Strona 1 z 1
Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z ust

Napisane:
Wto maja 07, 2024 19:22
przez Doris2
Cześć
Chciałabym zapytać czy to jest normalne aby dorosły kot rzucał się do bójki do własnego kociego dziecka oraz na widok złowionej przez kocią żonę myszy, natychmiast wyrwanie jej śniadania z ust i "warczenie" na nią zrozpaczoną kradzieżą?
Myślałam że koty które się dobrze znają i przyjaźnią, nie powinny zachowywać się w ten sposób.
Re: Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z

Napisane:
Wto maja 07, 2024 20:40
przez egwusia
Doris2, no co Ty?
Jaka żona?
Jakie dziecko?
Toż to koty są

.
Wiem, na forum to nawet śluby się odbywają, ale to przecież żarty.
Nie wiedziałaś?
W naturze instynkt przetrwania górą.
Re: Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z

Napisane:
Śro maja 08, 2024 6:59
przez Doris2
Ma z nią dziecko, cały czas chodzą razem i śpią razem.
Tutaj chodzi o to że on dostał ode mnie jedzenie a jak zobaczył ją jak przyszła z myszą to jej wyrwał.
Poza tym nie rozumiem dlaczego koty biją własne dzieci.
Re: Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z

Napisane:
Śro maja 08, 2024 7:42
przez Jarka
A może by je wykastrować?
Re: Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z

Napisane:
Śro maja 08, 2024 10:32
przez Silverblue
Koty kierują się instynktem, nie wartościami rodzinnymi.Może lubi tą kotkę ale młode ma z nią dlatego że miała rujkę a nie dlatego że to "ta jedyna" I kiedy kocię dojrzeje to kocur też nie będzie mieć oporów przed zapłodnieniem swojej "córki ".Koty nie zakładają rodziny, koty po prostu się rozmnażają.
Re: Atakowanie własnego dziecka i wyrywanie zdobyczy żonie z

Napisane:
Śro maja 08, 2024 10:50
przez Doris2
Co do kastracji, to próbuję znaleźć jakąś organizację która zechciałaby np. wypożyczyć klatkę iniekcyjną lub pomóc znaleźć sponsora na taką klatkę na rzecz Gminy.
Mimo wszystko nie mogę się narażać na pogryzienie siebie czy weterynarza przez wyrywającego się przy badaniu kota.
Tak właśnie Gminy Załatwiają sprawę. Podpisują umowę z lecznicą, która nie ma takiej klatki, i na dodatek zakładają wszystkim kotom szwy zwykłe a nie rozpuszczalne, i każdy się boi. Ja już przerabiałam temat ze szczepieniami na tężec i antybiotykoterapią, a jestem osobą poważnie chorą i nie mogę się narażać na takie zdarzenia.
Lecznica owszem wykastruje na koszt gminy ale tylko takiego dzikiego kota który zachowuje się jak właścicielski, czyli rzadko który.
Odnośnie zachowania kotów to ja widzę ich uczucia do siebie. Jak się urodziła im Żarłocia to ją oboje lizali po głowie, a siebie liżą tak do dziś więc to jest chyba kocia miłość.
Żarłocia z kolei czuje miłość do mnie po tym jak ją zaopiekowałam w domu, i wpuściłam na noc do pokoju który stoi nieużywany cały czas jak mnie widzi biegnie do mnie po to żeby ją głaskać.
Koty też mają uczucia, a to co piszę powyżej to tego symptomy.