Witam,
Niedawno zakładałam tu wątek o dokacaniu. Od niedawna mam Paskala - kota znajdę. Nie znam się na kotach specjalnie. Ale z doświadczeń z moim 10 letnim Fokusem i kotami znajomych wydaje mi się,że Paskal jest dość dziwny. Mianowicie chodzi mi o to, że on się niczego nie boi. Po pierwsze na syczenie i warczenie rezydenta nie reagował nijak. Nie zjeżył się ani razu. Ignorował. Nie był agresywny, ale też zupełnie się nie bał. W domu nadal jest spokojny. Natomiast u weta inna historia. Syczy ostrzegawczo i gryzie (porządnie do krwi). I również się nie jeży. Nawet ogona nie puszy. Podobnie wyglądało spotkanie z psem na klatce schodowej. Kot syczał, ale nie najeżył siersci. Siedział zrelaksowany kiedy pies go mijał. Mieliście do czynienia z takim kotem? Mnie się wydawało do tej pory, że kolejność "ostrzegania" u kotów jest następująca: najpierw puszymy futerko, potem syczymy potem dopiero gryziemy. Ciekawa jestem zdania Forumowiczów z dużym "kocim" doświadczeniem:) Pozdrawiam:)