Na pasożyty zewnętrzne staram się w miarę możliwości dawać kotom wolno żyjącym różne preparaty (nie zawsze się udaje). Raz dlatego, że to je chroni przed świerzbem, który u kotów w okolicy jest tak nachalny, że często prowadzi do zniekształceń małżowin usznych, a o przysparzanym cierpieniu nie wspominając, dwa po to, aby zmniejszyć ryzyko chorób odkleszczowych. Nie zniweluję go całkowicie, bo kleszcz musi najpierw napić się krwi, a więc już może zarazić, ale chcę je zminimalizować. Borelioza i babeszjoza są już obserwowane u kotów (
https://weterynarianews.pl/choroby-odkl ... tow-title/), ponadto - co jeszcze częściej - hemobartoneloza(!)
Na wewnętrzne pasożyty nie daję nic, dopóki nie ma objawów, czyli np. widocznych robali na sierści, nagłego chudnięcia bez innej przyczyny, wzdętego brzucha itp.