Witajcie,
sprawa dotyczy się naszego w miarę nowego kota, jest z nami od maja zeszłego roku. Ma na imię Jaskier, chociaż wołamy na niego Jasiek, ma rok i 3 miesiące, jest Maine coon’em. Od początku pobytu u nas w zasadzie jest na coś leczony, na początku były to tylko bardzo luźne kupy, często o konsystencji galaretki. Zrobiliśmy badania kału w bardzo wielu kierunkach, wyszła giardia, którą udało się wyleczyć (dwa razy sprawdzaliśmy). Jednak kupa nadal zła, badania krwi wychodzą fatalni, bardzo duży stan zapalny, wskazanie alergii, lekko podwyższone wyniki wątrobowe, niedobór witaminy b12. Usg wykazuje duży stan zapalny w jelitach, lekko powiększone węzły. Dostaje antybiotyki, zastrzyki z witaminy b12, jednak wyniki krwi poprawiają się tylko odrobinę. Stosujemy dietę eliminacyjną, w końcu okazuje się, że na puszkach monobiałkowych z kangurem jest w miarę ok, pod warunkiem, że dostaje równe porcje na macie spowalniającej, na każdy probiotyk reaguje źle, dostaje więc w zastępstwie sanofor, oraz colon c. Mamy dwa miesiące w miarę unormowanej sytuacji.
Po wakacjach jedziemy zrobić echo serca i wyniki krwi, ponieważ Jasiek nie był jeszcze kastrowany. Echo serca idealne, jednak wyniki krwi to tragedia, nadal duży stan zapalny, kreatynina i mocznik podwyższone, alt 1200… kolejne usg, która w zasadzie nie pokazuje nic nowego, jelita w podobnych stanie, stan zapalny, nerki ok, wątroba bardzo lekki stan zapalany. Dostaje leki na wątrobę i nerki - Samylin i Nefroloxan. Po dwukrotnej kontroli alt spada do 200 i kreatyniny również trochę. Przez ten cały czas poza momentami gorszymi kupami, kot jest zero objawowy. Apetyt ma za 3, jednak mimo tego że dostaje 700 g karmy dziennie, nie tyje, waży tylko 5 kg. Dostaje leki dalej, w styczniu robimy kolejne badania - wyniki znowu odrobinę lepsze, te nerkowe i wątrobowe ale stan zapalny nadal jest. Dostaje znowu serię zastrzyków z witaminy b12 i cladaxxa przez tydzień. Kolejne wyniki pokazują podwyższenie znowu kreatyniny i mocznika, odwodnienie i dziwny spadek glukozy do 70 (norma sto). Kot robi się osłabiony, przestaje biegać, skakać po meblach. Dostaje dwie kroplówki dożylnie, po czym odrobinę mu się poprawia, po dwóch dniach jedziemy na badanie krwi witaminy b12. Po powrocie do domu, kot nie chce jeść (pierwszy raz), ma
problemy z równowagą, drży mu główka. Skojarzyło mi się to z niskimi poziomem glukozy i gdzieś wyczytałam żeby podać glukozę albo miód na dziąsła, wcieram mu trochę miodu i mówimy sobie, że jak mu się nie poprawi w ciągu pół godziny jedziemy do klinki całodobowej, bo był już późny wieczór. Jasiek bardzo źle znosi wizyty u lekarzy. Jednak po 15 minutach, wstaje domaga się jedzenia, zachowuje się normalnie. Rano dzwonimy do naszej pani doktor, a ona od razu mówi, że to wygląda na addisona, że to by wszystko tłumaczyło. Dwa dni później ma test stymulacji ACTH. Dostaje od razu Dermipred 1/4 dwa razy dziennie i czekamy na wyniki, po dwóch dniach w wynikach wychodzi addison. Dostaje Cortineff 1/2 tabletki dwa razy dziennie. Po około dwóch godzinach, od podania pierwszej dawki, było to około północy, Jasiek zaczyna się strasznie drapać i wylizywać. Jest przestraszony, nie wie co się dzieje. Po godzinie trochę się uspakaja, jednak nadal mocno się drapie, w nocy wydrapuję sobie ranę na karku. Rano kontakt z lekarzem, dostaje nieco zwiększoną dawkę sterydu i apoquel. Mamy zrobić dzień przerwy i podać 1/5 Cortineffu, po leku znowu zwiększone drapanie. Umawiamy się na wizytę, dostaje zastrzyk z leku dla psów, ostrożnie trochę mniejsza dawka na 4 kg kota. Po spokojnym weekendzie, nagle kot wymiotuje, najpierw ślina, potem dwa razy duża ilością kłaków, zakładam że to reakcja na to wilizywanie po tej reakcji alergicznej. Dostaje pastę bezopet, na którą też średnio zawsze reagował, gorszymi kupami. W międzyczasie dostajemy dietę od zoodiettyka, specjalnie pod jego wyniki, gotowany barf. W sobotę dostaje pierwszą porcję, zjada ze smakiem. W niedzielę zaczyna nas martwić brak kupy, ale czytałam, że przy barfie to się zdarza. W poniedziałek rano jedziemy na pobranie krwi - potas, sód. Po wymacaniu wyczuwa twardy mały kał w okrężnicy i jelitach, odstaje jakąś wylewkę do odbytu, z miodem i czymś jeszcze. Jakby się nie załatwił do wtorku mamy wracać. Jednak około 16 tego samego dnia robi małą kupę, twarda jak kamień, pierwszy raz od kiedy go mamy, jednak miauczy przy tym i ma problemy żeby usiąść na tyłek, jedziemy do innej pobliskiej kliniki. Do naszej mamy pół godziny. Lekarz go bada i stwierdza., że wyczuwa jeszcze 6 bobków, że według niego nie jest to jeszcze wskazanie na lewatywę, tym bardziej, że trzeba by było lekko uśpić i nie wiadomo jak zareaguje. Jasiek u lekarzy zmienia się w szatana z milionem łap i zębów. Dostaje syrop z laktulozy i małą jednorazową dawkę oleju parafinowego ( tak już wiem, że średnio się go zaleca). W nocy robi kupę, następnego dnia kolejną, już bez miauczenia. Dostaliśmy już zmienioną dietę i będziemy ją przygotowywać, chyba nikt nie spodziewał się aż takiej reakcji na barf u niego, a jego jelita chyba nie są przyzwyczajone do takiej kupy. Na razie mieszamy mu jeszcze z kangurem.
Jasiek mimo tego, że nie jest jeszcze z nami nawet rok, sporo już przeszedł. Natomiast odnośnie addisona martwi mnie jedno, nadal ma problemy z mięśniami, chodzi w miarę powoli, jak gdzieś wskakuje to też dość ostrożnie, nasza pani weterynarz twierdzi, że powrót do pełnej sprawności trochę zajmie. Może ktoś miał już styczność z tą chorobą i wie czy faktycznie to powinno tyle trwać, czy to może jednak za małą dawka leku. Następna wizytę na zastrzyk mamy dopiero za 2 tygodnie.