u mnie kiedyś mrówki wchodziły z dołu, po bloku na drugie piętro przez balkon, i rozłaziły się po domu (choć jeszcze to nie była inwazja bo widywałam może z 10 mrówek na raz, i tak przez kilka dni) . Moja wina, bo czegoś nie sprzątnęłam i przypadkiem jedna patrolowa przyszła, znalazła i ściągnęła resztę. Miałam szczęście, że do domu dostawały się jedną wyznaczoną przez siebie ścieżką. Niestety musiałam być brutalna

. Kilka z nich zabiłam na "przejściu " i zostawiłam , następne kilka strąciłam ze ściany

. To jednak zadziałało na resztę jak alarm- zaczęły się stopniowo cofać i już nie wróciły. Oczywiście wszelkie okruszki w domu wysprzątałam by im w tym czasie już nic "nie pachniało" , włącznie z kocim żarciem wystawianym tego dnia tylko do zjedzenia a nie tak jak zwykle, że stoi prawie 24na dobę (dokładane)