Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 14, 2024 19:58 Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Cześć!

Czy są tutaj właściciele kotków, które mają ZWO i nie zostały poddane operacji? Jak się mają Wasze pociechy? Chętnie poznam historie inne niż nasza. Jest tak mało informacji w sieci na ten temat, wiele wątków jest sprzed wielu lat, więc proszę się na mnie nie gniewać jeżeli tworzę niepotrzebnie wątek.

Krokiet, około 8 miesięczny chłopak, w listopadzie został zdiagnozowany - TK wykazało, że ma zespolenie wewnątrzwątrobowe. Stwierdzono brak żyły wrotnej w miąższu wątroby i leczenie operacyjne nie jest możliwe. Jego objawy to ślinienie, czasami zmiany zachowania, tj. najpierw brykał jak szalony, później atakował stopy i dłonie, a na koniec właśnie pojawiało się wielogodzinne ślinienie, zatwardzenie i brak snu. We wtorek mamy konsultację z dietetykiem. We wrześniu mieliśmy robioną stymulację kwasów żółciowych i wyszła ona poprawnie, więc szukaliśmy przyczyny gdzie indziej, aż w końcu TK wykazało nam to schorzenie. Neurolog mówiła, że rokowania to 2-3 lata. Słyszałam jednak, że na specjalnych dietach zespolone kotki mają się całkiem dobrze, że to jeszcze nie wyrok.


Będę wdzięczna za Wasze historie. :)

Pozdrawiam,
P.

#zespolenie #zespoleniewrotnooboczne #wewnatrzwatrobowe #zewnatrzwatrobowe #shunt #PSS #cat #kot

patrycja.h

 
Posty: 2
Od: Nie sty 14, 2024 19:41

Post » Pon sty 15, 2024 7:06 Re: Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Zupełnie sie na tym nie znam, podrzucę, zeby nie zginęło, moze ktoś zauważy. :ok:
Kciuki za kociaka! :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 60437
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 15, 2024 13:51 Re: Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Bardzo Ci dziękuję! ♡♡♡

patrycja.h

 
Posty: 2
Od: Nie sty 14, 2024 19:41

Post » Wto sty 16, 2024 18:52 Re: Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Nie znam się.
Wiem, że wielkim specjalistą jest dr Galanty Warszawa.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55372
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Czw sty 18, 2024 10:25 Re: Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Powiem tak - nie wiem co dolega mojej kotce ale najprawdopodobniej ma zaburzony cykl mocznikowy i/lub jakieś inne zaburzenia metaboliczne (zaburzenia metabolizmu kwasów tłuszczowych są na tapecie), ale nie wiemy jakiego tła, o czym dowiedzieliśmy się obecnie, przypadkiem, a lat ma już trochę... Nie wiemy co jest jej dokładnie - ale obecnie wszystko na to wskazuje.
Całe życie ma objawy i całe życie była ratowana cudem bo przy każdym kryzysie rosły jej bardzo enzymy wątrobowe i dostawała żółtaczki silnej, więc dostawała kroplówki, Ornipural, potem terapię ornitydyną etc w tabletkach.
I jej się poprawiało a jej stan wracał do jej codziennego, czyli jak się okazuje - objawowego ale na tyle że żyła sobie z tym jakoś.
Aż objawy zaczęły narastać, wtedy po pewnym czasie zdiagnozowano u niej padaczkę (dwóch neurologów niezależnie potwierdziło tą diagnozę), przez kilkanaście miesięcy stabilizowaliśmy jej stan coraz większymi dawkami leków przeciwpadaczkowych, potem dodatkowo sterydem. Miała różnego rodzaju ataki, bardzo różnorodne (długi czas nie wiedzieliśmy że to są ataki i albo radziła sobie z nimi sama albo ją ratowaliśmy doraźnie, raz wpadła we wstrząs, raz prawie), często przechodzące w stany padaczkowe.
Każdorazowa zmiana dawkowania (coraz większe dawki) na jakiś czas pomagała, potem objawy wracały powoli. Sówka traciła czucie na coraz większej powierzchni skóry (nie czuła tam dotyku, bólu).
Aż doszło nie tak dawno do kryzysu kryzysów - ale tym razem już także metabolicznego ewidentnie, bo w żyłach Sówki płynął sam tłuszcz, nie było możliwości krwi zbadać bo schłodzona krzepła w smalec, a kotka miała kilkanaście ataków dziennie - co ciekawe, jeśli mogę tak napisać - każdy inny, żaden drgawkowy.
Byłam pewna że to już koniec - ale nasza cudowna Doktor, w ramach intuicji łamanej przez desperację - zaleciła kroplówki z intensywną kuracją ornipuralem, przeleczyła ją antybiotykiem i zaleciła dietę trzustkowo/watrobową. I Sówka ozdrowiała cudownie.
I wtedy zrozumiałyśmy że ona nie ma padaczki/przewlekłej neuroinfekcji/choroby autoimmunologicznej mózgu etc (tzn. pojawiło się takie podejrzenie, utwierdzane kolejnymi obserwacjami).

To co piszesz o swoim kocie... Dokładnie takie objawy miała Sówka jako kociak około 8 miesięczny, gdy ją przygarnęłam.
Kompulsywne łapanie stóp i dłoni, brak snu (leżała z otwartymi oczami), napady niesamowitej energii i pobudzenia.
Zresztą wkleję Ci link do wątku Sówki i sobie poczytaj.

Podsumowując: obecnie odstawiliśmy już dawno steryd i zupełnie jeden z leków przeciwpadaczkowych.
Od początku leczenia tym razem w kierunku zaburzeń metabolicznych (tzn. gdy jej stan się poprawił) - Sówka nie miała ani połowy, ani śladu czegokolwiek co można nawet podejrzewać o atak czy wpływ czegoś na mózg.
Nie wiem co jest przyczyną u niej - na razie jesteśmy w fazie obserwacji skuteczności leczenia farmakologicznego i dietetycznego.
A co robimy - co dwa dni Sówka dostaje niewielką kroplówkę plus działkę Ornipuralu.
Ewidentnie służy jej dobrej jakości dieta wątrobowo/trzustkowa, ale że bardzo marudzi obecnie kulinarnie ;) to obserwując ją teraz je już także sporo zwykłej wysokomięsnej karmy, ale gdy dostaje mięso staram się by było chudsze raczej niż tłuste.
Odkąd jest na Ornpuralu cały czas - bardzo zmniejszył się jej apetyt, wcześniej rzucała się na jedzenie i jadła co dostała.
Teraz sobie królowa wybiera ;)
Dostaje też probiotyk zawierający bakterie które zmniejszają wchłanianie mocznika z jelit.
Podobne działanie ma laktuloza.
U zwierzaków z silną hiperamonemią robi się nawet lewatywy z laktulozy, by wypłukać bakterie z jelita grubego i zablokować laktulozą wchłanianie mocznika plus podaje antybiotyk by resztę bakterii wybić.

Te działania sprawiły że kot który miał tłuszcz zamiast krwi i masę ataków dziennie - Sówka ma idealne wyniki krwi i zero śladu ataków, chudnie ładnie, wróciło jej czucie w skórze, lata z zadartym ogonkiem i zachowuje jak kociak a nie autystyczny kot z masą urojeń - bo takie wiodła życie zanim nie pojawiły się objawy potem zdiagnozowane jako ataki padaczkowe.

Nie wiem dlaczego nie mogę podlinkować wątku pierwszego Sówki - znajdź go sobie jesli chcesz: Sówka - historia dalej się toczy
Późniejsza historia Sówki i obecna

Podsumowując mój długi wywód :)
Jeśli stan Twojego kota jest nieoperacyjny i można mu pomagać tylko farmakologicznie, dietetycznie etc - może uda się ugrać dla niego więcej czasu niż te wyrokowane 2-3 lata - Sówka była poważnie zatruta produktami przemiany materii wiele lat i to bez w sumie leczenia :placz: a dała radę - oczywiście, wszystko zależy od masy czynników, nasilenia objawów, u Was przyczyna pierwotna być może/najprawdopodobniej jest zupełnie inna - jednak nie wiem jakie macie zalecenia, może uda się Wam skorzystać z naszych doświadczeń.

Blue

 
Posty: 23501
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw sty 18, 2024 22:33 Re: Zespolenie wrotno-oboczne - nieoperacyjne

Mikrob miał zdiagnozowane zespolenie wrotno-oboczne w wieku kilku miesięcy, na podstawie USG (mało dokładne) oraz kilkukrotnie przeprowadzanego badania stymulacji przez tłuszcz. To było ponad 11 lat temu, operacyjne leczenie u kotów dopiero rozwijał dr Galanty i jeszcze ktoś z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Nie zdecydowaliśmy się na to, kot był w czasie kryzysu przeleczany doraźnie, dostawał na co dzień laktulozę, miał dietę niskotłuszczową i niskobiałkową, wtedy nauczył się jeść warzywa i polubił chleb i makaron (te upodobania zostały mu do końca życia). Aż, gdy kot miał około 10-11 miesięcy, objawy zaczęły ustępować, stymulacja tłuszczem wykazała wyniki w normie, podobnie jak USG - zespolenie zamknęło się samoczynnie funkcjonalnie! rzadki przypadek ale jednak się zdarzył, a też dawano mu 2-3 lata życia. Mikrob przeżył lat 11, aczkolwiek jego przejścia w dzieciństwie uszkodziły mu nerki, cierpiał na przewlekłą niewydolność nerek i również z tą chorobą przeżył zaprzeczając statystykom co najmniej dwukrotnie dłużej niż mu prognozowano.
Tak więc, nie trać nadziei! A nawet, jeśli nie nastąpi owo samoczynne zamknięcie zespolenia, to dietą i lekami można zdecydowanie poprawić jakość i długość życia kota, tak jak Blue powyżej napisała.
Obrazek

Agnieszka-

Avatar użytkownika
 
Posty: 669
Od: Wto sty 17, 2006 16:27
Lokalizacja: 3miasto lub koniec swiata (Umea)




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, starabrocha, Zeeni i 528 gości