U nas układ mebli w klatce:
- kontener plecami do wejścia na krótszym boku klatki, obok (tam gdzie wejścia nie ma) wolne miejsce, przed kontenerem wolne miejsce; kontener jest bez drzwiczek
- kuweta w przeciwległym "rogu" (za dużo powiedziane ) niż kontener, z tej strony klatki z której jest wejście na dłuższym boku, po stronie przeciwległej do otwierania drzwi (tak żeby można było włożyć rękę przez SZPARĘ powstałą po otwarciu drzwi, sięgnąć kuwetę i wyjąć ją bez przesuwania innych "mebli" (metoda na możliwie bezpieczne zabranie: przenieść ją jedną ręką, nisko i powoli niosąc, do drzwi, i nie wyjmować przez drzwi "na wprost" tylko jakby "w dół"; więc lepiej jak nie jest wysoka, tak żeby można było od razu po zestawieniu jej na "zewnętrze" przy drzwiach zamknąć drzwi (czyli powinna się mieścić na podłodze poniżej poziomu drzwiczek klatki) - najczęściej używamy normalnej kuwety (nie "kociakowej"), ale ze zdjętym rantem,
- w kącie obok kontenera (czyli w miejscu sięgalnym z jednych i drugich drzwi) woda i jedzenie
- przy czym jedzenie jest w jakiejś niedużej plastikowej miseczce typu pudełko po serku łaciatym itp, na upartego da się to wyciągnąć przez pręty, albo pokierować tym przez pręty jeśli trzeba miskę zbliżyć do drzwi, a wyjmowanie przez drzwi nie wymaga ich szerokiego otwierania (podłużne naczynie),
- woda najczęściej wisi w miseczce przykręconej do klatki na dłuższym boku (w czymś podobnym do tego: https://www.karusek.com.pl/produkty/ker ... ppEALw_wcB ), przy czym nie w tym bezpośrednio, tylko w to jest włożona plastikowa miska po kaszce smakija albo czymś podobnym (rozmiar jest akurat oraz nie wystaje zbytnio w górę,więc jest stabilnie) - łatwiej w ten sposób zachować higienę między kolejnymi kotami. Wodę najczęściej się uzupełnia przez kraty butelką; jak wisi to mniej wylewają (ale też dadzą radę )
- klatka przykryta kocem tak żeby tylko częściowo był wygląd na świat, ale żeby było ciepło i bezpiecznie(j), przy czym także tak żeby można było trochę podejrzeć kota, a kot nas (przerwa jakieś naście cm od dołu), u góry przypięte spinaczami do kraty - najlepiej polarowy i bez obszycia nitką (albo z mocnym) żeby nitki nie zostały zeżarte,
- klatka wyłożona gazetami - przyjemniej się kotu siedzi niż na gołej blasze, oczywiście to powoduje że te gazety trzeba wymieniać bo są podarte, zalane wodą itp itd, ale nic lepszego nie wymyśliłyśmy póki co (podkładów nie próbowałyśmy, ale chyba bałabym się że po ewentualnym podarciu "kłaki" i folia spodnia będą wszędzie, w tym w kocim żołądku). Kawałek pod miskami powinien być łatwo wyjmowalny, bo on wymaga wymiany najczęściej,
- wejścia zawiązane dodatkowo sznurkami na kilka pęków (po 2 sznurki każde drzwi, dolny i górny róg). Zwłaszcza ważne jeśli zamknięcia klatki są bez tych przytrzymujących haczyków (bywa), ale normalnie też się przydaje bo się nie da odchylić drzwiczek i wsadzić łapki albo innej części w szparę. Sznurek najlepiej nie strzępiący i związany w pęk na każdym końcu na wszelki wypadek.
Umeblowanie jak wyżej jest dla kota PO ZABIEGU. Przed zabiegiem - jeśli kot się złapie np. wieczorem, a na zabieg mamy go zanieść rano, to spędza noc w kontenerze, trudno (w kontenerze - bo po złapaniu przekładamy z łapki do kontenera Z PODKŁADEM). Jeść przed narkozą i tak nie może, załatwi się najwyżej na podkład, trudno - a unikamy w ten sposób pakowania, które przy świeżo złapanym kocie może być mocno problematyczne. Kontener stoi w zamkniętej klatce ("gołej") na wszelki wypadek.
Po zabiegu kot wraca w kontenerze ze zmienionym podkładem. Potem podkładu w kontenerze już raczej nie wymieniamy, a w każdym razie nie w ten sposób że wyrzucamy kota z kontenera żeby wymienić. Zasadniczo najczęściej jak kot w kontenerze nabrudzi, to siedzi na zewnątrz (przeważnie w kuwecie albo przed kontenerem). Jeśli siedzi daleko od wejścia, to można próbować pooowoooli wyciągnąć ten kontener (najlepiej tym wejściem do którego stoi plecami) i go "przebrać". Inna opcja - jeśli na Twój widok się pakuje do kontenera, to go zamykasz w tym kontenerze (tak jak opisałam dalej), wystawiasz i wtedy masz swobodę przy sprzątaniu klatki. Zazwyczaj jednak jak już wyjmiemy podkład "pozabiegowy", to następnego nie dajemy - często bywa że jak podkład jest, to się kotu kontener myli z kuwetą, i efekt jest gorszy niż jak w kontenerze jest goło.
Kuwetę dajemy zawsze od samego początku.
W kontener z drzwiczkami w klatce oraz w przywiązywanie drzwiczek do klatki ja osobiście absolutnie bym nie szła. Po pierwsze - kontener nieraz "fruwa" po klatce jak kot się rzuca, nie wiadomo czym się to skończy, wyłamaniem zaczepów drzwiczek na przykład chyba może. Po drugie taki kontener jest mniej "manewrowalny" jeśli chcesz go wyciągnąć albo potrzebujesz zamknąć w nim kota (jeśli kot siedzi przed kontenerem - przy wyciąganiu uderzysz drzwiczkami, przy zamykaniu nie "dojedziesz" kontenerem do ściany), a do tego jeśli drzwiczki byłyby przywiązane do klatki, to odwiązywanie to dodatkowe operacje BLISKO KOTA, czyli dodatkowy stres poprzedzający zamykanie, a lepiej żeby zamykanie było bez "poprzedzacza", bo im więcej się dzieje wcześniej tym może być trudniej. Jeśli kontener miałby metalowe drzwiczki, to dodatkowo rzucający się kot może się nadziać na pręty / zaczepy.
Zamykanie dziczka, wersja wg mnie najbezpieczniejsza: kontener z kotem powolutku dosuwamy do ściany przeciwległej do wejścia do którego stoi plecami, tak żeby została tylko szpara, w tę szparę wkładamy drzwiczki i manewrujemy "na półślepo" żeby je wpiąć; praktycznie się wtedy prawie leży na tym kontenerze, co dodatkowo ogranicza możliwość wyrwania się kota bo kontener jest przyciśnięty do gleby, a swoim cielskiem człowiek zatyka wyjście. Z bocznych drzwi też ewentualnie można, wkładamy rękę, przykładamy kratkę od przodu i wpełzamy żeby dokładnie powkładać zaczepy.
Najczęściej jeśli tylko możemy, to do pakowania jesteśmy w dwie osoby, zawsze dodatkowe oczy kontrolujące sytuację się przydają (ale w jedną osobę też się da).
Lepiej być w jakiejś bluzie z rękawami (np grubszy polar) żeby ewentualny pazur przez kratki nie zahaczył ręki.
Rękawic nigdy nie używałam do ogarniania kota w klatce, wg mnie za mała manewrowość. Zawsze się staramy w miarę bezkontaktowo. Jeśli kota trzeba zagonić do kontenera (do wypuszczenia, ew. do wet, chociaż to raczej rzadko) to raczej albo w taki sposób że kot już siedzi w kontenerze który ma dostępny przez cały czas i go zamykamy jak wyżej, albo ew wykonujemy próbę "najechania" powoli kontenerem (trzymanym za uchwyt) na kota (dojechania go do ściany klatki przeciwległej do węższego wejścia) tak żeby do tego kontenera wszedł (jeśli się wspina na ścianę to też można go próbować "zebrać" tym kontenerem jeśli nie szaleje), a potem zamknięcie jw. Reszta obsługi (jedzenie, kuweta) - spokojnie, powoli, gadając do kota, i tylko jeśli można daną rzecz zrobić bezpiecznie (siedzi w kuwecie, to posprzątam następnym razem).
Jeśli już rękawica / koc / patyk wkładany przez kraty, to tylko po to żeby kota wepchnąć do kontenera jeśli absolutnie się nie daje zapakować przez "dojeżdżanie". Ale takie akcje raczej odbywałyśmy tylko w lecznicy przetrzymującej, jeśli tego kontenera w klatce nie było, a trzeba było KIEDYŚ
to pakowanie zakończyć i sobie iść. Przy przetrzymywaniu "u siebie" zawsze kiedyś kot się sam zapakuje albo da "dojechać" do ściany, jak nie teraz to za jakiś czas....