Powiem tak - nie wiem co dolega mojej kotce ale najprawdopodobniej ma zaburzony cykl mocznikowy i/lub jakieś inne zaburzenia metaboliczne (zaburzenia metabolizmu kwasów tłuszczowych są na tapecie), ale nie wiemy jakiego tła, o czym dowiedzieliśmy się obecnie, przypadkiem, a lat ma już trochę... Nie wiemy co jest jej dokładnie - ale obecnie wszystko na to wskazuje.
Całe życie ma objawy i całe życie była ratowana cudem bo przy każdym kryzysie rosły jej bardzo enzymy wątrobowe i dostawała żółtaczki silnej, więc dostawała kroplówki, Ornipural, potem terapię ornitydyną etc w tabletkach.
I jej się poprawiało a jej stan wracał do jej codziennego, czyli jak się okazuje - objawowego ale na tyle że żyła sobie z tym jakoś.
Aż objawy zaczęły narastać, wtedy po pewnym czasie zdiagnozowano u niej padaczkę (dwóch neurologów niezależnie potwierdziło tą diagnozę), przez kilkanaście miesięcy stabilizowaliśmy jej stan coraz większymi dawkami leków przeciwpadaczkowych, potem dodatkowo sterydem. Miała różnego rodzaju ataki, bardzo różnorodne (długi czas nie wiedzieliśmy że to są ataki i albo radziła sobie z nimi sama albo ją ratowaliśmy doraźnie, raz wpadła we wstrząs, raz prawie), często przechodzące w stany padaczkowe.
Każdorazowa zmiana dawkowania (coraz większe dawki) na jakiś czas pomagała, potem objawy wracały powoli. Sówka traciła czucie na coraz większej powierzchni skóry (nie czuła tam dotyku, bólu).
Aż doszło nie tak dawno do kryzysu kryzysów - ale tym razem już także metabolicznego ewidentnie, bo w żyłach Sówki płynął sam tłuszcz, nie było możliwości krwi zbadać bo schłodzona krzepła w smalec, a kotka miała kilkanaście ataków dziennie - co ciekawe, jeśli mogę tak napisać - każdy inny, żaden drgawkowy.
Byłam pewna że to już koniec - ale nasza cudowna Doktor, w ramach intuicji łamanej przez desperację - zaleciła kroplówki z intensywną kuracją ornipuralem, przeleczyła ją antybiotykiem i zaleciła dietę trzustkowo/watrobową. I Sówka ozdrowiała cudownie.
I wtedy zrozumiałyśmy że ona nie ma padaczki/przewlekłej neuroinfekcji/choroby autoimmunologicznej mózgu etc (tzn. pojawiło się takie podejrzenie, utwierdzane kolejnymi obserwacjami).
To co piszesz o swoim kocie... Dokładnie takie objawy miała Sówka jako kociak około 8 miesięczny, gdy ją przygarnęłam.
Kompulsywne łapanie stóp i dłoni, brak snu (leżała z otwartymi oczami), napady niesamowitej energii i pobudzenia.
Zresztą wkleję Ci link do wątku Sówki i sobie poczytaj.
Podsumowując: obecnie odstawiliśmy już dawno steryd i zupełnie jeden z leków przeciwpadaczkowych.
Od początku leczenia tym razem w kierunku zaburzeń metabolicznych (tzn. gdy jej stan się poprawił) - Sówka nie miała ani połowy, ani śladu czegokolwiek co można nawet podejrzewać o atak czy wpływ czegoś na mózg.
Nie wiem co jest przyczyną u niej - na razie jesteśmy w fazie obserwacji skuteczności leczenia farmakologicznego i dietetycznego.
A co robimy - co dwa dni Sówka dostaje niewielką kroplówkę plus działkę Ornipuralu.
Ewidentnie służy jej dobrej jakości dieta wątrobowo/trzustkowa, ale że bardzo marudzi obecnie kulinarnie
to obserwując ją teraz je już także sporo zwykłej wysokomięsnej karmy, ale gdy dostaje mięso staram się by było chudsze raczej niż tłuste.
Odkąd jest na Ornpuralu cały czas - bardzo zmniejszył się jej apetyt, wcześniej rzucała się na jedzenie i jadła co dostała.
Teraz sobie królowa wybiera
Dostaje też probiotyk zawierający bakterie które zmniejszają wchłanianie mocznika z jelit.
Podobne działanie ma laktuloza.
U zwierzaków z silną hiperamonemią robi się nawet lewatywy z laktulozy, by wypłukać bakterie z jelita grubego i zablokować laktulozą wchłanianie mocznika plus podaje antybiotyk by resztę bakterii wybić.
Te działania sprawiły że kot który miał tłuszcz zamiast krwi i masę ataków dziennie - Sówka ma idealne wyniki krwi i zero śladu ataków, chudnie ładnie, wróciło jej czucie w skórze, lata z zadartym ogonkiem i zachowuje jak kociak a nie autystyczny kot z masą urojeń - bo takie wiodła życie zanim nie pojawiły się objawy potem zdiagnozowane jako ataki padaczkowe.
Nie wiem dlaczego nie mogę podlinkować wątku pierwszego Sówki - znajdź go sobie jesli chcesz: Sówka - historia dalej się toczy
Późniejsza historia Sówki i obecnaPodsumowując mój długi wywód
Jeśli stan Twojego kota jest nieoperacyjny i można mu pomagać tylko farmakologicznie, dietetycznie etc - może uda się ugrać dla niego więcej czasu niż te wyrokowane 2-3 lata - Sówka była poważnie zatruta produktami przemiany materii wiele lat i to bez w sumie leczenia
a dała radę - oczywiście, wszystko zależy od masy czynników, nasilenia objawów, u Was przyczyna pierwotna być może/najprawdopodobniej jest zupełnie inna - jednak nie wiem jakie macie zalecenia, może uda się Wam skorzystać z naszych doświadczeń.