Blue - już i ja marudziłam na te kwiatki , ale usłyszałam "pilnujemy jak kotka jest w pobliżu" . Oczywiście odpowiedziałam to co każdy z nas by pomyślał "nie ma opcji by upilnować, wystarczy sekunda, jeden maleńki gryz i problemy zdrowotne do końca życia , lub śmierć" , odpowiedź na to "kupimy jej trawę by się nie interesowała" . Cóż mi robić
, odebrać im kotkę- gdzie pod większością względów dom idealny ? Zabrać ją do siebie, jak nikt inny chętny nie był- narazić na takie same niebezpieczeństwa u mnie - jak znoszenie bardzo chorych- w tym zakaźnie kotów. Zostawić przy mojej Tutince, która ma FIV+ , narazić na brak możliwości pełnego leczenia w przyszłości , bo mnie na niewiele było by stać. Kochają ją już - oboje (choć Pan z żalu po stracie ukochanego kota był sceptycznie nastawiony do adopcji - żałoba) , mała zdobyła ich serca błyskawicznie a i ona klei się do nich jak lep (na mnie miała raczej wywalone bo kotami się zajmowała). Wcześniej jedynym co mi w tej adopcji nie grało do końca był brak innego kota , jest pies. Kwiatki wyszły później. Mieli kota nie tak dawno, więc nie przyszło mi do głowy pytać nawet czy wiedzą, że niektóre rośliny mogą zabić.
Chciałabym zawsze by było idealnie , ale wiem ,że nawet moje wskazówki i wymagania nie dadzą gwarancji na nic. Więc kiedy pojawiają się takie "schody" decyduję na podstawie uczuć kota i opiekunów, i jeśli ich brak z którejś strony, to wówczas zwierzaki zabieram. Tutaj mam jeszcze prawie dwa tygodnie umowy tymczasowej, czas na decyzję- ale chyba zabranie jej nie było by dla nikogo lepsze. Mam nadzieję, że sami dojrzeją do decyzji o zmianie wystroju- po moich uwagach, ale wymuszać nie chcę. Inteligentni ludzie źle odbierają "albo Państwo wyniosą kwiatki z domu, albo koteczkę zabieram" . Prosiłam , mogę zagrozić.. tylko czy warto
(głupia ja też liczę ,że mała będzie mądrzejsza i los pomoże iż nie ruszy żadnego kwiatka
)