nawadniająca, anytbiotyki osłonowo pooperacyjnie, cerenia przeciwwymiotnie
2. metroclopramid, gasprid na pobudzenie persystaltyki, probiotyk
3. coś tam na uszko, na apetyt
4. karmienie strzykawką (purina gastrointestinal, prawie cała puszka na dzień; przy jego wadze powinien zjeść 1.5 puszki)
USG wykonane dwukrotnie w okresie pooperacyjnym pokazało, że jelita pracują. Zresztą to widać, bo codziennie robi kupę, normalną i całkiem sporą jak na ilość spożywanego pokarmu. Ma za to nieco powiększony pęcherzyk żółciowy, więc dołączamy kolejny lek.
Minęło 10 dni. Teraz leki dostaje w domu, nie dostaje kroplówki. Na zewnątrz goi się wszystko świetnie. Kociak przejawia coraz więcej swoich nawyków - trochę spacerowania po domu, trochę zabawy, gotowy do wychodzenia. Tyle, że dalej nie je i traci na wadze. Trochę chrupnie, trochę liźnie wody. Pod sugestią weta ograniczyliśmy karmienie strzykawką, aby zobaczyć czy "odpali" apetyt. Efekt żaden, poza utratą wagi z 4.6kg –> 4.3kg.
Czy tak powinno wyglądać wychodzenie na prostą po tego typu operacji?
Moja największa wątpliwość - czy kłos wbity w ścianę dwunastnicy był problemem, czy kociak próbował usunąć inny problem (jaki?!), zjadając sporo suchej trawy wraz z kłosami? Ponieważ przejawia ochotę do wychodzenia, zrobiliśmy test - oczywiście pod nadzorem - pierwsze swoje kroki skierował w stronę trawy... Dalej go coś męczy. Znam swojego kota na tyle, żeby wiedzieć, czy mizianie jest pieszczotą, czy szukaniem prośbą o pomoc. Miziania jest dużo za dużo jak na pieszczotę... Przyklejony jest do mnie non-stop.
Jutro ściągamy szwy i będziemy dyskutować odstawianie leków.
Z czym możemy mieć do czynienia? Jakie dodatkowe badania wykonać?
Będę wdzięczny za każdą sugestię.