Serdecznie dziękuję za rady. Godzinę temu wróciłam z Bilem od weta. Był na podaniu drugiej dawki Betamoxu. Nie sikał od wczoraj. Pęcherz w USG 5 cm. Poprosiłam o zastrzyk z Nospy. Uparli się na cewnikowanie bez ogólnego znieczulenia. Nie wyraziłam zgody. Po ostatnim cewnikowaniu (wsadzili mu rurkę w pęcherz i ściągali mocz strzykawką) 2 dni później Bil zaczął sikać krwią, wymiotował, pozycja bólowa non stoper, nie jadł wcale. Wtedy się zaczęło bagno. Pouczyli mnie dziś, że mogę zabić kota, jeśli nie zgodzę się na cewnikowanie. I tak nie wyraziłam zgody, stwierdziłam, że jeśli się nie wysiusia do 21.30 wrócę do nich na to cewnikowanie. Mojego weta nie było - jest na urlopie. Przyjął mnie lekarz z tej samej Kliniki. I wiecie co? Bil właśnie zrobił kupę i siusiu. Wiem, że po tej Nospie w zastrzyku, ale warto było powiedzieć "nie" i poczekać i obserwować.
Właśnie zjadł i trochę mu się cofnęło. Kupa ciągle rzadka. Był odrobaczany w kwietniu, ale może to robaki więc może jeszcze raz spróbuję odrobaczyć. Jest leczony na tą rzadką kupkę i zero efektów na razie. Przedwczoraj jak wróciliśmy od weta zrobił twardego klocka i tak przy tym płakał, że masakra. Dziś taka rzadsza, ale nie biegunka i bez płaczu (może rzadsza znowu po tej Nospie).
Dla mnie trudne to, że wyniki krwi dobre, moczu idealne niemal, zero "obcych" w pęcherzu a ciągle jest problem. Ciągle antybiotyki - teraz na gardło. Mam nadzieję, że teraz nieco wypocznie. Te ciągłe wycieczki do weta wykańczają go. Żałuję, że nie zostałam weterynarzem. Staram się Bilowi pomóc, jeżdżę z nim do Kliniki mającej dobre opinie. Ufam dwóm lekarzom, którzy go prowadzą. Wiem, że każdy z lekarzy (to spora Klinika) chce Bilowi pomóc, ale trochę trudno, jeśli ciągle decyduje ktoś inny.
Tak czy siak, cieszę się, że podjęłam dziś twardą decyzję i odmówiłam cewnikowania. Wiem, że wróciłabym, gdyby Bil się nie wysiusiał. Ale udało się
