Blue pisze:Odpisywałam na podstawie wiedzy o sytuacji którą miałam po przeczytaniu Twojego pierwszego postu.
vienka pisze:Pod koniec listopada na Wystawie Kotów we Wrocławiu kupiłam młodego kota,
Piszesz dalej tak:
Ale gdyby nawet była możliwość podpisania umowy kupna to i tak bym tego nie zrobiła, podpisanie przeze mnie takiej umowy byłoby dowodem na to, że znam, akceptuje i potwierdzam oszustwo, nie ma mowy żebym to zrobiła. Nie podpiszę dokumentu, w którym 5-6 miesieczny kot w 2023 w listopadzie ma szczepienia z 2022 roku, odrobaczenie z 2025. Ma też pieczątki weterynarzy zza wschodniej granicy.
Ale z tego co zrozumiałam - informacje o których piszesz uświadomiłaś sobie dopiero gdy wet na wizycie się ich dopatrzył?
Ty po prostu zapłaciłaś za chorego kota żądaną kwotę tudzież umówiłaś się co do rat i go odebrałaś?
Nie sprawdzając jego dokumentacji?
Bez umowy?
Co jednocześnie jest dowodem na to że zgodziłaś się na jej brak.
Nie wiem jak to prawnie wygląda, tak sobie tylko dumam.
Jaki masz dowód że dokumenty które dostałaś są tymi które dał Ci "hodowca"?
A jeśli on powie że dał Ci takie jak trza, nie narzekałaś przy odbiorze, obejrzałaś i nie miałaś żadnych ale a te to on nie wie nawet o co chodzi bo ich na oczy nie widział?
Zbierasz informacje ale co planujesz z nimi zrobić? Bo w sumie nie wiem.
Minęło już wiele czasu od chwili zakupu. Za rok poskarżysz się sanepidowi że kupiłaś kota który miał katar i brzydko pachniał?
Tak z ciekawości się pytam.
Nie wiem jak wygląda Wasza korespondencja - więc się do niej nie odnoszę tylko do tego co piszesz. Być może korespondencję prowadzisz tak sprytnie ze hodowca do wszystkiego Ci się przyznaje.
Ale Policji nie zamierzasz zawiadamiać.
Więc kogo?
Nie odpisałaś mi co oznacza że US interesuje się sprawą. Złożyłaś oficjalną jakąś informację?
Efekt jest obecnie taki że na wystawie bezkarnie wystawia się koty z lewymi papierami i chore i nikt na to nie narzeka.
Jest totalna akceptacja, wszyscy widzieli chorego kota i nic? Chyba ze zgłaszano to i organizatorzy nic z tym nie zrobili?
Ten jeden był tylko chory czy wszystkie tego "wystawcy"?
W dodatku handlarz - osiągnął to co osiągnać chciał. Kota sprzedał. Kase dostał.
Konsekwencji brak.
Ten jeden kot wydostał się z jego rąk, ale pieniądze za niego to woda na młyn handlarza, niestety

Ale ok, nie o to pytasz. Pisze o tym ponieważ fakty wyglądają tak że handlarz ma się nadal świetnie

Super że zrobiliście panel diagnostyczny.
Mam nadzieję że coś wyjaśni.
Jeśli nie - trzeba będzie zrobić badanie obrazowe głowy, zatok.
Jakiej rasy jest kot?
I na pewno badanie kału pod kątem pierwotniaków bym zrobiła.
Jak wyglądają wyniki krwi kota?
Bo zakładam że były zrobione przy takim problemie od tak długiego czasu?
Na pewno powtórzyłabym testy na FeLV i FIV.
Kot rozwija się prawidłowo, ma prawidłową masę, wielkość, jakość sierści? Poza katarem coś mu dolega?
Blue, faktycznie trzeba uporządkować i doprecyzować opis całej sytuacji, a zatem:
poszłam na wystawę popatrzeć na koty ale nie miałam żadnych planów zakupowych, bez kontenerka, bez większych pieniędzy. Większość miejsc gdzie hodowcy prezentowali swoje koty była dobrze przemyślana, koty siedziały w kenelu, były odgrodzone do tłumów pleksją a ewentualne głaskanie była dozwolone bardzo sporadycznie, tylko po zdezynfekowaniu rąk. Stanowisko z "moim" maluchem było mocno oblężone, w kenelu siedziało kilka kotów ale starszych / od roku w górę/, wszystkie rasy selkirk rex, długo i krótkowłose,/na oko zdrowe, ale .. tylko na oko

Ten maluch i jeden starszy kotek- około roczny /też na oko zdrowy/ - były poza kenelem, udostępnione wszystkim do głaskania, brania na ręce, zabawy i na sprzedaż. Przebiłam się przez tłum, wzięłam kota na ręce i pierwsze co stwierdziłam: ma katar, mruży jedno oko, ma wysuniętą dolną trzecią powiekę i jest gorący i zmęczony/ w trzy minuty usnął na rękach/, zwiedzający go dotykają, następnie idą głaskać inne koty. Weterynarza nie było na stanowisku, ale nawet gdyby był to co by zrobił? Mógłby ew. wycofać kota, ukarać hodowcę ale nie było w mojej ocenie szans na interwencyjne odebranie kota 'hodowcy'w danym momencie, poza tym nikt inny tylko właśnie ten wet. wpuścił tego konkretnego kota na wystawę. Nie wiem jakie tam są układy, ale rozmawiałam z innymi wystawcami, którzy potwierdzili moje obawy co do uczciwości pani, 'hodowczyni' ale w prywatnej rozmowie z zastrzeżeniem, że nigdzie się na nich nie powołam imiennie, bo jak się wyrazili 'zlinczują nas'. Zdecydowałam, że kupuję kota, zostawiłam 'hodowczyni' zaliczkę z wyraźnym żądaniem, że ma natychmiast 'zdjąć' kota z wystawy, odizolować go od kontaktu z ludźmi a po wystawie ma przywieźć mi go do domu i się z nią rozliczę. Pierwszy raz zobaczyłam książeczkę kota razem z kotem po wystawie u mnie w domu przy rozliczeniu. Dowiedziałam się, że kot ma mieć imię na literę "C", z uwagi na kolejność miotu. Umowę kupna-sprzedaży dostałam online, kilka dni później, kiedy wiedziałam już że dokumenty/książeczka/ nie odpowiadają rzeczywistości, co potwierdziła lecznica wet. Nie podpisałam umowy. Zgłosiłam online 'hodowcy', że książeczka zawiera fałszywe dane i proszę o drugą, właściwą, należącą do tego konkretnego kota, dostałam pocztą następną książeczkę z równie nieprawidłowymi danymi. I z informacją, że pani pomyliła mioty i że kot ma imię na literę "D", wpisane już do rodowodu. Rodowód koci dostałam dopiero pod koniec stycznia, pocztą - interweniowałam 'w okienku' bo pani 'hodowca' wysłała pod błędny adres. Z perspektywy czasu, patrząc na to co jest w papierach nie mam żadnej gwarancji, że jakikolwiek dokument który dostałam faktycznie odnosi sie do tego akurat kota. W pierwszej książeczce nr czipa kociego, wpisany odręcznie, był zgodny z tym co kot miał pod skórą ale daty szczepień i odrobaczenia były z kosmosu, plus "fruwające', pobrudzone wklejki potwierdzające szczepienie, w drugiej książeczce daty szczepień byly bardziej prawdopodobne za to nr czipa - też wpisany odręcznie - nie zgadzał się.
W US złożyłam PCC3, odprowadziłam podatek i powiedziałam, że mam tylko ustną umowę i nie mogę przedłożyć umowy pisemnej, wyjaśniłam dlaczego / fałszowanie dokumentow, po stronie sprzedającego, podanie nieprawdziwych danych do umowy/ poprosili mnie o tel do kontaktu w tej sprawie. Czekam.
Na szczęście badanie krwi kota wskazuje normalne parametry, kał miał pobierany tylko raz, kupa aktualnie normalna, cały problem jest 'w nosie'- zatkane zatoki, kichanie, chrapanie, odporne jak na razie na leczenie. Teraz czekam na wyniki, następny krok to prześwietlenie głowy i ew. otwarcie i czyszczenie zatok / jeżeli ktoś może polecić dobrego chirurga w tym temacie to poproszę!!/
Młody rozwija się prawidłowo, w pierwszym dniu u mnie ważył 1 kilogram, w tydzień podskoczył do 1,5kg, czyli utył w tydzień połowę swojej masy, - to też daje pojęcie o wcześniejszej opiece nad kotem :/. Zachowuje się normalnie, zabawa, drapak, sen, kuweta, picie wody - spoko. Futro - mocna poprawa. Uratowane oko.