ita79 pisze:Czy ja się pogubiłam, czy to już trzeci przypadek w ostatnim czasie gdy na forum zaczyna się wątek od " po kastracji kotka w ciężkim stanie..... " . O co tu do cholery chodzi. Co się dzieje . Jak sobie teraz pomyślę, że koty łapane do zabiegów z ulicy są przez różne organizacje, oraz osoby prywatne wywalane na ulicę ot tak dobę po operacji to cieszę się ,że nie podpisałam krążącej w sieci petycji odnośnie obowiązkowych kastracji (i czipowania- ale tego minusów nie znam żadnych) . Strach pomyśleć w jakim to idzie kierunku i co się zaczyna dziać i jak będzie naprawdę wyglądać jak gminy zostaną przymuszone do wykastrowania nagle wszystkich zwierząt w regionie (bez wykrętów) . Będzie chyba istna rzeźnia, skoro koty właścicielskie, zadbane i zaopiekowane mają tak pod górkę "po"
Nie przesadzaj z tą rzeźnią.
Rzeźnia to jest wśród kotów wolnożyjących gdy kotki chodzą w ciąży i rodzą pozostawione same sobie, wcześniej gdy są zamęczane w rui przez stada kocurów i wiele ich ginie w tym czasie, gdy umierają kociaki.
Wiele czynników wpływa na to że kotu zdrowie się posypie.
Sądzisz że ciąże i porody kotów wolnożyjących to samo zdrowie i kotki po nich młodnieją i nawet gdy coś im dokucza to mija w cudowny sposób?
Albo że płodne kocury na wolności dożywają starości i to w świetnej formie?
Koty czasem odchorowują zmianę domu, bywa że nawet trafienie do cudownego domu ze złych warunków odchorowują.
Jeśli kot jest nosicielem czegoś i rozłoży się po kastracji - to nie oznacza że brak kastracji działa cudownie i leczniczo.
Kotka, nosicielka hemobartoneli może zachorować także w wyniku obciążenia organizmu związanego z rują - wbrew pozorom to ogromny stres dla organizmu i zagrożenie.
Kot mający problem z wątrobą, metabolizmem - może odchorować kastrację bo to narkoza - ale to nie oznacza że bez niej ta wątroba będzie cudownie funkcjonować.
Najważniejsze to kastrować mądrze - jeśli tylko jest możliwość to po badaniach zwiększających bezpieczeństwo zabiegu, u dobrych wetów.
Jeśli nie ma bardzo ważnego powodu - nie wypuszczać kotów wolnożyjących tuż po kastracji.
Kotka, bohaterka wątku, zachorowała bo byla już przed kastracją prawdopodobnie zarażona pasożytem krwi (nie tylko mykoplazmy potrafią doprowadzić do niedokrwistości).
Wcześniej czy później i tak by zachorowała - możliwe że rzuty choroby miała już wcześniej ale dawała sobie radę (nie miała objawów widocznych), jednak tak dzieje się do czasu.
Największym zagrożeniem dla niej był wet który nie wprowadził odpowiedniej diagnostyki i leczenia gdy się okazało że dziewczynka ma tak skrajną anemię.
Nawet jeśli się okaże że biedna ma autoagresję która niszczy krwinki i to steryd działa - to też nie kastracja ją wywołała a już wcześniejsza, prawdopodobnie wrodzona, skłonność.