Takashiyu pisze: Czy nieodpowiednie zrośnięcie może sprawić, że kotkę będzie już bolało to przez resztę życia? Czy może w większości wypadków takie naturalne zrośnięcia są zwykle wystarczające?
Diagnozowałam wolno żyjącego kocura, który często chorował. Miał trudny charakter. Na zdjęciu RTG okazało się, że kot ma źle zrośniętą miednicę. Rzeczywiście zdarzało mu się stawiać łapę jakby z rozmysłem, wolniej czy nawet z lekkim trudem. Musiał stale bardzo cierpieć i może właśnie dlatego był nerwowy i nieco szorstki w obyciu.
Łapałam też kocura kulejącego na przednią łapę. Zdaniem ortopedy w tym konkretnym wypadku zmiany w łapie nie były skutkiem złamania, mogły być efektem rozwijającego się nowotworu. Czy kot czuł ból, tego nie było wiadomo na pewno. Moim zdaniem tak, bo ilekroć przebiegał nieduży dystans, musiał potem odpoczywać.
Żył w pobliżu dość ruchliwej ulicy. Z czasem wyglądał nieco gorzej niż wcześniej. I zauważyłam, że im dłużej kulał (nie dawał się złapać do zwykłej klatki łapki, musiałam pożyczyć specjalną opadającą), tym bardziej ignorował samochody. Na krótko przed złapaniem nie chował się na poboczu tylko stał na ulicy, powoli odsuwając się ze środka ku brzegowi. Serce mi zamierało, ilekroć to widziałam. Dla mnie po prostu cierpienie go wykańczało, tak że zaczynał ignorować zagrożenie, ale owszem, nie wiem tego na pewno.
Dopiero co ratowałam też kota z raną w poduszeczce łapy. Też się nie dawał złapać, uciekał na mój widok z prędkością światła. Potem z kolei nie przychodził regularnie. Ranę miał jakiś czas, ale nic nie mogłam zrobić. Dni mijały, on wyglądał coraz gorzej. Wreszcie pozwolił się dotknąć. I dopiero mogłam poczuć w ręku, jak jest chudy, jak wykończony. Futro maskowało jego stan. On prawie nie miał mięśni, organizm zużył tę tkankę, aby funkcjonować. W tym stanie było już dla niego za późno. W domu jedzenie, na krótko przed śmiercią kroplówki, dogrzewanie. Niestety nie dał rady. A miał ranę dość powierzchowną, w opuszce łapy. Nie jak Twoja kotka złamanie otwarte! To wystarczyło, żeby tego kota wykończyć. Twoja kotka będzie cierpieć na pewno nie mniej.
Czasami internet mi podpowiada filmiki lub zdjęcia zwierząt, które od tygodni się tułały ze złamaniem otwartym. Najczęściej w momencie nadejścia pomocy widać suche, pozbawione tkanek kości łapy, sterczące z psującego się mięsa w sąsiednim stawie, przymocowane ostatnim zdrowym stawem do ciała. Zawsze kończy się to amputacją i skomplikowanym leczeniem.
Kotka nie jest w Waszej okolicy bezpieczna. Ale jesteś za nią odpowiedzialna. Wylecz (skłaniam się ku śrubie) a potem zapewnij jej bezpieczny wybieg. Postaw wolierę albo zabezpiecz ogrodzenie ogrodu specjalnymi panelami, żeby nie mogła się wydostać na zewnątrz.
Albo oddaj do adopcji komuś, kto ma już tak przygotowany ogród bądź zrobioną świetną kociostradę w domu, zapewniającą wszelkie atrakcje.
A tak w ogóle to czy kotka jest wykastrowana? To też zmniejszy ochotę na łazikowanie.