tak sobie zerknęłam, bo u nas BO też funkcjonuje, ale koślawo jakoś, w tym roku wręcz z poważnym oszustwem : Projekty poszły do głosowań bez opisów i szczegółów i jeden np : pod pięknym tytułem "odbetonowanie cmentarza i budowa punktu informacyjnego " po wygraniu okazał się tylko zabetonowaniem cmentarza + jakieś drobne na drzewko czy dwa. Jest o to słuszna afera (sama zagłosowałam nieświadomie) .
U Was widzę też ukrywające się pod pięknymi tytułami "pielęgnacji drzew" projekty z założenia mające chyba głównie dać zarobić firmie od wycinek. Może się mylę i nie wygląda to u Was jak u Nas- bo tu jak wpada ekipa od wycinek to są to totalne nieuki i idioci, wycinają całe korony, część drzew niemal cały sezon nie może się odrodzić. Nie są w stanie odróżniać gałęzi suchych od żywych , chorych drzew od zdrowych. Kilku szeregowych pracowników z wiedzą jedynie na temat "jak obsłużyć piłę" wycina co się da by pokazać że coś robili i zgarnąć kasę
.
Bardziej jednak szukałam projektów prozwierzęcych z nadzieją na podpowiedzi dla Nas, ale.. cóż, np kastracje macie oparte o miejski szpital i ułatwione tym samym. U nas takowego miejsca nie ma. Trzeba szukać domów kotom. Weta wyznacza się jednego - który nie wyrabia i poza kastracją nic więcej nie jest robione. Jedno mi się nie spodobało bardzo i u Was - mianowicie danie kotce tylko 4 dni na dojście do siebie po kastracji
.Mocno siedzę w temacie, i uważam że 4 dni to nawet nie wystarczający czas na zagojenie się rany zewnętrznej a co dopiero rany wewnętrzne
. Skraca się strasznie ten czas- to jest przerażające. Ja nadal jestem zdania że 7-10 dni to minimum, a obserwując te kotki często sama dopiero po dwóch tygodniach odważam się wypuszczać (chyba że takie dzikuski iż skutki stresu mogą przewyższyć ryzyko zakażenia lub krwotoku wewnętrznego) . No ale, są fundacje co wywalają kotki 24h po zabiegu na ulicę - straszne to jest, że z pomagania przechodzi się w "byle nie urodziły się małe , kotka jako kotka się nie liczy"