Mam koty w różnych kolorach i każdy jest inny.
Największy łobuz to szylkreta , a właściwie calico, skończyła już 7 lat, a czasami zachowuje się jak kociak i ma niezły charakterek. Jak jej się cos nie podoba to sika , najczęściej pod drzwiami wejściowymi. Kuwety też musi mieć czyste i to dwie, bo do jednej nie można załatwić dwóch potrzeb, trzeba od razu sprzątać bo inaczej księżniczka nasika obok. Szafki muszę mieć porzadnie pozamykane, bo otwiera, nawet te górne i wyrzuca zawartość. Trafiła do mnie jak miała 2,5 tygodnia i nie dało jej się "wychować"
Ale to moja najukochańsza koteczka, jak coś zbroi to przyjdzie się przytulić i nie można się na nią gniewać.
Rudego mam kocura, miał 1,5 roku jak u nas zamieszkał, wcale nie jest "wredny". Jedynie co mozna mu zarzucić to to, że lubi podkradać jedzenie z talerza , nie mojego, bo na moim nie ma mięsa, a tylko to go interesuje na cudzym talerzu.
Mam jeszcze rudo-białą kotkę, ale ona jest wyjątkowo spokojna, byc może dlatego ,ze ma geny persa, a one już takie są.
Miałam w domu koty w różnych kolorach, bo przez jakiś czas zajmowała się tymczasowaniem kocich maluchów i mogę powiedzieć, że charakter widać już u całkiem małych, najspokojniejsze są wg mnie czarne, a po nich buraski.