Zdjęcia mam. Z nagraniem może być gorzej.
Wczoraj rano chodziła wolniej, ale prosto, bez żadnego problemu, bez grzbietu, nie rzucało nią, ale co zauważyłam- po położeniu się tył jakby okazywał się cięższy niż zwykle i nie wypinała dupki do podrapania i klepania. Unikała wręcz dotykania plecków w dolnej części, jak spróbowałam ją lekko poklepać to się odwróciła na drugi bok. Chciała na jednej łapce się wypiąć (pod ogonem można bardzo delikatnie drapać, wręcz tylko dotykać), ale się nie udało, drapak próbowała i zrezygnowała. Jakby coś się zadziało w tylnej części i ta łapka bolała. Podniosła się bez bólu (chyba, równie dobrze mogła nie pokazywać), chodziła i skakała bez problemu. Tył nie był niżej, stała na tylnych łapkach i nie widziałam aby czuła jakiś dyskomfort. W sobotę wieczorem nie było opcji aby gdziekolwiek wskoczyła, ale teraz skojarzyłam, że też był problem aby umyć dolne części, szczególnie łapki. Jakby prawie nic się nie działo dzień wcześniej. Prawie, bo chodziła wolniej, nie wyciągała tej jednej łapki i powoli się podnosiła.
Po vecie chodziła już szybciej (po posmarowaniu maścią wręcz biegała truchtem), wyciągnęła się i padła spać odsypiać. Ale ! Unikała klepania po pleckach, dalej w tylnej części. W sobotę po południu klepanie było jak zwykle, kot na brzuchu i nie unikała dotyku, w niedzielę rano spróbowałam- i się odwracała, po vecie też nie była skora do klepania. Jedyne co dała to przeciągnąć ręką od główki do końca ogona i grzbiet leciał w górę. Skakać skakała. Wstawała normalnie. Qpa poszła dopiero dzisiaj rano i było niesamowite wycie
i wypadła fatalnie sucha. Po laktulozie te qpy jednak idą bardziej gładko, błonnik guzik pomaga.
Pacha bez zmian, jedyny problem jest taki, że jak wcześniej nie lazła do niej tak po posmarowaniu od razu próbuje to zlizać. Pilnuje ją przez kilka minut, ale nie dam rady upilnować pół dnia.
Dzisiaj rano zanim dałam p/bólowe to tak trochę na nią popatrzyłam i chodziła prosto, ale trochę wolniej. Z drapaka skorzystała, ale ok 40 min po b/bólowych. To leki w jakiś syropach, nie tabletki i nie w iniekcji- Meloxolar. Nie wiem po jakim czasie zaczynają działać. Nie będę gdybać nad ogonem czy stoi normalnie czy nie, bo wczoraj dzień pełen emocji, ona przeleżała na słońcu, a po powrocie z lecznicy padła.
Ogólnie do soboty do 17:00 wszystko było normalnie, dobrze. Potem coś się rozsypało
Pacha w piątek kiedy zauważyłam pierwszy raz wyglądała tak (nie była taka błyszcząca, to była po prostu goła skóra, tutaj odbija sztuczne światło). Wrzucam mniejsze aby Ci o słabszych nerwach widzieli mniej. Zdjęcie otwiera się w oryginalnym rozmiarze.
A potem już tak:
Póki nie ma maści pachy nie ma, jak posmaruje to się nagle pojawia.
Z biochemii wyszło, że ma podwyższone MCHC i zaniżone Retic HGB cokolwiek to jest.
Limfocyty poniżej normy, ale można olać, bo zawsze są poniżej normy. Glukoza srogo zawyżona, ale to może być objaw stresowy. Niedługo będziemy kontrolować tarczycę to sprawdzę raz jeszcze.
Dzisiaj ktoś zadzwonił z tej lecznicy i wyszedł z propozycją zrobienia badań genetycznych
bo to może jakieś genetyczne i to zaparcie genetyczne. Badanie genetyczne miała robione w wieku dwóch lat i na wszystko co możliwe które zafundowała hodowla kiedy wybarwiła się na zwykłego dachowca. Nie widzę sensu ich powtórki po 12 latach, bo i tak nic nie dadzą. Nie wiem kto dzwonił, ale ten ktoś mnie obudził więc nazwisko zdążyło wypaść z głowy.