izka53 - zgadzam się z Tobą całkowicie. Ja też jestem przeciwniczką odrobaczania profilaktycznego - z dwóch względów. Jeden podałaś- skutki uboczne leków (których nie zauważy się ot tak a trucie tabletkami regularne może szybko kota /psa/człowieka zabić - bezpośrednio i pośrednio) . Drugi powód - klasyczne odrobaczanie coraz częściej nie działa jak powinno. Ostatni przykład u mnie. Trzy maluchy przyciągnięte z ulicy w stanie bardzo złym , wychudzenie , koci katar, niedobory, odwodnienie a do tego świerzbowiec i masa pcheł, a warunkiem by przejął je dom tymczasowy (inny, bo u mnie zostać nie powinny były) było "ogarnięcie" - zatem postarałam się zadziałać klasycznie. Pchły i świerzbowiec były faktem (a robale u kotów z ulicy i w takim stanie można zakładać w ciemno) -użyłam zatem tego co uznałam za najlepsze w tym wypadku - Nexgard Combo, krople na kark. Pchły oczywiście natychmiast wyginęły bezpowrotnie, świerzb - bo był silny doleczałam jeszcze czyszcząc uszy (mechanicznie i tak musiałam- bo były aż zatkane) przez dłuższy czas Oridermylem, robali nie widziałam ani wyłażących z kotów , ani nic co by na nie wskazywało że są, więc ... Koty ostatecznie zostały miesiąc u mnie (ktoś mnie wystawił zwyczajnie) . Dwa znalazły już dom a trzeci czeka nadal u mnie. Ostatnio dostaję zdjęcie i informacje z domu adopcyjnego Solis: " Edyta , czy to robak w kupie? " Tak to były glisty . Oczywiście odrobaczanie (tym razem aniprazolem 3 + 3 zaczęte) , powiadomiłam też od razu drugi dom, ale kobieta mniej przekonana, mówi mi ze objawów żadnych nie ma.. a dobę później jednak potwierdza- Nisa zwróciła właśnie robaki - też glisty. Automatycznie (chociaż objawów brak) podaję już i aniprazol dla Kostka, który u mnie przebywa.
Mam swoje zwierzęta, koty, psy, no i ja.. narażamy się tak bez przerwy na robale , wirusy itd. Takie życie- bo ja coś jestem światu winna a moje słoneczka są też uratowane , więc to narażanie rozumieją i mnie w nim wspierają po całości. Nie podam im (ani sobie) aktualnie odrobaczania, choć jest szansa na zarażenie. Nie podam ,póki jest to bezobjawowe i większą szkodą wydają mi się tabletki, bo nie mogę ich truć - a i tak robię to częściej niż bym chciała bo z raz na rok muszę (choćby przez znoszone pchły, które roznoszą się migiem) . Kotom które puszczam do adopcji muszę, bo nikt mi nie przyjmie kota który nie dostał kompletu odrobaczającego, chociaż jak widać na podanym przykładzie - to często złudne.
Autorka postu boi się, więc skoro sama świadomie woli strzelić sobie w wątrobę, by przy znikomym ryzyku mieć wolną od robali głowę (w przenośni) , to myślę, że raz na pół życia można