Piszę w imieniu nie forumowej koleżanki-kociary.
Od lat dokarmia koty.
Na swoim podwórku, po wielkich bojach z mieszkańcami i zarządem wspólnoty mieszkaniowej postawiła kotom budkę. W stadzie ma dziką kotkę, która co jakiś czas musi być u weta.
Jakieś przewlekły problem z płucami czy oskrzelami, z nosa się leje a to krew a to wydzielina ropna itp. pojawia się duszność itp (szczegółów nie znam ale to nie istotne w tej kwestii).
Na tych wizytach jako, że kotka nie obsługowa dostaje leki (sterydy, długodziałające antybiotyki, badania itp). To ją stawia na łapki na 3-4 miesiące i potem znowu trzeba do weta. Za kazdym razem musi być uśpiona. Wiem, że dwa lata temu jak była w szpitaliku miała robione posiewy z wydzieliny, płukanie zatok? No ale do rzeczy:
obecnie kotka wymaga kolejnej wizyty i jest problem ją złapać.
1. Do klatki nie wejdzie, zna to urządzenie, poza tym nie ma węchu na przysmak się nie skusi.
2. Kilka razy udało się ją złapać przystawiając klatkę do budki w której śpi i wtedy wystraszona próbowała uciec i tym sposobem była w łapce, obecnie ten sposób nie działa
3. Aktualnie wyglada to tak, że łapka podstawiona a ona godzinami siedzi w środku, wciśnięta w kąt, posikana, pokupkana kupka nieszczęcia, dysząca itp, no nie wyjdzie i już (pomimo próby wystraszenia od tyłu domku żeby wyskoczyła)
4. Kiedyś był ktoś ze schroniska żeby wyjąć ją na siłę, to gościowi pogryzła całe ramię
5. Myślałam, żeby do tej budki dać jej Gabapentynę w jakim smaczku ale ona jest wtedy tak przerażona, że niczego nie zje i nie wypije
Możecie coś doradzić? Mnie pomysły się skończyły